Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

PZPN cofnie Widzewowi zakaz transferów?

Paweł Hochstim
Krzysztof Szymczak
Sytuacja finansowa Widzewa jest znacznie lepsza, niż przed sezonem, ale nie oznacza to, że Komisja Licencyjna Polskiego Związku Piłki Nożnej automatycznie cofnie nałożony na klub zakaz transferów. Widzew może się o to ubiegać, ale - jak nieoficjalnie wiadomo - szanse na powodzenie ma bardzo małe.

Gdy łódzki klub ubiegał się o licencję na grę w ekstraklasie, finansowo ledwo zipał. Nie było też pewne, czy wierzyciele i sąd zgodzą się na zawarcie układu, więc PZPN nie mógł mieć nawet pewności, że klub dokończy rozgrywki. Gdyby bowiem wierzyciele nie zgodzili się na zawarcie układu, do Widzewa wszedłby syndyk masy upadłościowej, którego zadaniem byłaby likwidacja spółki.

Ale dzisiaj sytuacja jest już inna - zawarcie układu sprawiło, że łódzki klub ma realne szanse, by wyjść z kryzysu. Do tego akcjonariusz spółki Sylwester Cacek ma pożyczyć Widzewowi pięć milionów złotych, a kolejne pieniądze - ok. 2 mln zł - łodzianie powinni zarobić po bardzo prawdopodobnym sprzedaniu do hiszpańskiej Malagi CF Bartłomieja Pawłowskiego.

Gdy do tego dołożymy podpisanie umowy reklamowej z pabianickim producentem leków i dużą wartość finansową karty zawodniczej Eduardsa Visnjakovsa, który - jak informowaliśmy w poniedziałek - w najbliższych tygodniach przedłuży o kolejne dwa lata kontrakt z Widzewem.

W umowie piłkarza jest zapis, który pozwala klubowi na jej jednostronne przedłużenie. Nie ma wątpliwości, że Widzewowi przypadkowo trafił się bardzo dobry zawodnik, więc nie może dziwić, że łodzianie z tego zapisu skorzystają. Tym bardziej, że na Visnjakovsie mogą zarobić.

Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, Widzew chciałby ubiegać się zarówno o zniesienie zakazu transferów, jak i limitu zarobków dla piłkarzy z kartą na ręku. Zakaz transferów jest o tyle bez sensu, że łódzki klub z tego powodu nie może pozyskać piłkarzy, którym... nie musiałby płacić. W kadrach czołowych polskich klubów są zawodnicy, którzy mogliby być bezpłatnie wypożyczeni do Widzewa, a ich wynagrodzenie w dużej części - a w niektórych wypadkach w całości - pokrywałby ich macierzysty klub. Niestety, zakaz transferów tego zabrania, przez co Widzew, zamiast na młodych Polaków, stawia w większości na bardzo przeciętnych obcokrajowców.

Z kolei niewysoki limit zarobków dla piłkarzy z kartą na ręku - 5 tysięcy złotych brutto - w warunkach polskiej ligi jest... niemożliwy do zrealizowania, bo za te pieniądze Widzew mógłby zatrudnić przeciętnych zawodników najwyżej z pierwszej ligi. Dzięki pomocy takich ludzi, jak Grzegorz Waranecki, którzy opłacają niektórych ściągniętych graczy, łodzianie mogą mieć lepszych zawodników. W sumie więc ten zakaz jest fikcją, w dodatku szkodliwą dla młodych Polaków, którzy w Widzewie mogliby grać, ale siedzą na trybunach w Legii, czy Lechu. Czy to ma jakiś sens...?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki