Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

RECENZJA: "Łódź Story" w Akademii Muzycznej w Łodzi

Łukasz Kaczyński
Dariusz Kulesza/Akademia Muzyczna w Łodzi
Prapremiera musicalu Włodzimierza Korcza, napisanego na zamówienie Akademii Muzycznej w Łodzi, ściągnęła do nowej sali koncertowej przy ul. Żubardzkiej tłumy (w tym Zbigniewa Wodeckiego i Alicję Majewską). Dla studentów wydziału wokalno-aktorskiego, chóru i orkiestry był to dzień wyjątkowy.

Libretto krakowskiej poetki Moniki Patryk wykorzystuje narzucający się musicalowy schemat o mieście, do którego lgną ludzie w poszukiwaniu szczęścia. Wśród nich są Ewa i Magda, tkaczki, dwie główne postaci. Bardziej "łódzkie" byłyby prządki, ale to akurat drobiazg. Musical jako taki ma własną, specyficzną logikę i prosta, czasem banalna historia jest jej częścią. Gorzej, gdy staje się naiwna i nieprawdopodobna.

Filozof (Jan Szurgot) oprowadza przyjaciółkę Ewę (świetnie przygotowana wokalnie Aleksandra Borkiewicz) po cmentarzu żydowskim i pokazuje grobowiec Izraela Poznańskiego. Chwilę później są już w Pałacu Poznańskiego, czyli "łódzkim Luwrze" (takich skrzydlatych słów wiele przeleci przez scenę), na balu u Karola (Mikołaj Trąbka), syna zmarłego "króla bawełny". W trudnej do określenia roli sproszono tam pracownice fabryki. Pomysł intrygujący, nawiązuje zapewne do pokazywanych w głębi sceny ujęć z "Ziemi obiecanej" Wajdy, ale jego wymowa rozmywa się. Tymczasem Karol, zakochawszy się w Ewie, pokazuje jej pałac i tłumaczy co to secesja. Tymczasem Magda "po nocce w fabryce nieśpiesznie wraca do domu", bo ujął ją wschód słońca.

Infantylne dialogi (i amatorskie projekcje wideo) to znak rozpoznawczy "Łódź Story", także po kolejnych epizodach z dziejów Łodzi fabrycznej przenosimy się w czasie i lądujemy w... Manufakturze. Na scenie wije się w szale zakupów młodzież, ale słów śpiewanej gremialnie piosenki nie można zrozumieć. Finałowe "Król jest nagi" każe domyślać się ironii. Taka próba opowiedzenia o mieście przez historię jednego miejsca ma sens, jeśli unikać banałów. Inaczej zaczyna mówić o jednym obrazie i staje się ordynarną kryptoreklamą.

Masa krytyczna naiwności przekraczana jest kilka razy także dzięki nachalnemu piarowi, rodem z kupowanych przez urząd miasta artykułów w prasie zagranicznej. Oglądamy: lofty (do których wszedł syndyk, ale o tym nie ma ani słowa), lotnisko (które sukcesywnie traci kolejne połączenia) i inwestycje: budowę bliżej nieznanego pawilonu (czyżby zakładu pracy?). Szczytem obciachu jest wizualizacja stacji przesiadkowej przy trasie W-Z. Cóż, udział w tym miało Biura Promocji UMŁ (miasto dofinansowało produkcję).

Musical bronią energia młodych śpiewaków i muzyka Korcza, mająca wszelkie cechy rasowego musicalu, aluzyjnie odnosząca się m.in. do "Prząśniczki", oddająca huk tkackich maszyn. Piosenki ("Z łódeczki łódź", "Chcę się bawić") pozostają w pamięci, ale można sobie wyobrazić, zlecenie libretta Andrzejowi Poniedzielskiemu, który "czuje" Łódź. A także powierzenie reżyserii twórcy, który zaproponuje studentom nowoczesne myślenie o teatrze - ze sztampą w zawodzie przyjdzie im obcować nie raz. Twórcy, który nie zafunduje widzowi takich "smaczków", jak pląsy z szarfą schodzącej z witraża rzymskiej bogini Flory, której zmultiplikowane postaci wyglądają jak gejsze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki