Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

RECENZJA: "Jobs" [ZWIASTUN FILMU]

Dariusz Pawłowski
Josh Grad (z lewej) i Ashton Kutcher w rolach komputerowych geniuszy
Josh Grad (z lewej) i Ashton Kutcher w rolach komputerowych geniuszy fot. monolith films
"Jesteś geniuszem, ale też dupkiem" - słyszy pod swoim adresem bohater prezentowanego od w piątku w kinach "Jobsa". To zdanie trafnie oddaje dwoistość natury Steve'a Jobsa, człowieka, który stworzył Apple - firmę komputerową z nadgryzionym jabłkiem w logo. Mam wrażenie, że robiąc film jemu poświęcony, Joshua Michael Stern przestraszył się obu tych skrajności.


Jobs, USA, biograficzny, reż. Joshua Michael Stern, wyst. Ashton Kutcher, Josh Grad, dystr. Monolith Films

"Jobs" jest porządnie zrobionym kinem: bezpiecznym, skonstruowanym zgodnie z elementarzowymi zasadami sztuki filmowej. Obraz otwiera sekwencja ze szczytu świata: w 2001 roku Steve Jobs jest legendą informatyki, właśnie pokazuje światu jeden ze swoich najbardziej rewolucyjnych wynalazków - iPoda. Później następuje retrospekcja i oglądamy jak do tego doszło. Wszystko w tym filmie "się zgadza", tylko nic szczególnego on nam nie mówi. I ani na chwilę nie wznosi się do półek, na które wdrapał się Jobs...

Stern skoncentrował się na faktach, i to wyłącznie tych dobrze znanych; niektóre zaś pominął, a szkoda (z filmu nie dowiemy się np., że to właśnie Jobs stał za sukcesem studia animacji Pixar). Brakło natomiast intrygującego i odważniejszego zagłębienia się w charakter bohatera, zbudowania na tej bazie uniwersalnego i oddziałującego przesłania, czegoś, co zostanie z widzem na dłużej.

Owszem, obserwujemy jak Jobs potrafił potraktować wszystko i wszystkich, którzy jego zdaniem przeszkadzali mu w osiągnięciu celu i zrealizowaniu wizji (łącznie z odrzuceniem własnego dziecka). Zostało to jednak ujęte dość gładko i pomieszczone w ramach "amerykańskiego snu" oraz hollywoodzkiego widzenia "buntowników". Nawet gdy ujrzymy dziwactwa Jobsa, to te łagodniejsze, jak zamiłowanie do chodzenia boso, niechęć do tracenia czasu na kąpiel i nagminne parkowanie samochodu na miejscu dla niepełnosprawnych. Przede wszystkim jednak filmowi zabrakło pasji i dążenia do perfekcji w szczegółach, które znamionowały stosunek Steve'a Jobsa do pracy.

Przy takim podejściu do tematu niewiele mógł zaproponować (i może dlatego nie najlepiej się sprawdził) Ashton Kutcher. Udało mu się zaobserwować i dobrze oddać mimikę oraz charakterystyczny sposób poruszania się i gestykulacji Jobsa. Nic do tego nie udało mu się jednak dodać. A opierając się tylko na zewnętrzności trudno stworzyć kreację. Znacznie więcej wydobył ze swojej postaci Josh Grad, jako współpracownik Jobsa o polskich korzeniach, Steve Wozniak, dając najlepszą rolę w filmie.

Ta dość tradycyjnie pomyślana produkcja niesie właściwie tylko jedną rysę na wizerunku amerykańskiego bohatera i społeczeństwa, do jakiego jesteśmy przyzwyczajeni. Oto widzimy, że dziś to będąc bezwzględnym draniem, egoistą i wspomnianym "dupkiem" odnosi się sukces. Wystarczy rozejrzeć się dookoła, by znaleźć potwierdzenie tej tezy. Jeżeli to rzeczywiście prawda, to nie jest to stan nieodwracalny. Ja jednak naiwnie wierzę, że to niepełna prawda. I czasem wolę kino, które mnie w tej naiwności utwierdza.

Lubisz oglądać dobre filmy? Dowiedz się, co jest emitowane w telewizji! Sprawdź program tv!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki