Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

RECENZJA: "Kupieckie kontrakty"

Dariusz Pawłowski
W spektaklu, kobiety w garniturach wypruwają flaki z męskiego kapitalizmu
W spektaklu, kobiety w garniturach wypruwają flaki z męskiego kapitalizmu Tomasz Dubiel
Spektakl "Kupieckie kontrakty" warszawskiego Teatru Dramatycznego, do tekstu Elfriede Jelinek i w reżyserii Pawła Miśkiewicza, przyjechał do jednego z pałaców "Ziemi Obiecanej" na XIX Międzynarodowy Festiwal Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych, by wezwać do rewolucji.

Ech, daliśmy się zaprowadzić w ciemną głębię miejsca zwanego "czterema literami". W dodatku pozwoliliśmy się powieść tam z radością i szczerym przekonaniem, że to dla naszego dobra. Ba, większość ciągle tkwi w przekonaniu, że jest tu zielono i pachnie fiołkami. Spektakl "Kupieckie kontrakty" warszawskiego Teatru Dramatycznego, do tekstu Elfriede Jelinek i w reżyserii Pawła Miśkiewicza, przyjechał do jednego z pałaców "Ziemi Obiecanej" na XIX Międzynarodowy Festiwal Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych, by wezwać do rewolucji. A kopnąć to wszystko w... ciemność!

Tekst Jelinek to wielki lament, ale podszyty żarliwością i pragnieniem otrząśnięcia się, zmiany, powrotu do humanistycznej wizji budowania społeczeństwa. Autorka z pasją i złością odnosi się do współczesnych strategii ekonomicznych, do kryzysu, do zniewolenia przez pieniądz i finansowych struktur tworzących tzw. rynek, które to niewolnictwo pogłębiają. Jednak znacznie większą jej wściekłość wywołują owcza (z przeproszeniem owiec) bezmyślność i pęd całych mas za tym, co modne, co nam wmówione, co ma nas ulepszyć, a jedynie nas ujednolica. To krzyk w świecie, w którym już nie ma dylematu "mieć" czy "być". Pytanie brzmi tylko jak pomieścić to wszystko, co "trzeba" mieć.

Żar Jelinek wyśmienicie pomieścił Paweł Miśkiewicz w swoim kameralnym właściwie przed-stawieniu. Wpierw czyni z widzów drobnych akcjonariuszy przedsięwzięcia, mającego przynieść im kokosy, by za moment wezwać ich na walne zgromadzenie, które ma im uświadomić, że są idiotami, a ich wartość wynosi nic, zero, nul. Następnie spektakl przypomina skok na bungee, z tym że z liną na tyle długą, byśmy nie zdołali uniknąć grzmotnięcia o "glebę". Aż do finałowego szaleństwa, gdzie "naturalną" konsekwencją naszych decyzji, które doprowadziły do utraty wszystkich pieniędzy, jest unicestwienie własnej rodziny.

Miśkiewicz pozwala precyzyjnie wybrzmieć apelowi Jelinek, dokładając wiarę, że nawet jeżeli jest za późno, to i tak trzeba o tym mówić i przypominać oczywistości. Świetnie wpisują się w tę energię aktorzy (Katarzyna Figura, Anna Gorajska, Natalia Kalita, Anna Kłos-Kleszczewska, Krzysztof Ogłoza i Stanisława Celińska na wideo) dając widzom niemal fizycznie odczuć kopanie się z ułudą kapitalistyczno-korporacyjnego raju.

Jedyna "trudność" z tym znakomitym przedstawieniem to myśl, że u nas jest ono na razie awangardowe. My chyba ciągle jesteśmy na etapie przekonania, iż panujemy nad swoim życiem, wiemy co jest słuszne, uśmiechnięci telewizyjni gadżeciarze mają rację, a cała ta opowieść to nie o nas. Choć może jednak...?

Damy ci więcej - zarejestruj się!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki