Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rafał Markwant: Stadion na Widzewie powstanie trochę przez przypadek [WYWIAD]

Paulina Szczerkowska
Rafał Markwant
Rafał Markwant uml.lodz
24 lipca 2014 roku sfinalizowano przetarg na budowę nowego stadionu przy al. Piłsudskiego. Wydaje się, że to koniec wieloletniej niepewności i teraz już nic nie jest w stanie powstrzymać rozpoczęcia inwestycji. Mimo tego, temat cały czas budzi wiele wątpliwości i kontrowersji. Aby je rozwiać rozmawiamy z radnym Miasta i członkiem Komisji Sportu Rafałem Markwantem.

Dlaczego Widzew tak długo musiał czekać na podjęcie decyzji o rozpoczęciu budowy stadionu?
Tak naprawdę stadion na Widzewie powstanie trochę przez przypadek i wbrew woli obecnych władz miasta. Warto cofnąć się kilka lat wstecz i prześledzić ciąg zdarzeń, które kończą się podpisaniem umowy na budowę nowoczesnego obiektu. Właściciel klubu już kilka lat temu zadeklarował chęć budowy stadionu przy al. Piłsudskiego. Do tego potrzebna była jednak zgoda RM na przekazanie gruntów pod inwestycję. Wstępnie miasto zgodziło się na przekazanie terenów, ale później decyzja została zmieniona. W ten sposób budowa na Widzewie została zablokowana. Jednocześnie podjęto szereg działań mających doprowadzić do powstania stadionu przy al. Unii. Wynajęta przez UM firma Investment Support prowadziła analizy mające wskazać optymalną pojemność stadionu oraz najkorzystniejszy sposób realizacji inwestycji. Zapewne wbrew oczekiwaniom władz, badania wykazały, że w tym obszarze potencjał rozwojowy ŁKS, jest o połowę mniejszy niż potencjał Widzewa. Dlatego firma rekomendowała budowę stadionu o pojemności 16,5 tys., bez gwarancji zapełnienia takiej ilości miejsc. Co więcej, z analiz wynikało, że najkorzystniejszą dla miasta formą budowy będzie partnerstwo publiczno-prywatne. Na taką formę realizacji inwestycji nie zgodziła się pani prezydent, mówiąc wprost, że nie ma ona szans na powodzenie. Dlatego mimo rekomendacji wynikających ze zleconych przecież przez miasto analiz, rozpisano przetarg na budowę stadionu, którego docelowa pojemność wynosić miała około 30 tys. miejsc. Kiedy temat budowy stadiony przy al. Unii wydawał się już załatwiony, władze w celu uspokojenie wrogich nastrojów kibiców Widzewa, zapowiedziały realizację inwestycji również na Widzewie. Paradoksalnie, to co według pani prezydent nie miało szans na powodzenie na ŁKS, czyli partnerstwo publiczno-prywatne, nagle stało się najlepszym sposobem realizacji inwestycji przy al. Piłsudskiego. Należy jednak podkreślić, że według wspominanej wcześniej analizy stadion wybudowany dla 16-20 tys. widzów na Widzewie będzie za mały. Przede wszystkim muszę jednak zaznaczyć, że żadnego stadionu jeszcze nie ma. Zmieniło się tylko tyle, że jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to łodzianie pierwszy mecz zobaczą na nim za 28 miesięcy. Przed nami jeszcze bardzo długa i trudna droga. Trzeba dopilnować, aby nowy obiekt stał się wizytówką miasta. Mam wrażenie, że na początku kadencji nie było woli budowy tego stadionu. Strasznie długo trwały wszystkie procedury i sprawy formalne. Przypominam choćby, że dwa razy rozpisywano przetarg na partnerstwo publiczno-prywatne. Między innymi przez to inwestycja została odwleczona o kolejne kilka miesięcy. Jestem pewien, że wszystko można było zrobić znacznie szybciej zachowując tę samą jakość wykonania.

Co się stało, że początkowa decyzja miasta uległa zmianie i stadion zostanie wybudowany przy al. Piłsudskiego?
Nagle nastąpiły dwa zdarzenia, które przesądziły o budowie stadionu na Widzewie. Upadek firmy Budus i bankructwo utworzonej przez miasto spółki ŁKS PSS. Nie bez znaczenia było zaangażowanie się w sprawę kibiców Widzewa, którzy podjęli szereg działań na rzecz budowy stadionu dla ich ukochanego klubu. Miasto po prostu nie miało wyjścia. Budowa stadionu dla reaktywowanego w IV lidze ŁKS-u, przy braku stadionu dla ekstraklasowego Widzewa, byłaby kompromitacją władz Łodzi. Przypominam jednak, że tamtej inwestycji nie zaprzestano. Wykreowano nierealną w mojej ocenie wizję budowy Centrum Sportu dla wszystkich łódzkich klubów. Dla jej uzasadnienia zlecono też sondaż telefoniczny wśród mieszkańców Łodzi, który za kilka tys. zł przeprowadziła nikomu nieznana firma, mająca siedzibę w jakimś mieszkaniu na warszawskim osiedlu. Wracając do Widzewa, to Rada Miasta podjęła uchwałę w sprawie budowy stadionu miejskiego przy al. Piłsudskiego, co wreszcie otworzyło drogę do realizacji inwestycji. I tu też działania miasta wydają się zastanawiające. Pomimo posiadania szczegółowej analizy wskazującej na pożądaną wielkość stadionu na Widzewie, władze zleciły firmie IMS ponowne badanie potencjalnej frekwencji na meczach Widzewa w przyszłości. Ku radości wielu spośród włodarzy Łodzi, analiza IMS znacznie odbiegała od tej sporządzonej przez Investment Support 3 lata wcześniej. Dziwnym zbiegiem okoliczności, w przeciwieństwie do przetargu na stadion ŁKS-u w 2012 r., rozpisując przetarg na Stadion Miejski na Widzewie miasto postanowiło trzymać się sztywno pojemności rekomendowanej w PFU. Zapisana w SIWZ pojemność „nie mniejsza niż 18 tys.”, de facto przesądza ostateczną wielkość nowego stadionu. Jak widać po wynikach przetargu wyliczenia firmy IMS mają niewiele wspólnego z rzeczywistością. Wyliczenia dotyczące przyszłej frekwencji zapewne są tyle samo warte. W rezultacie, mimo zabezpieczenia w budżecie środków, które pozwoliłyby na budowę na Widzewie większego stadionu, taki obiekt nie powstanie.
Jak ocenia Pan wybór wykonawcy inwestycji, czyli Mostów Łódź? Ta firma jeszcze nigdy nie budowała stadionu…
Mosty to bardzo dobra, doświadczona, a przede wszystkim łódzka firma. Wykonawcy stadionu na Widzewie będą korzystać z porad fachowców, którzy budowali obiekt w Poznaniu. Ci fachowcy dysponują odpowiednim doświadczeniem i trzeba zaznaczyć, że firma stadion Lecha budowała w oparciu o projekt, w którym były błędy. Teraz nauczeni doświadczeniem będą mogli zwrócić uwagę projektującym, aby te same usterki nie powtórzyły się w Łodzi.

Wątpliwości wielu osób budzi także wycena inwestycji. Czy za niecałe 138 milionów złotych da się wybudować stadion? Niemal tyle samo ma kosztować jedna trybuna przy al. Unii.
Musimy przestać patrzeć na ofertę Mostów przez pryzmat ceny, jaką miasto musi zapłacić za budowę trybuny w Centrum Sportu, gdzie biorąc pod uwagę np. cenę jednego krzesełka to będzie to prawdopodobnie najdroższe krzesełko w Polsce. W skali Europy droższe siedziska zamontowano chyba tylko na Stadionie Olimpijskim w Soczi. Na Widzewie nie będzie fajerwerków i "złotych" klamek, ale wierzę, że Mosty zaprojektują ładny piłkarski stadion, który będzie wizytówką nie tylko miasta, ale także wykonawcy. Z opinii wielu fachowców wynika, że trybuna przy al. Unii jest przewymiarowana i zbyt droga, nie porównujmy jej ze stadionem, który ma powstać przy Piłsudskiego.

Obiekt, który stanie na Widzewie będzie własnością miasta. Czy klub i kibice będą mieli jakikolwiek wpływ na podejmowane w jego sprawie decyzje? Chodzi o tak banalne kwestie jak np. kolorystyka krzesełek czy napisy ułożone na trybunach.
Kibice i przedstawiciele klubu są członami Komitetu Sterującego, a takie decyzje jak kolor czy napis z krzesełek będą podejmowane na Komitecie. Z resztą będą mieli wpływ nie tylko na takie sprawy jak kolorystyka krzeseł, ale na wiele innych, często ważniejszych i ułatwiających korzystanie z obiektu.

Dużo mówi się o przeznaczeniu nadwyżki z inwestycji na budowę ośrodka treningowego dla Widzewa. Czy ten projekt ma szansę na realizację?
Będziemy o tym rozmawiać na jednym z najbliższych Komitetów. Jakaś część pieniędzy powinna zostać przeznaczona na wybudowanie boisk dla wschodniej części miasta, która jest zdecydowanie zapomniana pod względem nie tylko sportowym. Chodzi o nowoczesny ośrodek, z którego będą mogły korzystać dzieci i młodzież.

W zeszłym roku, przy okazji głosowania nad budżetem miasta, udało się przeforsować pana wniosek o zwiększenie puli dotacji dla klubów. Obecnie jest pan zadowolony z poziomu wsparcia czy w pana opinii miasto nadal zbyt mało pomaga klubom?
W dalszym ciągu jest to kwota zbyt mała. Zdaję sobie sprawę z ogromu prac, jaką wykonuje Wydział Sportu i MOSIR. Widać tego efekty, ale dalej daleko nam do takich miast jak Wrocław, Poznań czy nawet Gliwice. Bez porządnego wsparcia ze strony miasta ciężko będzie konkurować z drużynami nawet z pierwszej ligi.

Rozmawiała Paulina Szczerkowska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki