Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

RECENZJA: „Maria Skłodowska-Curie” [ZWIASTUN]

Dariusz Pawłowski
Dariusz Pawłowski
Znakomitą decyzją okazał się wybór Karoliny Gruszki do roli Marii Skłodowskiej-Curie. Aktorka nie tylko przybliżała tę postać wspołczesnemu wodzowi, ale wypoasażyła ją w cały arsenał niuansów
Znakomitą decyzją okazał się wybór Karoliny Gruszki do roli Marii Skłodowskiej-Curie. Aktorka nie tylko przybliżała tę postać wspołczesnemu wodzowi, ale wypoasażyła ją w cały arsenał niuansów Kino Świat/Witold Bączyk
Na ekranach kin zagościła międzynarodowa produkcja filmowa „Maria Skłodowska-Curie”. Zrealizowana z rozmachem opowieść o wielkim naukowcu i silnej kobiecie w świecie mężczyzn.

Marie Noëlle, autorka międzynarodowej produkcji (do której duża część zdjęć powstała w Łodzi) „Maria Skłodowska-Curie”, zapowiadała, że pragnie pokazać „niewidoczną zza pomnikowej fasady kobietę z krwi i kości”. Mam wrażenie, że Maria Skłodowska-Curie, wbrew pozorom, godnego jej pomnika jeszcze nie posiada. Przynajmniej u nas.

Do rzeczywistości, w której przyszło żyć i pracować dwukrotnej laureatce Nagrody Nobla (jako jedynej kobiecie), Marie Noëlle przykłada współczesne spojrzenie. Paryż przełomu XIX i XX wieku to kraina koszmaru dzisiejszego feminizmu. Kobieta myśląca o karierze jest źle widziana, wykształceni panowie o jej dokonaniach mówią z lekceważeniem, dodając, że wszystko, co osiągnęła, zawdzięcza małżeństwu, temperament seksualny utrzymujący się po śmierci małżonka jest niemoralnością, a Francuska Akademia Nauk nie przestrzega parytetów w najdrobniejszym stopniu, nie posiadając w swoim gronie żadnej kobiety. Noëlle buduje obraz „kobiety walczącej”, świadomej swej wartości i zdeterminowanej, by osiągnąć postawione sobie cele. Zgrabnie kreśli tło, w którym porusza się główna bohaterka, wyraziście rysuje męskich bohaterów, rozstawiając ich szeroko po planszy rozmaitych typów: od zamkniętego na zmiany intryganta i seksisty profesora Emile’a Amagata (najbardziej wiarygodny z polskich aktorów grających tu cudzoziemców, m.in. dlatego, ze biegle posługuje się językiem francuskim) po otwartego na świat Pierre’a Currie (świetny, naturalny Charles Berling) czy zasadniczego Eugene’a Curie (majestatyczny Andre Wilms), z rozchwianym Paulem Langevinem pomiędzy nimi (energetyczny Arieh Worthalter). Rzuca w to środowisko Marię Skłodowską-Curie (wyśmienita, w dużej mierze „robiąca” film Karolina Gruszka), dając jej rys teraźniejszości, ponadczasowy apel o nieocenianie według schematów i oddzielanie w relacjach płci od rozumu, nie zawsze jednak ze świadomością, jak konsekwentnie przeprowadzić tę postać przez całą opowieść.

Film łamie się na dwie historie, które niestety sobie nawzajem nie pomagają. Gdy w pierwszej, bardziej interesującej części, kibicujemy bohaterce w zmaganiach z przeciwnościami oraz zaczynamy doceniać jej moc i wyjątkowość, w drugiej nagle wpadamy w „objęcia” dość kiepskiego romansu, który jako wątek uzupełniający obraz Skłodowskiej-Curie był potrzebny, niepotrzebnie jednak Noëlle pozwoliła mu zdominować swoje przedsięwzięcie. Nagle to, co najbardziej porywające i znaczące w tej historii, co zarazem mogłoby stanowić najsilniejsze przesłanie. rozpływa się w dość standardowym konflikcie emocjonalnym. Noëlle „dopuszcza do głosu” seksualność Skłodowskiej-Curie, co samo w sobie jest piękne, ale nie działa jako uzasadnienie robienia filmu o tej osobowości. Romans Skłodowskiej-Curie z żonatym i posiadającym trójkę dzieci Paulem Langevinem przybiera tu postać udręczenia osób publicznych medialną nagonką i odarciem z prywatności, a wynikający z niego słynny list Marii Skłodowskiej-Curie do komitetu noblowskiego, w którym zwraca uwagę na konieczność oddzielania w ocenie człowieka życia osobistego od zawodowego, jest tu potraktowany marginalnie, choć i dziś mógłby on brzmieć doniośle i znacząco. Takich ucieczek w przeciętność (jak rozumiem, z zamiaru „odbrązowienia” postaci noblistki) jest tu zbyt wiele.

"Maria Skłodowska-Curie": premiera w kinie Helios w Łodzi [ZDJĘCIA]

Wspaniałą decyzją okazał się wybór wspomnianej już Karoliny Gruszki do tytułowej roli. Aktorka nie tylko przybliżyła swoja postać współczesnemu widzowi, ale przede wszystkim wyposażyła ją w cały arsenał znaczeń, emocji, niuansów charakteru. Jest słaba, gdy ulega swoim namiętnościom, silna, gdy musi zawalczyć o poważne traktowanie i swoją pracę. Bardzo precyzyjne aktorstwo prezentują też zachodnioeuropejscy aktorzy - obok już wymienionych warto zwrócić uwagę na dokładnych i trafnych w każdej scenie Malika Zidiego jako Andre Debierne i Marie Denernaud w roli Jeanne Langevin.

Nie zawsze pomagają narracji zdjęcia Michała Englerta. Idyllicznością podkreślają chwile szczęścia w życiu bohaterki, innym razem mienią się chaosem, przejmują inicjatywę, wpadają w eksperyment, wybijając z rytmu opowiadania i to nie w sposób ożywiający dla widza. Dobrze zaś się spisali scenografowie i autorzy kostiumów - łódzkie wnętrza prezentują się w tym antourage’u znakomicie.

CZYTAJ TEŻ: Film "Maria Curie" powstaje w Łodzi. Zobacz zdjęcia z planu

Maria Skłodowska-Curie, zanim ją zaczniemy „uczłowieczać”, chyba jednak najpierw potrzebuje efektownego filmu-pomnika, bo ciągle nie zdajemy sobie sprawę z jej wielkości i znaczenia, nadal za słabo istnieje ona w powszechnej świadomości bez męża, jako samodzielna jednostka. Kobieta, która nie bała się mężczyzn, a jednocześnie poddawała się swojej do nich namiętności. Na dorównujące jej kino musimy jeszcze poczekać.

OCENA: 4/6
Maria Skłodowska-Curie,
Polska/ Niemcy/Francja/Belgia,
dramat,
reż. Marie Noëlle

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki