Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

RECENZJA: "Jupiter: Intronizacja" [ZWIASTUN]

Dariusz Pawłowski
Warner Bros. Entertainment Polska
W żadnej sytuacji nie wolno się załamać i zacząć nienawidzić swoje życie. Można bowiem należeć do lekko przerażającej rodziny, która napłynęła do Chicago ze wschodniej Europy (i wbrew pozorom nie są to Polacy), wstawać co dzień przed piątą rano i zajmować się sprzątaniem cudzych mieszkań ze szczególnie podkreślonym myciem toalet, a wszystko zmieni się w jednej chwili. Tuż przed naszym unicestwieniem spadnie bowiem z nieba kosmita i wytłumaczy nam, że należymy do rodu władców wszechświata. Lepsze niż Lotto.

Nowa produkcja rodzeństwa Wachowskich, niestety, pełna jest banałów, pseudofilozofii i absurdów, które łatwo wyśmiać. Można próbować poddać się konwencji kina science-fiction i niektórych wątków bronić, ale gdy dowiadujemy się, że pszczoły nie kłamią (wow!) i po interwencji genetycznej zostały przystosowane do tego, by rozpoznawać Władców (aż dziw bierze, po co ta cała filmowa aparatura, skoro wystarczy podejrzanych wrzucać do ula), ręce (szkoda, że nie skrzydła) opadają. Ci, którzy będą się jeszcze jakoś utrzymywać na powierzchni, na dobitkę otrzymają naprawdę "niezłą" prawdę na temat wyginięcia dinozaurów oraz głębię przekazu w rodzaju: czas jest największą wartością i najlepszą walutą, tylko kolejne lata warto kupować. Tak, po tym można już tylko opaść łagodnie na dno.

Fani gatunku znajdą w filmie Wachowskich niemało inspiracji, zapożyczeń i cytatów (również z dzieł Andy'ego i Lany). Nie można jednak odebrać rodzeństwu wyobraźni - dużo tu efektownych scen, a przede wszystkim imponujących detali fantastycznego świata, rozmaitych stworów, znakomitych kostiumów. Patrzy się na to nawet z przyjemnością, niektóre szczegóły dojrzy się zapewne dopiero podczas kolejnego oglądania filmu. Co prawda, efekty dźwiękowe zagłusza zgrzytanie własnych zębów z powodu powalającej liczby zaprzeczeń prawom fizyki, próżni i zdrowego rozsądku, ale widz z odpowiednio dużym ładunkiem dobrej woli może to przeboleć. Jeśli przy tym zniesie to, co wyczyniają bohaterowie w przestrzeni kosmicznej, łatwość z jaką można zniszczyć bazę wielkiego Złego oraz fakt, że w Dobrego napastnicy - doświadczeni na wielu frontach łowcy - nie trafią nawet, gdyby strzelali z laserowego działa odpalonego trzydzieści centymetrów od jego twarzy, może się nawet dobrze bawić.

Wszystkie atrakcje wizualne nie rekompensują jednak największego mankamentu produkcji - kompletnie nieinteresującej fabuły. Trudno tu dać się "wciągnąć" w akcję, przejąć się losem któregokolwiek z bohaterów, wyczekiwać na to, co się za chwilę wydarzy. Nie dostajemy zajmującej historii, rozwiązania fabularne są nie tylko oczywiste, ale najzwyczajniej nudne i jeszcze ta wepchnięta siłą "nieziemska" miłość...

Nie pomagają aktorzy - "Jupiter: Intronizacja" to jeden z najmarniej zagranych filmów science-fiction ostatnich lat, w dodatku z fatalnie zbudowanymi postaciami. Tytułowa bohaterka jest nijaka, bezwolna i pozbawiona osobowości, a odtwarzająca ją Mila Kunis zdołała wyposażyć Jupiter jedynie w urodę. Channing Tatum zaś w każdej scenie jest taki sam, spośród gamy środków aktorskich wykorzystuje jedynie szczękościsk i przesłanie: "uwaga dziewczęta, jestem ciacho!", chociaż to właśnie o jego Caine'ie Wise'u mówi się w filmie co chwila, że jest skomplikowany. Na granicy śmieszności i parodii prowadzi swoją rolę Eddie Redmayne jako Balem Abrasax, choć i tak w tym gronie ma kilka "błyśnięć". Doświadczonemu Seanowi Beanowi przypadło tu tylko gadanie i opowiadanie przeszłości bohaterów, na przemian z drętwymi frazami, "robiącymi" za mądrości. Ciekawostką jest epizodyczny udział Terry'ego Gilliama w nawet zabawnej i satyrycznej (choć do całości zupełnie nie pasującej) sekwencji urzędniczej.

Aspirujący do burzy fantazji film Wachowskich przynosi właściwie odwrotny wniosek: oto jako ludzie się nie zmienimy i niczego nowego nie wymyślimy. Obojętnie jak wielkie połacie kosmosu obejmiemy w posiadanie i jak wiele drzwi przestrzeni i czasu sobie otworzymy, pozostaniemy istotami złaknionymi bogactwa i władzy, gotowymi wykorzystać wszystko i wszystkich, by taką pozycję zdobyć, a jeszcze bardziej utrzymać. Niezależnie jak dalece rozwiniemy swoją naukę i technikę oraz jak odległe światy sobie wyobrazimy, i tak wykreujemy jedynie to, co wiąże się z naszymi doświadczeniami i naszymi ograniczeniami. Wiecznie będziemy się borykać z tymi samymi wartościami i pragnieniami, ciągle będziemy musieli się opowiadać po którejś ze stron, które w uniesieniu będziemy nazywać dobrem i złem, miotać między marzeniami i dojmującą rzeczywistością. Ale może gdyby tak nie było, miast ludźmi pozostalibyśmy jedynie karmą?

Człowieczy umysł bez barier? Raczej z mnóstwem pułapek.

OCENA: 2/6

JUPITER: INTRONIZACJA
USA, s-f
reż. Andy Wachowski i Lana Wachowski
wyst. Mila Kunis, Channing Tatum

Księgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki