Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rak trzustki to nie wyrok śmierci. Ta historia to potwierdza. Agnieszka urodziła trzecią córkę i spełniła swoje największe marzenie

Redakcja
Pani Agnieszka z Milenką wychodzą 7 grudnia do domu.
Pani Agnieszka z Milenką wychodzą 7 grudnia do domu. Krzysztof Szymczak
Takie historie nie zdarzają się często, ale nawet jedna daje nadzieję, że rak trzustki to nie wyrok śmierci. Pani Agnieszka jest dziś najszczęśliwszą kobietą, bo spełniło się jej marzenie – po siedmiu latach walki z jednym z najgroźniejszych nowotworów, właśnie została mamą ślicznej i zdrowej Milenki.

– Zgodziłam się na ten wywiad, by dać dowód na to, że o marzenia warto zawalczyć, nawet z taką diagnozą – mówi dziś ze wzruszeniem 38-letnia Agnieszka Antosik spod Rawy Mazowieckiej. – Gdy dowiedziałam się, że mam raka, żyłam ze świadomością, że bez trzustki właściwie nie ma życia, że to dla mnie wyrok śmierci, a ja nie chciałam umierać. Jedni lekarze zaprzeczali temu, drudzy potwierdzali moje obawy. Decyzja była trudna, ale zaryzykowałam, dla swojej rodziny.

Pani Agnieszka kilka dni temu urodziła w Instytucie Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi trzecią córkę, Milenkę. Ale prawdopodobnie dziewczynki nie byłoby na świecie, gdyby nie ogromna determinacja jej rodziców, a zwłaszcza mamy i zespołu specjalistów.

Czytaj też: Skomplikowana operacja serca ciężarnej kobiety. Sukces łódzkich lekarzy z ICZMP w Łodzi

Kobieta siedem lat temu, trzy miesiące po urodzeniu drugiej córki, Jagody, trafiła do szpitala z ostrym zapaleniem trzustki i podejrzeniem torbieli. Już wcześniej odczuwała silne bóle w okolicy brzucha, ale wtedy nikt nie przypuszczał, że powodem będzie jeden z najgroźniejszych nowotworów na świecie.

Rak trzustki długo nie daje żadnych objawów, ale gdy już się ujawni, najczęściej na ratunek jest za późno. Większość chorych umiera w ciągu roku. Przeżywa niespełna 6 procent mężczyzn i 8 procent kobiet z taką diagnozą. Statystyki są miażdżące, ale niech nie odbierają nadziei na normalne życie.

Czytaj też: Łodzianka była w przychodni 22 razy. Lekarze nie widzieli guza trzustki

Endosonografia wykazała u pani Agnieszki właśnie raka trzustki, a szansę na życie dawało jedynie wycięcie narządu. Pół roku po diagnozie i gehennie przygotowywania do tej operacji, pani Agnieszce usunięto trzustkę, a razem z nią dwunastnicę, śledzionę i część żołądka. Później także guza tarczycy. Konsekwencją takiego leczenia jest cukrzyca, z powodu której kobieta korzysta dziś z pompy insulinowej.

– Jedna gehenna poprzedzała drugą. Byłam pewna, że po operacji nie wrócę do domu, że nigdy już nie zobaczę moich córek. Ale wróciłam, operacja się udała, a ja musiałam nauczyć się wszystkiego na nowo, zwłaszcza życia z cukrzycą, której strasznie się bałam. Ale żyję – wspomina 38-latka.

I wtedy, gdy z roku na rok wyniki badań były dobre, pojawił się cień nadziei na powrót do realizacji marzenia o trzecim dziecku. – Zanim zaczęliśmy starania, jeździliśmy po lekarzach, sprawdzając w ogóle szanse i ryzyka trzeciej ciąży. Byli tacy, którzy pytali, czy warto ryzykować, skoro w domu jest dwójka dzieci. I jak widać jednak warto, oczywiście pod odpowiednią opieką – mówi pani Agnieszka.

Starania o dziecko poprzedził rok przygotowań i konsultacji ze specjalistami, by w momencie zajścia w ciążę kobieta miała jak najlepsze wyniki, które dadzą szansę na urodzenie zdrowego dziecka, bez np. wady serca.

– Determinacja pacjentki była tak ogromna, że nie mogło się nie udać. Nad spełnieniem tego marzenia o trzecim dziecku pracował cały zespół m.in. lekarzy, położnych czy diabetologów – mówi dr Michał Krekora, zastępca kierownika Kliniki Położnictwa i Ginekologii ICZMP.

Milenka tuż po urodzeniu dostała 10 punktów w skali Apgar, czyli maksymalną liczbę. Ważyła ponad 4 kg. Przyszła na świat drogami natury, bo właśnie tak chciała jej mama.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki