2 dni w Nowym Jorku
2 Days in New York
Francja/USA, 91 min.
reż. Julie Delpy
wyst. Julie Delpy, Chris Rock, Alexia Landeau, Albert Delpy
dystr. Kino Świat
"2 dni w Nowym Jorku" to kontynuacja "2 dni w Paryżu". Z tym, że zrealizowana ze znacznie mniejszym wdziękiem. Film nawet nieźle się zapowiada, jako konfrontacja wyobrażeń Francuzów o Ameryce i odwrotnie.
Marion, po rozstaniu z Jackiem, przeniosła się do Nowego Jorku, gdzie, przygotowując wystawę swoich fotografii, poznaje popularnego prezentera radiowego Mingusa. Ich związek rodzi się wśród płaczliwej opowieści Marion o braku seksu z poprzednim partnerem, konieczności ćwiczenia mięśni w celu wstrzymywania moczu i niewinnie wtrąconej uwagi o seksie oralnym będącym hobby zagubionej Fran-cuzki. Jak wiadomo, na punkcie takiego zestawu oszalałby z miłości każdy facet, a już szczególnie wykształcony, czarnoskóry, poukładany reprezentant purytańskiej Ameryki.
W ich igraszki, przerywane przez niezdające sobie sprawy z potrzeb dorosłych pociechy oraz zwracające kłaczki koty, wdziera się rodzina Marion z Paryża: jej ekscentryczny ojciec (w tej roli Albert Delpy, ojciec reżyserki), siostra o naturze nimfomanki i jej wyluzowany towarzysz. Na granicy goście zostają pozbawieni kilogramów przemycanych kiełbas i serów, bo przecież z czym jak z czym, ale ze swoją kuchnią żaden szanujący się Francuz rozstać się nie może. Owe specjały przemytnicy mieli poukrywane m.in. w majtkach i niestety do końca filmu powyżej majtek już raczej nie wyjdziemy...
Większość żartów kręci się w okolicy krocza: a to dziadek nie może się onanizować śpiąc w salonie, a to Mingus nie może sobie pobzykać, bo ciągle mu ktoś przeszkadza. Siostrze Marion wszystko się kojarzy, a jej chłopak chętnie by spróbował nowojorskiego "towaru", by później pokopulować z partnerką w łazience, używając przy tym grającej szczoteczki do zębów gospodarza. Ba, nawet gdy Marion spotyka się z mężczyzną w celach nie związanych z seksem, to i tak w pewnym momencie musi się mu rzucić na krocze, by spróbować odgryźć zawieszoną tam niecnie w woreczku jej niedawną własność. A wykład jest taki, że ludzie, którzy nie bzykają to normalnie nienormalni są...
W satyrycznym zapędzie Delpy zabrakło niestety instynktu, przewrotności i błyskotliwości. Każdy z tych żartów może i nawet byłby śmieszny, gdyby do dosadności dodać przenikliwość i wieloznaczność, o mądrości nie mówiąc. Nie potrafiła tego zrobić Delpy (dochodzą do tego kłopoty z konstrukcją filmu), nie potrafią też np. nasi panowie WF... W efekcie zarówno film, jak i panowie WF, stają się tym, co w założeniu chcieliby ośmieszać.
Film promowany jest hasłem "Woody Allen w spódnicy". Wyjdę na szowinistę, ale nowy film Julie Delpy pozostawia z odczuciem, że Woody Allen jest jednak znacznie inteligentniejszy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?