Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

RECENZJA: "Na skraju jutra" [ZWIASTUN]

Dariusz Pawłowski
Warner Bros.
"Dzień Świstaka" zaplątany w grę komputerową. Ale będący dobrze skonstruowanym rozrywkowym spektaklem, wzorcowym blockbusterem. Czyli kino w sam raz na wakacje.

Tom Cruise już skutecznie wyprawiał kosmitów na tamten świat ("Wojna światów", "Niepamięć"), więc od początku kolejnej rozprawy powinniśmy być spokojni, że to najlepszy przedstawiciel Ziemian do spuszczenia łomotu kosmicznym najeźdźcom. Jednak tym razem aktorowi udało się lekko zakpić ze swojego wizerunku. Jego bohater, major Bill Cage, to zwykły karierowicz, leser i tchórz. Wojska skutecznie unikał już na studiach, później założył firmę reklamową, ale interes upadł, gdy wybuchła wojna z kosmitami. A wojna to krwawa i bezwzględna. Trwa już pięć lat i zdziesiątkowała całą Europę. Najeźdźcami, którzy stanęli naprzeciw ludzkości, są hordy niezwykle szybkich, obrzydliwych Mimików, w sobie znany sposób przewidujących kolejne posunięcia ziemskich armii.

Cage wstąpił do wojska, by zająć się jego promocją, nakłanianiem ludzi do wstępowania w szeregi sił zbrojnych oraz wzbudzaniem poczucia patriotyzmu i wspólnoty. Gdy trafia do Londynu, na tyły europejskiego frontu zachodniego, w przededniu operacji wojskowej, która ma zadać ostateczny cios przybyszom z kosmosu, jest przekonany, że jego zadaniem będzie wykreowanie poczucia sukcesu i zbudowanie pozytywnego wizerunku generała nadzorującego kampanię, w obliczu ofiar, które niewątpliwie trzeba będzie ponieść. Ale dowódca ma inne wobec niego plany... Cage trafia do frontowego oddziału, w dodatku zdegradowany do poziomu szeregowca. Pozbawiony wojennego przeszkolenia ginie w pierwszych minutach walki. Jak się jednak okazuje, nie oznacza to ostatecznego odejścia. Bill wraca do początku dnia, który już przeżył i który tak fatalnie się zakończył. I tak wielokrotnie...

Zapętlenie, w które wrzucają głównego bohatera twórcy filmu, przypomina ramy świeżo zakupionej komputerowej "nawalanki". Cage niczym gracz powtarza fragment, który już poznał, by dzięki temu, czego się nauczył, przejść na kolejny poziom. W doskonaleniu umiejętności podczas godzin przed codziennie rozpoczynaną bitwą pomaga mu doświadczona w bojach Rita, zwana w branży "Stalową Suką", dysponująca wspaniałym ciałem legendarna pierwsza użytkowniczka bojowego kombinezonu, który zastosowany powszechnie ma być gwarantem zwycięstwa.

Reżyser Doug Liman ("Tożsamość Bourne'a", "Mr. & Mrs. Smith") nie udaje, że schemat łamie, stawiając na tempo. Nie odpuszcza ani na chwilę, nie wdaje się również w pseudonaukowe uzasadnianie tego, co oglądamy, pozostawiając uzupełnianie niedopowiedzeń pomysłowości widza. Wzbogaca swój obraz całkiem sporą dawką humoru, także czarnego - i to na niezłym poziomie. Dzięki tym zabiegom nielogiczności nie rażą, a obawa przed znużeniem powtarzalnością okazuje się nieuzasadniona. Pozostaje czysta rozrywka i przyjemność z oglądania wojennych postępów majora Cage'a.

Choć film odnosi się do totalnej zagłady, Liman nie przytłacza widza nadmiarem efektów specjalnych, wizjami zdemolowanego świata czy szczegółową prezentacją kosmicznych stworów (Mimikowie to akurat najsłabszy element produkcji). Z pożytkiem dla całości koncentruje się na bliskich planach, bitewnej wspólnocie Billa i Rity, budowaniu relacji między skromnie zarysowanymi postaciami. Szczególnie udatnie wypada to w sekwencjach walk, podnosząc ich temperaturę.

Pomagają mu w tym aktorzy, dodając postaciom tyle, ile było można. Tom Cruise jako Cage i Emily Blunt w roli Rity tworzą bardzo trafnie dobraną parę, dobrze się ekranie wzajemnie stymulując. A znakomicie na drugim planie w roli starszego sierżanta Farella zaistniał Bill Paxton.

Mimo wszystkich zalet trudno uznać "Na skraju jutra" za film znaczący dla gatunku, który reprezentuje. Liman nie znalazł wyrazistego pomysłu na odświeżenie obranej konwencji - sama zabawa Cruisem to jednak trochę za mało, a próba zabawy kliszami nieco zbyt oczywista. Jego film nie trzyma zbytnio w napięciu, brakuje emocji, nie ma mowy o zaskoczeniach czy nowatorskich rozwiązaniach. Nie ma się za bardzo czym przejmować, kosmiczne zagrożenie sprowadzone zostaje do militarnej potyczki (błędem, moim zdaniem, była rezygnacja z cywilów). Sporo elementów sprawia wrażenie usztywniającego lęku przed zerwaniem z kanwą, łącznie z rozczarowującym brakiem oryginalności zakończeniem. Produkcja broni się na poziomie zabawy w kinie, lecz zaraz po seansie jej akurat życie kończy się bezpowrotnie.

Ważne, że znów się powiodło. W kolejne wakacje z pewnością ktoś ponownie ocali świat (i może nawet kolejny raz będzie to Tom Cruise). I to jest dopiero "Dzień Świstaka".

OCENA: 4/6

NA SKRAJU JUTRA
sci-fi, USA/Australia
reż. Doug Liman
wyst. Tom Cruise, Emily Blunt, Bill Paxton

Bilety na film można wygrać w konkursie na serwisie Łódź NaszeMiasto: Konkurs. Na skraju jutra - bilety do kina IMAX w Łodzi

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki