Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

PZPN zapłacił ponad 380 tysięcy za proces byłego prezesa! Czy ten olbrzymi wydatek Zbigniewa Bońka znajdzie się pod lupą audytorów?

Adam Godlewski
Adam Godlewski
Walne Zgromadzenie Sprawozdawczo-Wyborcze odbyło się 18 sierpnia, to wówczas Zbigniew Boniek przekazał władzę w PZPN. Jednak dopiero teraz informacje o standardach poprzedniej kadencji zaczynają wyciekać ze związku. Pytanie, czego jeszcze się dowiemy?
Walne Zgromadzenie Sprawozdawczo-Wyborcze odbyło się 18 sierpnia, to wówczas Zbigniew Boniek przekazał władzę w PZPN. Jednak dopiero teraz informacje o standardach poprzedniej kadencji zaczynają wyciekać ze związku. Pytanie, czego jeszcze się dowiemy? fot. adam jankowski/polska press
Po podsłuchu znalezionych w gabinecie prezesa, w PZPN zanosi się na kolejny skandal. Okazało się, że były prezes, który deklarował, że pracował w związku społecznie, wcale nie był tani w utrzymaniu. Kasę piłkarskiej federacji obciążyły na przykład koszty procesu, jaki Zbigniew Boniek wytoczył „Gazecie Polskiej”. Gaża dla prawników okazała się gigantyczna, przekroczyła 380 tysięcy złotych! Za prowadzenie dość prostej sprawy, w jednej tylko instancji. Zasadne jest zatem pytanie, czy ze związkowych szaf będą wypadać kolejne trupy?

W minionym tygodniu sensacją w światku sportowym było ogłoszenie startu agencji marketingowej Ganador założonej przez byłego prezesa PZPN Zbigniewa Bońka. Jeszcze większą sensację może jednak wzbudzić fakt, że za obsługę prawną procesu, który Zibi wytoczył dziennikarzowi "Gazety Polskiej" Piotrowi Nisztorowi z prywatnego powództwa, płaciła piłkarska federacja. A gaża okazała się gigantyczna!

Boniek założył agencję marketingową wraz z parą byłych bliskich współpracowników ze związku - byłym sekretarzem generalnym Maciejem Sawickim oraz Agnieszką Prachniak, która przed odejściem z piłkarskiej federacji sprawowała funkcję szefa marketingu i sponsoringu. Zważywszy na politykę i priorytety poprzednich władz PZPN w zasadzie nie sposób się dziwić, iż były prezes obrał właśnie taki kierunek biznesowy. PR stanowił bowiem główny aspekt aktywności ekipy Bońka. Dużą część energii związkowej administracji i bardzo duże środki zagospodarowywano właśnie na tej działce.

Świetny PR PZPN Bońka. Aż do wizerunkowego samobója...

I trzeba Zibiemu oddać, iż przez mniej więcej półtorej – przedłużonej do 9 lat – podwójnej kadencji działał na tym polu bardzo sprawnie. PR-owy impet utracił dopiero na finiszu urzędowania. W zasadzie tylko ostatni okres rządów, był pod tym względem znacznie słabszy. A po prawdzie - to zupełnie stracony. Najwyraźniej dało już o sobie znać rozleniwienie i syndrom tłustego kota. Wówczas pojawiły się bowiem nawet wizerunkowe samobóje.

Największym było wytoczenie procesu o ochronę dóbr osobistych Nisztorowi, dziennikarzowi „Gazety Polskiej”, który w pewnym momencie został nawet ukarany przez sąd czasowym zakazem publikacji na temat Bońka. Rozwiązanie rodem z PRL nie przypadło oczywiście do gustu opinii publicznej, zatem wnioskodawca wycofał się z tego kompletnie chybionego pomysłu.

A teraz zaczęły wyciekać informacje na temat szczegółów finansowania tej prawnej potyczki. Okazało się na przykład, że była bardzo kosztowna dla… PZPN. Wedle naszych źródeł, kwota faktur za prowadzenie tej nieskomplikowanej - jak się wydawało - sprawy w jednej tylko instancji przekroczyła bowiem 312 tysięcy złotych (+VAT, wynoszący 23 procent). A co jeszcze ciekawsze, związek miał zapłacić za tę usługę więcej niż za całoroczną obsługę prawną we wszystkich pozostałych sprawach!

Trudno byłoby znaleźć droższą kancelarię...

Interesująca jest zresztą nie tylko bardzo wysoka kwota - zdaje się, że droższej kancelarii nie można byłoby znaleźć w Warszawie - ale także formuła rozliczania z kancelarią Leśnodorski, Ślusarek i Wspólnicy, która reprezentowała przed sądem Bońka. Dla jasności: godzina pracy prawnika w stolicy kosztuje od 200 do 1000 złotych; przy założeniu, że górne widełki są przewidziane dla adwokatów z wysokimi naukowymi tytułami, w skomplikowanych postępowaniach gospodarczych i/lub karnych. Tymczasem sprawę w imieniu kancelarii Leśnodorski, Ślusarek i Wspólnicy prowadziła młoda osoba (w domyśle – bez wysokich tytułów naukowych i słono wycenianego doświadczenia). Czyżby zatem poświęciła na przygotowania i pilotowanie procesu kilkaset, a może nawet koło tysiąca, godzin?

Wysokość wynagrodzenia to oczywiście kwestia dwustronnej umowy, kancelaria ma prawo cenić własną renomę, zwłaszcza jeśli są chętni, aby za nią tak słono zapłacić płacić. Pytanie tylko, z jakiego powodu rozliczenia między PZPN i kancelarią Leśnodorski, Ślusarek i Wspólnicy następowały za pośrednictwem kancelarii Marcina Wojcieszaka, obsługującego PZPN we wszystkich innych sprawach prawnych? A nie bezpośrednio z kasy związku, tak aby wszystko było klarowne i transparentne? Czyżby takie były związkowe standardy?

Unikalne i wyróżniające się na rynku doświadczenie...

Wspomniany mecenas, którego poprosiliśmy o wyjaśnienia, początkowo nie odniósł się w żaden sposób do pytania zadanego na tę okoliczność. Wojcieszak odpisał jedynie:
„Uprzejmie informuję, że nie reprezentowałem Pana Zbigniewa Bońka w procesie o ochronę dóbr osobistych, jaki wytoczył on przeciwko Panu Piotrowi Nisztorowi i „Gazecie Polskiej”. Informację, o której mowa w zdaniu poprzednim, może Pan zweryfikować, przeglądając akta postępowania w wymienionej w zdaniu poprzednim sprawie.”

Po niemal dwóch dobach, i – zapewne – konsultacjach w szerszym gronie, mecenas zdobył się na bardziej konkretną odpowiedź. Wojcieszak napisał:

„Kancelaria LSW (Leśnodorski, Ślusarek i Wspólnicy – przyp. AG), jako posiadająca unikalne i wyróżniające się na rynku doświadczenie i praktykę w prowadzeniu postępowań cywilnych o ochronę dóbr osobistych, była podwykonawcą spółki Wojcieszak, Basiński i Wspólnicy Kancelaria Adwokacka sp. k., w zakresie reprezentowania Pana Zbigniewa Bońka w postępowaniu przeciwko Piotrowi Nisztorowi i Gazecie Polskiej.

Pan Zbigniew Boniek udzielił, w następstwie dalszego zlecenia udzielonego przez nas Kancelarii LSW (Leśnodorski, Ślusarek i Wspólnicy – przyp. AG) pełnomocnictwa bezpośrednio na jej rzecz. W efekcie WB Kancelaria, jak już wspomniałem nie reprezentowała przez sądem interesów Pana Zbigniewa Bońka.”

Dlaczego do prostej – jak się wydawało - sprawy trzeba było zatrudniać wykonawcę, a dopiero ten szukał podwykonawcy „posiadającego unikalne i wyróżniające się na rynku doświadczenie i praktykę w prowadzeniu postępowań cywilnych o ochronę dóbr osobistych”? Zwłaszcza w sytuacji, gdy Boniek doskonale zna jednego ze współwłaścicieli kancelarii, która została podwykonawcą. I raczej nie potrzebował pośrednika, żeby z byłym prezesem Legii omówić ewentualne szczegóły wykonania usługi…

Kto zapłaci za apelację?

Choć sprawą dyskusyjną pozostanie zapewne, czy wszystkie aspekty działalności/aktywności zawodowej Bońka opisane przez dziennikarza „Gazety Polskiej” odnosiły się wyłącznie do obowiązków wykonywanych w roli prezesa PZPN. A tylko taka interpretacja usprawiedliwiałaby zaangażowanie związkowych – naprawdę dużych - środków na prywatny w gruncie rzeczy proces o ochronę dóbr osobistych. W przeciwnym razie byłaby to - co najmniej - daleko posunięta prywata.

Oczywiście, autorytatywnie w kwestii - ewentualnego - narażenia związku na nieuzasadnione koszty (i mocno odbiegające od standardowych rynkowych stawek), wypowiedzą się audytorzy badający wydatki i w ogóle bilans finansowy PZPN w ostatnich latach.

Choć należy zakładać, że nie tylko oni w najbliższym czasie nie będą się nudzić; pracownicy agencji Ganador także mogą mieć pełne ręce roboty… A pytanie, które należy postawić na końcu, dotyczy tego, kto opłaci prawników powoda przed czekającą strony procesu apelacją?

Adam Godlewski

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki