Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Psycholog o Baumgartnerze: ryzyko idzie za nim krok w krok

Joanna Leszczyńska
Dr Jacek Buczny, psycholog
Dr Jacek Buczny, psycholog materiał prasowy
Skłonność do ryzyka naukowcy uznają za wrodzoną. Dodają jednak, że taki rodzaj temperamentu może się w ciągu życia rozwijać. Felix Baumgartner dopóki nie zginie, nie przestanie. To ewidentny przykład autodestrukcji. Z dr. Jackiem Bucznym, psychologiem, rozmawia Joanna Leszczyńska.

Czy ktoś taki, jak Felix Baumgartner, który zdecydował się na skok z balonu z wysokości ponad 36 tysięcy metrów, potrafi realnie ocenić ryzyko?

Tacy ludzie jak on zazwyczaj nie doszacowują negatywnych konsekwencji własnych działań. Spodziewam się, że Felix Baumgartner z racji doświadczeń, tego, że takiego ekstremalnego skoku nie wykonywał po raz pierwszy, był na pewno świetnie do tego przygotowany i w jakimś stopniu świadomy swojego ryzyka. Natomiast z faktu, że podjął się tego, wynika, że w dużym stopniu zlekceważył zagrożenie.

Ze skłonnością do ryzyka człowiek się rodzi?

Z pewnością. W psychologii taki rodzaj temperamentu, czyli potrzebę doznań, uznajemy za wrodzony. Natomiast ona może się w czasie życia rozwijać. Jeśli się okaże, że dzięki tej cesze człowiek może dostarczać sobie przyjemności, np. poprzez ekstremalny sport, to uczy się, że jest to świetny sposób dostarczania sobie zadowolenia. Taka cecha w dorosłym życiu może przejawić się właśnie w ekstremalnych działaniach.

Czy skoczka pcha też potrzeba sławy?

Z pewnością w jakimś stopniu robi to dla sławy. Myślę jednak, że mocniej przyświeca mu chęć przeskoczenia własnych możliwości albo tego, co do tej pory osiągnął. Jeśli po tym zdarzeniu będzie udzielał wielu wywiadów, stanie się gwiazdą mediów, to można powiedzieć, że robił to także ze względu na potrzebę bycia znanym. Myślę, że ważne są też korzyści materialne.

Czy ten człowiek może być uzależniony od ekstremalnych przeżyć?

Są dwa rodzaje motywów związanych z ryzykiem. Pierwszy to jest ryzyko instrumentalne: ludzie coś robią, by osiągnąć pewne cele. Jest też ryzyko stymulujące, zaspokajające potrzeby doznań. Wydaje się, że w przypadku sportów ekstremalnych przede wszystkim chodzi o zaspokajanie potrzeby doznań. Mózg potrzebuje silnych doznań, żeby pewne substancje zostały wydzielone. Gdybyśmy zdefiniowali uzależnienie jako podporządkowanie życia osobistego zawodowemu robieniu jednej rzeczy, która może mieć lub ma negatywne konsekwencje, to uprawianie sportów ekstremalnych można uznać za formę uzależnienia.

Czy taki człowiek jak Baumgartner jest w stanie postawić sobie granicę: dalej już nie idę, bo to jest czyste szaleństwo?

Myślę, że dopóki nie zginie, nie przestanie. To ewidentny przykład autodestrukcji. Przecież to, co on robi, mimo wszelkich zabezpieczeń, może doprowadzić do śmierci.
Rozm. Joanna Leszczyńska

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki