Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

RECENZJA: "Dzikie historie" [ZWIASTUN]

Dariusz Pawłowski
Gutek Film
Najlepiej jest nikogo nie wkurzać. Bo nigdy nie wiadomo kogo się wkurzy. Nie zawsze jednak można przewidzieć, co kogo nieziemsko wkurzy. Jedno jest pewne: drobna złość może wywołać lawinę agresji. A potem wszystko do nas wróci.

Kilka wersji niepowstrzymanej i narastającej wściekłości przedstawił w swoim filmie Argentyńczyk Damián Szifron, wsparty producencko przez samego Pedro Almodóvara. Zrobił to na tyle skutecznie, że "Dzikie historie" są już na krótkiej liście, obok naszej "Idy", filmów będących kandydatami do oscarowych nominacji w kategorii najlepszy film nieanglojęzyczny. Obraz zrobił furorę na festiwalu w Cannes i uznano go tam za jeden z najzabawniejszych filmów ostatnich lat. I rzeczywiście tak jest, choć to humor czarny jak espresso we Włoszech.

Szifron (co ciekawe, jego ojciec przyjechał do Argentyny z Polski w czasie II wojny światowej) ułożył swój film z sześciu nowelek. Jak to zwykle w takich wypadkach bywa, różnej jakości (choć nie schodzących poniżej poziomu), oddziałujących na różne gusta. Są wśród nich historyjki opowiedziane znakomicie, jak pierwsza, rozgrywająca się w samolocie, czy rzecz o specjaliście od materiałów wybuchowych. Są szalone, nieco w klimacie Tarantino (dziś gdy ktoś kogoś walnie młotkiem mówi się, że to Tarantinowskie) - taką jest historyjka o spotkaniu dwóch kierowców. Są też zdecydowanie "przeciągnięte", jak finałowe opowiadanie rozgrywające się podczas wesela. Całość jednak solidnie trzyma się założonej koncepcji, ma niezłe tempo, nie wypada z ram, wszystko jest z pasją wyreżyserowane i bardzo dobrze zmontowane.

Twórca filmu dał również "pograć" aktorom - utrzymując ich w ryzach, tak, żeby żaden nie ukradł show, zarazem pozwalając im na dość dużą swobodę i prowokując do odwagi.

Brawura i prowokacja, które przyświecają całemu filmowi, musiały sprawiać Szifronowi dużą przyjemność, co jest mocno widoczne w samym scenariuszu, jak i sposobie przeniesienia go na ekran. Można odnieść wrażenie, że reżyser zawarł w nim cały szereg swoich frustracji - które też dręczą wielu z nas - i z rozkoszą pozwolił im eksplodować w filmie (co być może uchroniło obywateli nie tylko Argentyny przed ich wybuchem na ulicy). Nie jest to jednak wyłącznie demolka, ale świadome i wbrew pozorom całkiem wnikliwe zwrócenie uwagi na wiele problemów coraz trudniejszej rzeczywistości.

W filmie "wychodzą z siebie" niespełniony muzyk, gdy zebrał w życiu całkiem pokaźną grupę ludzi, którym ma co pamiętać; zdecydowana oczyszczać świat z "robali" kucharka; znudzeni i zniecierpliwieni kierowcy; inżynier umęczony bezduszną biurokracją; milioner postawiony pod ścianą; zbyt temperamentni, albo "zbyt mocno" się kochający młodzi. Ludzie, których nie podejrzewalibyśmy o brak kontroli, a których sporo wokół. Prowadzą swoje codzienne życie, zmagają z przeciwnościami, brną przez smutki i radości. Aż do chwili, gdy coś pęknie, gdy powiedzą "dość", gdy zrzucą z siebie cywilizacyjne ograniczenia i poczują przyjemność rebelii, zemsty, złamania schematów i zerwania więzów nieustannych gierek ze społeczeństwem.

Szifron ostrzega przed bestią tkwiącą w każdym z nas, ale i ją kusi. Widzi w destrukcji zagrożenie, ale i wyzwolenie. Pokazuje jej absurd, sprowadza do groteski, ale i nie kryje elementów oczyszczenia. Obnaża słabość człowieka, ale i prowadzi zestaw przypowieści o totalnej katastrofie do budującego finału.

Szifron pozwala sobie przy tym na dość odważny żart, chwilami makabryczny, potrafi drastycznie rozbić zbudowany przez daną opowieść nastrój. W tej kwestii jednak na szczęście granic nie przekracza, nie zamienia śmiechu w rechot. Nie stara się również moralizować, pouczać - jeśli już, to zdarza mu się raczej krytyka zachodniego kapitalizmu, zurzędniczałego systemu, pogardy i lekceważenia bliźniego. Celnie przy tym i efektownie. W jego rozbuchanych sytuacjach jest mnóstwo prawdy. Dzięki temu efekt jest tak przekonujący.

Człowiek to chodząca bomba - zdaje się przypominać Szifron. Trzeba uważać, żeby takiemu nie nadepnąć na "zawleczkę". Tylko czy zdajemy sobie, gdzie taką "zawleczkę" mamy sami?

OCENA: 4/6

DZIKIE HISTORIE
Argentyna/Hiszpania, komedia
reż. Damián Szifron
wyst. Ricardo Darín, Oscar Martínez

Księgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki