Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Radny Magin jest tu i tam. Czyli nigdzie

Marcin Darda
Marcin Darda
Marcin Darda Grzegorz Gałasiński
Złą praktyką jest zatrudnianie radnych w spółkach komunalnych, ponieważ tworzy to warunki dla konfliktu interesów, gdyż radny działa w podmiocie, którego dotyczą decyzje rady, organu wykonawczego i administracji. Radny pobiera wynagrodzenia z dwóch publicznych źródeł finansowania, tj. z budżetu, który sam uchwala i ze spółki miasta, w której pracuje.

Za zakazem przemawiają też oczywiste względy etyczne. W Łodzi, od lat mamy do czynienia z taką sytuacją". To prof. Eugeniusz Wojciechowski, specjalista od zarządzania publicznego, naukowiec z Uniwersytetu Łódzkiego snuje swoje marzenia a propos samorządu.

Taka sytuacja trwa od lat, a zaledwie przed tygodniem usłyszeliśmy jak radny Adam Wieczorek (PO) przenosi się z Urzędu Marszałkowskiego do Miejskiej Areny Kultury i Sportu, spółki miejskiej, gdzie jako doradca zarządu ma się zająć "przyłączeniem do MAKiS obiektów Łódzkiego Klubu Sportowego i spółki Aquapark Fala". To tylko jeden z przykładów, bo przecież nie tylko Wieczorek jest radnym, który czerpie pieniądze na życie z funduszy pieniędzy i to nie tylko jako wybraniec społeczeństwa, ale i zawodowo. Takich radnych jest więcej, a być może za jakiś czas dołączy do nich inni, z zaprzyjaźnionego z konieczności SLD.

W Łodzi to "normalka", zazwyczaj jeśli idzie właśnie o partię rządzącą, a także rządzące wcześniej. Ale jest i zwrot w tej polityce o 180 stopni, a chodzi o radnego - uwaga - opozycji. Łukasz Magin, niegdyś wiceprezydent z PO, a potem lider opozycji "antyzdanowskiej", czyli klubu "Łódź 2020", teraz zaś radny opozycyjnego PiS, postanowił przez nikogo nie przymuszany rozstać się ze swym stanowiskiem w Miejskim Przedsiębiorstwie Oczyszczania.

Znak to, że łódzki podatnik nie zapłaci już za niego ani grosza, poza oczywiście dietą radnego. Ten, bardzo zresztą wyrazisty, radny klubu PiS, został wiceprezesem spółki miejskiej, tyle, że Bełchatowie. Chodzi o Przedsiębiorstwo Gospodarki Mieszkaniowej, ale nie tylko, bo kolejna fucha to rada nadzorcza w Miejskim Zakładzie Komunikacji, także w Bełchatowie.

Bardzo ciekawe to awanse, zważywszy na fakt, że akurat w czasie pracy w łódzkim MPO prezes tej spółki wypominał radnemu Maginowi, że "30 proc. czasu, jaki powinien poświęcić spółce, spędza poza MPO", a chodzi głównie o konferencje prasowe, które przecież mógłby organizować po pracy.

Radny Magin, jak to ma w naturze, zaprotestował, bo z jego wyliczeń wynikało, że chodzi nie o 30 proc. absencji, "tylko o 25 proc." Każdy, kto kojarzy radnego Magina wie przecież, że ma bardzo wysokie polityczne libido i długo bez publicznego krytykowania nie wytrzymuje. Bez względu na to, czy mamy akurat kampanię wyborczą, czy nie.

Teraz jest szefem komisji rewizyjnej, wiceszefem innej i członkiem dwóch komisji doraźnych w Radzie Miejskiej. Nie jest to czas kampanii, ale i tak intrygującym wydaje się pytanie, jak często będzie bawił w swym nowym miejscu pracy, oddalonym o blisko 60 km od Piotrkowskiej 104. Co prawda przewodniczący Rady Miejskiej w Łodzi już zapowiedział, że sesje będą się teraz odbywać nie co dwa tygodnie jak dotąd, a co trzy. Z drugiej jednak strony ten sam przewodniczący chce, by radni więcej czasu spędzali na komisjach, by sesje były krótsze i treściwsze.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE
Wygląda zatem na to, że radny Magin niewiele będzie miał czasu na zarządzanie w Bełchatowie. Tyle, że za to zapłaci już nie łódzki podatnik, a ten z Bełchatowa. Będzie drożej, niż w Łodzi, bo to posadka w zarządzie na dodatek z dojazdami, a nie znam polityka, który w takiej sytuacji płaciłby z własnej kieszeni za dojazdy. Głupota tej sytuacji polega na tym, że gdybym się nawet mylił, w być może niesprawiedliwych założeniach, i radny Magin jednak mocno zaangażowałby się w robotę w Bełchatowie, wówczas odpuściłby "misję" wynikającą ze zdobytego w Łodzi mandatu radnego.

Cały bowiem problem wynika z tego, co mówi prof. Wojciechowski, czyli z upolitycznienia samorządu, bo przykład Magina pokazuje, że nie jest istotne, czy chodzi o Łódź, czy o Bełchatów, czy Łódź i Bełchatów razem wzięte. Na tym traci podatnik bez względu na to skąd on jest, bo wszystko jest upolitycznione jak diabli i nie dotyczy tylko rządzących, ale i tych, co są w mniejszości.

Być może bełchatowski sukces PiS, czyli prezydentura kandydatki tej partii połączona z 16 mandatami radnych w 23-osobowej Radzie Miejskiej, tak mocno zaskoczyła tamtejsze PiS, że aż zabrakło im ludzi do obsadzenia lokalnych stołków, a być może po prostu Magina polecono jako tak wybitnego fachowca, że aż szkoda by było marnować taki talent.

Tyle, że nawet na zwyczajną logikę rzecz biorąc, jak się jedną nogą jest tu, a drugą tam, jakieś 60 km dalej, to jest się nigdzie. Dla polityka idealnie, dla podatnika fatalnie.

Księgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki