Od czasu usunięcia z klubu PiS i skrytykowania wojewody, Hodak w pracy ma "pod górkę". W czerwcu 2020 r. - o czym czytamy w uzasadnieniu uchwały - nie dostał jako jedyny spośród pracowników archiwum ŁUW podwyżki. W sierpniu przeniesiono go na trzy miesiące do wydziału spraw obywatelskich i cudzoziemców, a w listopadzie zaproponowano przeniesienie do oddziału dróg publicznych w Wydziale Gospodarowania Nieruchomościami. Odmówił. W tym samym miesiącu otrzymał wypowiedzenie zmieniające z przeniesieniem do WGN. Odmówił z informacją, że takie wypowiedzenie jest wiążące tylko po akceptacji pabianickiej Rady Miejskiej. Stąd wniosek wojewody, który będzie głosowany 4 lutego.
Dyrektor generalny ŁUW Mirosław Suski we wniosku podkreśla, że wypowiedzenie warunków "nie ma związku z wykonywaniem mandatu radnego" przez Hodaka, podyktowane jest potrzebami pracodawcy, warunki pracy nie zmienią się znacznie, a płacy w ogóle. Sam Hodak - jak czytamy w uzasadnieniu - uważa, że jest poddawany represjom politycznym, a obowiązki, które mu zaproponowano są znacznie poniżej jego kwalifikacji, i powierza się głównie stażystom.
Czytaj dalej na kolejnym slajdzie: kliknij strzałkę w prawo
Projekt uchwały na sesję wejdzie z rekomendacją, by wojewodzie zgody na wypowiedzenie nie dawać, bo jego powodem są decyzje radnego nie będące w zgodzie z "realizacją politycznej strategii lokalnych struktur PiS". Jeśli rada zgody nie da, a jest to niemal pewne, bo PiS jest w RM Pabianic w mniejszości, radny Hodak i tak nie musi być zwycięzcą tego sporu. Wojewoda może tę uchwałę objąć rozstrzygnięciem nadzorczym, potem zaskarżyć w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym.
Co prawda ustawa mówi wprost o zakazie łączenia mandatu radnego ze stanowiskami w służbie cywilnej, bo "została ustanowiona w celu zapewnienia zawodowego, rzetelnego, bezstronnego i politycznie neutralnego wykonywania zadań państwa”. Tyle, że w ŁUW przepis łatwo obchodzono zatrudniając radnych na stanowiskach poza służbą cywilną i nie jest to domena wyłącznie PiS. Wojewoda Jolanta Chełmińska za rządów PO-PSL zatrudniła trójkę łódzkich radnych PO w roli doradców. Tak pracę "znalazł" Rafał Reszpondek, a potem Iwona Boberska i Wiesława Zewald. Obie radne wojewoda zresztą zwolniła po tym, jak przegrały wybory. Przestały być potrzebne.