Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

RECENZJA: Kontrabanda [TRAILER]

Dariusz Pawłowski
UIP
Jeżeli szukamy w kinie oryginalności, trzeba zostać w domu. Jeśli jednak lubimy przetwarzanie ogranych schematów i zapożyczenia z różnych gatunków, to "Kontrabanda" może być nawet znośna.

Kontrabanda

USA/Wlk. Brytania, thriller, 109 min.
reż. Baltasar Kormakur
wyst. Mark Wahlberg, Kate Beckinsale, Ben Foster, Giovanni Ribisi, Diego Luna
dystr. UIP

Film w reż. Baltasara Kormakura to remake islandzkiej produkcji "Reykjavik-Rotterdam". Kolejna historia o tym, że z własną mroczną przeszłością nie jest łatwo zerwać.

Przemytnik Chris Farraday porzucił przestępczą działalność na rzecz spokojnego życia z rodziną. Gdy jego szwagier, Andy, wpada w kłopoty, przemycając narkotyki na zlecenie bezlitosnego Briggsa, Chris zostaje zmuszony do spłacenia długu Andy'ego oraz do powrotu do dawnego zajęcia. Wspierany przez przyjaciela, Sebastiana, mężczyzna kompletuje ekipę, z którą wyrusza do Panamy. Sytuacja oczywiście szybko się komplikuje. Chris musi stawić czoło brutalnym handlarzom narkotyków, policji i płatnym zabójcom - zanim jego żona Kate i synowie staną się celami dla niebezpiecznych ludzi.

Akcja płynie wartko, oczywiście od początku wiemy, kto w finale ma się okazać dobry a kto zły, i kto ma wygrać - kwestia jest tylko w tym jak. Wszystko zostało poskładane z dobrze znanych klocków, po hollywoodzku zostało też uproszczone, z minuty na minutę coraz silniej zaprzeczając rozumowi.

Chris potrafi przez granicę przemycić wszystko, samą swoją obecnością sprawia, że nikt nic nie widzi. Jak trzeba, to da komuś w nos, ale potrafi również przytulić (najczęściej żonę). No i podkreśla na każdym kroku, że najważniejsza dla niego jest rodzina. Tylko własna rzecz jasna.

"Kontrabanda" nie będzie za nami "łazić", wyparuje z głowy natychmiast po seansie. Okazało się również, że świat przemytników nie jest równie malowniczy dla kina, jak wiele innych przestępczych "zawodów". Wdzięku tu za grosz, może dlatego, że Kormakur potraktował swoją opowieść niezwykle poważnie, nie bawiąc się w żadne puszczanie oka do widowni. Z drugiej strony może to i dobrze, bo czy w końcu w każdym hollywoodzkim filmie musi być wszystko, łącznie z "robieniem sobie jaj"?

Trzymanie się tego, co pewne, sprawiło również, że nie mieli tu za wiele do pogrania aktorzy. Poza udowodnieniem zawodowstwa i odebraniem należności z kasy. Czy w takim przypadku, nie dostając niczego nowego, widzowie również powinni zawodowo odbierać kasę za bilety?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki