Wczoraj kilka minut po godz. 9 rano do Wojewódzkiego Centrum Powiadamiania Ratunkowego na numer 112 zadzwonili przerażona matka 3-tygodniowego dziecka. Powiedziała, że synek nie oddycha i chyba też nie bije jego serduszo. Telefonista przyjął zgłoszenie i przełączył rozmowę do dyspozytora łódzkiego pogotowia ratunkowego.
Czas płynął a dziecko pozostawało bez pomocy. Niestety system wsparcia dowodzenia (SWD) nie działa jeszcze tak jak należy i przy każdym przekazywaniu lecenia z WCPR do dyspozytorni pogotowia, dane teleadresowe podawane są słownie przez telefon. Docelowo dane te mają być przekazywane elektronicznie, żeby zlecający wyjazd ambulansu nie musiał kolejny raz dopytywać zgłaszającą osobę o adres.
Mieszkanka łódzkich Bałut była tak przerażona, że gdy tylko potwierdziła adres zamieszkania, wydusiła jeszcze do słuchawki: - Nie oddycha mi dziecko. Serce mu nie bije, proszę pana... i rozłączyła się.
Wszyscy w stacji zdawali sobie sprawę, że czas jest teraz najważniejszy. Piotr Janczak, dyspozytor z Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego nie miał nawet możliwości spytać o szczegóły. Jednocześnie na miejsce wysłał specjalistyczny zespół ratownictwa medycznego. Ważna była każda minuta.
Dzięki systemowi identyfikacji numerów, udało mu się kilka sekund później oddzwonić do rodziców niemowlaka.
Bardzo szybko zorientował się w sytuacji medycznej malutkiego chłopca. Rozpoczął przez telefon szczegółowo instruować rodzinę, w jaki sposób mają prowadzić akcję resuscytacyjną. Już po pierwszych pięciu wdechach ratunkowych maleństwu zaczęło bić serce. Aż do przyjazdu ambulansu bliscy prowadzili zgodnie z instrukcjami dyspozytora sztuczne oddychanie i masaż serca. Zespół karetki reanimacyjnej był na miejscu po 5 minutach. Ratownicy z karetki przejęli reanimację. Po ustabilizowaniu oddechu i krążenia, zabrali niemowlę do szpitala im. Konopnickiej w Łodzi. Gdy przekazywali chłopca pod opiekę lekarzy w szpitalu pediatrycznym, było niestety w dalszym ciągu nieprzytomne.
- W przypadku zatrzymania krążenia lub oddechu ważne jest, aby reanimacja była podjęta jak najszybciej. Niestety bardzo często rodzice nie wiedzą, co zrobić - mówi Edyta Wcisło, przewodnicząca Polskiej Rady ratowników Medycznych. - W dodatku paraliżuje ich strach. Dyspozytor jest w stanie w takiej sytuacji zaangażować rodziców do udzielenia pierwszej pomocy dziecku.
Prócz ryzyka związanego z zatrzymaniem krążenia i oddechu u dziecka, najważniejszym będzie wyjaśnienie dlaczego doszło do zagrożenia życia chłopca.
Piotr Janczak pracuje w ratownictwie od 8 lat. Pracuje też jako ratownik medyczny w zespole podstawowym. Codzienie udziela pomocy na terenie gminy Aleksandrów Łódzki. Gdyby zareagował w inny sposób, dziecko nie dostałoby drugiej szansy na życie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?