Kwartet
Quartet
Wlk. Brytania, 90 min.
reż. Dustin Hoffman
wyst. Maggie Smith, Tom Courtenay
dystr. Best Film
Na swój reżyserski debiut Hoffman wybrał materiał bezpieczny, ale też efektowny i budujący. Sięgnął po znaną i z polskich teatrów (m.in. ze Zbigniewem Zapasiewiczem, Januszem Michałowskim, Mają Komorowską i Zofią Kucówną w obsadzie) sztukę Ronalda Harwooda "Kwartet", zaprosił wyśmienitych brytyjskich aktorów i po prostu pozwolił im grać. To, co zostawił od siebie, to ironiczne spojrzenie na starość człowieka już w podeszłym wieku, który z uśmiechem zapewnia: "jeszcze w zielone gramy...".
Tytułowy kwartet spotyka się w domu spokojnej starości dla emerytowanych muzyków. Starość to, jak to u artystów, bardziej szalona niż spokojna, przepełniona wspomnieniami własnej świetności. Cissy, Wilf i Reggie żyją już w tej rzeczywistości jakiś czas, pewnego dnia dołącza do nich Jean, niegdyś wielka dama operowej sceny. W tym składzie zasłynęli wybitnym wykonaniem kwartetu z III aktu "Rigoletta"; teraz pensjonariusze domu, w którym spędzają jesień życia, przygotowują się do dorocznej gali z okazji urodzin Verdiego i rodzi się pomysł, by wielka czwórka jeszcze raz stanęła razem na scenie.
Oczywiście to nie może być takie proste: Wilf jeszcze myśli o jednym, Cissy traci pamięć, Jean zaś jest przekonana, że śpiewanie w ich wieku to żenada, w dodatku okazuje się, iż kiedyś zdradziła i złamała serce Reggie'go...
"Kwartet", jak życie, przebiega między radością a goryczą, ale zarazem, jak kino, zmierza do pozytywnego przesłania. Ten profesorsko napisany tekst Hoffman wyreżyserował równie precyzyjnie, choć konwencjonalnie. To jednak akurat atut tego obrazu, bo bez poszukiwania zaskakujących rozwiązań działa tak, jak powinien działać, przynosząc zabawę, wzruszenie i nadzieję, że nic się nie kończy i nigdy nie jest za późno.
Hoffman - świetny aktor, zrobił czysty, aktorski film. Wziął mistrzów (Maggie Smith, Pauline Collins, Tom Courtenay, Billy Connoly, Michael Gambon), którzy grają wybornie, nieprzyćmieni popisem wizji reżysera. Dodał "smaczki", np. w postaci prawdziwych gwiazd muzyki w rolach pensjonariuszy, w dodatku takich, które potrafiły pośmiać się same z siebie (z Dame Gwyneth Jones na czele). Jest też "smaczek" polski - nasi rodacy pracujący jako personel domu emerytowanych artystów...
Przede wszystkim jednak Hoffman "wpuścił" w ten obraz jesieni życia mnóstwo inspirującej energii. Wiemy bowiem, że życie jest parszywe, samotność przerażająca i sprowadzająca obłęd, a starość się panu Bogu nie udała. Jakkolwiek to jednak banalnie nie brzmi, do końca z naszego bycia możemy "wycisnąć" mnóstwo piękna. I tylko działa nie może to sprawić. Nie warto umierać przed śmiercią.
Planujesz spędzić wieczór w domu przed telewizorem? Nie wiesz, co obejrzeć? Sprawdź program tv!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?