Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ray Wilson: Polska to doskonały kraj dla wszystkich artystów [WYWIAD]

rozm. Joanna Kocemba
Ray Wilson jest szkockim wokalistą, gitarzystą, kompozytorem oraz  autorem tekstów
Ray Wilson jest szkockim wokalistą, gitarzystą, kompozytorem oraz autorem tekstów mat. prasowe raywilsoncreativearts
Z Rayem Wilsonem, wokalistą i gitarzystą, byłym członkiem grupy Genesis, rozmawia Joanna Kocemba.

Genesis to zespół legenda, przez wielu uważany za fundament muzyki rockowej. Pan do tej słynnej grupy dołączył w bardzo późnym okresie jej działalności - w 1997 roku, kiedy odszedł Phil Collins - i jako wokalista musiał zmierzyć się ze sławą jej utworów. Obecnie kontynuuje Pan tę ścieżkę kariery tworząc Genesis Classic, z którym wystąpi Pan 20 września w Teatrze Muzycznym w Łodzi. Czym różnią się wersje Genesis Classic od pierwowzorów?

Tak naprawdę, choć to może zdziwić niektórych naszych słuchaczy, wprowadzamy niewielkie zmiany. Przede wszystkim utrzymujemy oryginalny charakter piosenek, tak by wciąż były one rozpoznawalne dla publiczności. To, co robimy pod względem muzycznym, jest w istocie bardzo proste. Zostawiamy linię melodyczną, tekst, partię gitary. Natomiast zamieniamy keyboard na fortepian, dodajemy kwartet smyczkowy, czasem jeszcze inny instrument, na przykład klarnet, trąbkę. Ogólny wyraz artystyczny piosenek dzięki temu troszkę się zmienia, utwór staje się bardziej klasyczny. Nasze aranżacje wciąż oddają jednak oryginalnego ducha Genesis.

Skąd pomysł, by tak klasycznie interpretować przeboje grupy rockowej?

Genesis było grupą rockową, w niektórych okresach swojej twórczości, zwłaszcza na początku, bardzo awangardową. Stworzyło genialne utwory, nigdy jednak nie pracowało z muzykami klasycznymi czy z orkiestrami. Uważam, że ich kompozycje zyskują jeszcze więcej, kiedy rozszerza się je na kolejne instrumenty, które mają inne, często szersze brzmienia. Kiedy zagra się kompozycje Genesis na gitarze akustycznej zamiast elektrycznej czy na fortepianie zamiast na keyboardzie, słychać więcej, słychać prawdziwy geniusz tych utworów. Keyboard nigdy nie wybrzmi tak jak fortepian. Moim zdaniem piosenki Genesis zagrane w klasycznych aranżacjach stają się magiczne. Poza tym, uważam, że tego typu wykonania są unikatowe.

Mówił Pan o duchu Genesis. Nie możemy zapominać, że na tego ducha składają się niezwykłe, teatralne wykonania piosenek autorstwa Petera Gabriela, który przebierał się, malował, tańczył na scenie. W trakcie koncertów urządzał mini spektakle. Myślał Pan kiedyś, by iść w jego ślady?

Nie, w ogóle nie widzę siebie w tej roli. Moim zdaniem, taki sposób prezentowania utworów był specyficzny dla czasów wczesnego Genesis i właśnie dla Petera Gabriela. To było interesujące w latach 70., obecnie już nie jest. Nasz zespół oczywiście także myśli o atmosferze koncertu i o wyrazie artystycznym piosenek, gramy światłem, zastanawiamy się jak rozmieścić muzyków na scenie, kiedy coś powiedzieć. Jednak, dodawanie do koncertów kostiumów, skomplikowanego ruchu scenicznego czy gry aktorskiej jest moim zdaniem…

Przestarzałe?

Tak, zdecydowanie. I ja bym się źle czuł w takiej konwencji i publiczność też. Myślę, że moja publiczność widziała na wideo i wie, co działo się w muzyce w latach 70. Mogli oglądać to z podziwem, ale obecnie nie spodobałyby im się przebieranki.

Czyli Pana zdaniem zmieniła się publiczność i jej wymagania?

Oczywiście.

A jakby scharakteryzował Pan swoją publiczność?

W Polsce moja publiczność jest najmłodsza. Duża większość przybywających to ludzie, których w latach 70. jeszcze nie było na świecie. Nie mają prawa pamiętać wczesnego Genesis, tamte utwory znają jedynie z nagrań. Mogą jednak znać późniejsze Genesis - to z lat 90., kiedy ja byłem członkiem grupy. Moja publiczność poza Polską jest bardziej zróżnicowana, na koncerty przychodzą zarówno bardzo młodzi ludzie jak i osoby pamiętające szalone występy Petera Gabriela w latach 70.

Zastanawiał się Pan kiedyś co legendy Genesis takie jak Peter Gabriel, Steve Hackett czy Phil Collins myślą o Genesis Classic?

Nigdy nie byłem tym specjalnie zainteresowany. To co robię, robię dla siebie i dla swojej publiczności, a nie dla nich, choć bardzo ich szanuję i uważam za genialnych artystów. Zresztą, prawda jest też taka, że muzycy bardzo rzadko wypowiadają się na temat twórczości innych muzyków. A twórcy Genesis są typowymi brytyjskimi gentlemanami, więc zachowują się według pewnych ustalonych zasad. W istocie, nigdy nie dowiesz się od nich co naprawdę myślą o tobie czy o twojej twórczości. Brytyjski gentelman nigdy ci nie powie, co naprawdę czuje.

Zauważyłam, że Pana piosenki, i mówię teraz zarówno o utworach nagrywanych z Genesis jak i tych z innych ścieżek Pana kariery, cechuje kontrast. Czym bardziej energetyczna, żywiołowa, zwariowana muzyka, tym poważniejszy i bardziej przytłaczający tekst. Mam rację?

Chyba tak. Muszę przyznać, że zawsze lubiłem kontrast w sztuce.

Dlaczego w ten sposób tworzy Pan swoją muzykę?

To, co najtrudniejsze, wymaga największych pokładów energii. Poza tym, moim zdaniem, muzyka powinna stawiać wyzwania, sprawiać, że ludzie zaczynają myśleć. Powinna być środkiem do przekazywania myśli i uczuć, dzielenia się i przekonywania do swoich racji.

Czyli uważa Pan, że za pomocą muzyki można zmienić świat?

Muzyka powinna być także rozrywką, ale przede wszystkim - ma ogromną moc wpływania na ludzi. Za jej pomocą można zabierać komfort, sprawiać, że słuchacze nie czują się już tak przyjemnie ze sobą, ze swoimi czynami, myślami. Można wytykać ludziom błędy i dzięki temu zmieniać ich światopogląd. Słuchacze mogą zacząć myśleć o tym, o czym chcesz by myśleli i czuć to, co chcesz by czuli. Kiedy piszę nowe utwory, zawsze powtarzam sobie, że muszę mieć w sobie "pasję do prowokowania". Na swojej najnowszej płycie "Chasing Rainbows" śpiewam o kryzysie z 2008 roku i tym co wywołał - powszechniejszy brak pracy, biedę. Staram się, by moja muzyka była aktualna, dotyczyła tego, co dzieje się we współczesności. Nie wiem, czy za pomocą muzyki można zmienić świat, ale wiem, że muzyka to całe moje życie. To nie jest coś co ja robię, tylko coś czym jestem. Biorą ją bardzo na poważnie.

Co jest w takim razie dla Pana najważniejsze przy tworzeniu nowych utworów? Czy właśnie tekst?

Wszystko jest dla mnie bardzo ważne. Najważniejsi są chyba ludzie, którzy przychodzą mnie słuchać i którzy ze mną grają. Czasem rozmawiam z widzami po koncertach, wymieniamy się uwagami. Bardzo istotne są te często pomijalne aspekty tworzenia muzyki, na przykład jakość dźwięku, sposób wydania albumu. Muszę powiedzieć, że epizod z Genesis nauczył mnie szacunku, do wszystkich ludzi, którzy przyczyniają się do powstania muzyki i do ich ciężkiej pracy. Ja swój sukces osiągnąłem właśnie ciężką pracą, nie jestem ani radiowym ani telewizyjnym artystą. Gdybym był, tworzyłbym pewnie trzyminutowe piosenki - według standardów niektórych stacji telewizyjnych ludzie nie są w stanie skupić się na dłuższych utworach - i pewnie byłbym teraz innym człowiekiem.

Wielu muzyków z Pana zespołów to bardzo młodzi ludzie grający muzykę klasyczną. I wielu z nich jest z Polski, to przypadek?

Nie, to nie jest przypadek. Już od kilku lat mieszkam w Polsce, w Poznaniu. Kiedy się tu przeprowadzałem, miałem kilkuosobowy zespół, który był tworzony przez szkockich rockmanów. Grało nam się bardzo dobrze, ale postanowiłem poszukać nowych wyzwań. Chodziłem na liczne koncerty i zauważyłem, że w Polsce jest naprawdę bardzo wysoki poziom wykonawstwa muzyki klasycznej. Zresztą, cała wschodnia Europa słynie z posiadania doskonałych orkiestr. Muszę przyznać, że lubię pracować z młodymi muzykami, zwłaszcza tymi wybitnie uzdolnionymi. W swoim zespole mam na przykład Darka Tarczewskiego - pianistę, który gra nie tylko klasycznie, ale także jazzowo. Dzięki niemu nasze utwory nabierają niezwykłego wyrazu. Kiedy koncertujemy, nie tylko w Polsce, ale na całym świecie, ludzie mówią, że widzą, iż jesteśmy naprawdę zgranym zespołem. To prawda, dogadujemy się wyśmienicie, wspólne granie przynosi nam wiele radości. Wielu mężczyzn zwraca uwagę na urodę skrzypaczek z naszego zespołu. Faktycznie, nie tylko grają, ale także wyglądają wspaniale.

A co sądzi Pan o współczesnej polskiej muzyce nieklasycznej? Czy w ogóle jej się Pan przysłuchuje?

Tak, oczywiście, mieszkam tutaj i słucham tego, co mnie otacza. W Polsce jest wielu popowych artystów, na których należy zwrócić uwagę, na przykład na Patrycję Markowską. Bardzo lubię Annę Marię Jopek tworzącą jazz. Jest bardzo wiele dobry zespołów, dobrych pianistów. W ogóle, muszę powiedzieć, że Polska to doskonały kraj dla artystów, nie tylko dla muzyków.

Dlaczego?

Bo to jest miejsce, które przynosi wiele inspiracji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Ray Wilson: Polska to doskonały kraj dla wszystkich artystów [WYWIAD] - Dziennik Łódzki

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki