Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

PZPN pomagał Widzewowi uniknąć spłaty długów?

Andrzej Boratyński, Dariusz Kuczmera
Andrzej Arczewski/polskapresse
Były prezes PZPN Michał Listkiewicz oraz ośmiu działaczy piłkarskich odpowie przed sądem za działanie na szkodę wierzycieli Widzewa Łódź.

- Akt oskarżenia w tej sprawie trafi do sądu w przyszłym tygodniu. Michałowi Listkiewiczowi zarzuca się, że sprzyjał Widzewowi w uniknięciu spłaty długów wierzycielom - mówi Marek Ratajczak, rzecznik Prokuratury Apelacyjnej we Wrocławiu. - W listopadzie 2009 roku Prokuratura Apelacyjna zarzuciła Listkiewiczowi, że pieniądze z PZPN zamiast na konto klubu trafiały do właściciela klubu Andrzeja G. - dodaje Ratajczak.

- Moja firma JAG rzeczywiście otrzymywała pieniądze z PZPN, ale tylko dlatego, bo sama była wierzycielem Widzewa, po zawarciu postępowania ugodowego miała zresztą numer pierwszy na liście wierzycieli - powiedział nam Andrzej Grajewski. - Do dziś Widzew jest mi winien jeszcze 5,9 mln zł. Pieniądze, które wtedy były przelewane na konto mojej firmy pochodziły z praw telewizyjnych do meczów. Te prawa należały do mnie, a nabyłem je, będąc głównym akcjonariuszem klubu.

Zarzuty w tej sprawie postawiono dziewięciu osobom, w tym trzem działaczom PZPN. Oprócz Listkiewicza prokuratura oskarża byłego wiceprezesa związku Eugeniusza K. oraz Zdzisława K. zwolnionego w ubiegłym roku z funkcji sekretarza PZPN. Na ławie oskarżonych zasiądą też osoby związane z Widzewem - Jacek D., Andrzej P., Andrzej W., Jakub G., Mirosław Cz. oraz Ireneusz K.

- Nikt przy zdrowych zmysłach, a takim był i jest Michał Listkiewicz, nie przekazywałby pieniędzy omijając wierzycieli i komornika. Pamiętajmy, że Michał Listkiewicz miał tylko jeden głos w sprawach podejmowanych przez PZPN. Nikt nie pozwoliłby mu decydować samodzielnie. Rewelacje wrocławskiej prokuratury nie mają żadnych podstaw prawnych. Będę dążył do wyjaśnienia całej sprawy - mówi Grajewski

Jan Tomaszewski, dziś poseł Prawa i Sprawiedliwości mówi, że tę sprawę zna dawno, od czasów, gdy był szefem Komisji Etyki przy Polskim Związku Piłki Nożnej.

- To był rok 2005, a sprawa dotyczy 2000 roku! - twierdzi były bramkarz reprezentacji Polski. - Szkoda, że to wszystko tak długo trwało. Boję się, że sprawa zostanie przedawniona. A przecież wszystko można było załatwić wcześniej. Ja zgłosiłem do prokuratury doniesienie o nieprawidłowościach przy przekształceniach własnościowych w Widzewie i myślę, że ta sprawa wyszła przy okazji.

współ. Marcin Rybak, Anna Gronczewska

Więcej o sprawie: Prokuratura stawia Listkiewiczowi zarzuty

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki