Wzrost cen za paliwo i energię elektryczną spowodował, że w tym roku trzeba będzie wydać na komunikację miejską o 14 mln zł więcej niż planowano. Na razie nikt nie mówi o tym, żeby ten deficyt sfinansować podwyżką cen biletów, ale można się tego spodziewać.
- Chcemy dobrze funkcjonującej i taniej komunikacji miejskiej, ale wzrost kosztów oznacza problemy dla transportu publicznego - mówi Mateusz Walasek, przewodniczący klubu radnych KO. - Nie sugerujemy, jak należy rozwiązać ten problem. Albo mieszkańcy będą musieli dołożyć więcej ze swoich podatków, albo trzeba poszukać oszczędności i zwiększenia dochodów do spółki MPK - Łódź. Zaznaczam, że nie mówię o podniesieniu cen biletów, tylko chcę uświadomić łodzianom, że brakuje pieniędzy.
Radni KO przyznają, że rosnące ceny paliw powinny przełożyć się na rozwiązania proekologiczne w transporcie, ale z drugiej strony podwyżki cen prądu uderzają w ekologiczne tramwaje. Uważają, że szukanie oszczędności w komunikacji miejskiej nie powinno odbywać się kosztem cięcia kursów lub rezygnacji z inwestycji realizowanych w MPK.
Prezydent Hanna Zdanowska nie wykluczyła podwyżki cen biletów komunikacji miejskiej. Podczas prezentacji projektu budżetu na przyszły rok powiedziała, że jeszcze nie zapadła decyzja o podniesieniu cen. Trwają prace i analizy. Na razie radni zadecydowali, że w przyszłym roku nadal będzie można jeździć 40 minut z biletem 20-minutowym i przez godzinę z biletem 40-minutowym. Taka decyzja uszczupli dochody miasta o 600 tys. zł.
Konferencja prasowa radnych KO w sprawie rosnących kosztów komunikacji miejskiej może być pierwszą próbą uświadamiania mieszkańcom, że podwyżka cen biletów jest konieczna, a odpowiedzialność za to chcą przerzucić na rząd.
Dziennik Zachodni / Wielki Piątek
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?