Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

RECENZJA: "Panie Dulskie" [ZWIASTUN]

Dariusz Pawłowski
Katarzyna Herman (Jasiewiczowa) i Krystyna Janda (Dulska) są elementem perfekcyjnie dobranej obsady filmu Filipa Bajona. Obie świetnie wyczuły zaproponowaną konwencję i klimat produkcji
Katarzyna Herman (Jasiewiczowa) i Krystyna Janda (Dulska) są elementem perfekcyjnie dobranej obsady filmu Filipa Bajona. Obie świetnie wyczuły zaproponowaną konwencję i klimat produkcji Kino Świat
Na ekrany kin wszedł nowy film Filipa Bajona- „Panie Dulskie” z Krystyną Jandą w roli głównej. Solidna wariacja na temat dramatu Gabrieli Zapolskiej i nieśmiertelnej „dulszczyzny”.

Nie powtarzać. Tych samych błędów, tych samych nieelegancji, tych samych rozczarowań. Nie przenosić do swojego życia wad, postaw i roszczeń, które przeszkadzały nam u naszych rodziców i dziadków. Nie być dla następców kopią tego, co bolało nas w poprzednikach. W iluż to rodzinach walczy się z przeszłością i podejmuje takie postanowienia. W iluż owa walka kończy się klęską. Bagaż nie do zdarcia. Dulszczyzna.

Aktualność dramatu Gabrieli Zapolskiej dostrzegł i Filip Bajon, postanowił jednak nie tylko przybliżyć go współczesnym widzom, ale podejść do materii w prowokacyjny sposób: rozpisał Dulską na trzy pokolenia, jednocześnie akcentując inne elementy kryjącego się za tym nazwiskiem zjawiska, niż powszechnie mu przypisywane. Mamy więc Dulską znaną z literatury, z początku XX wieku, w kanonicznej, ale i życzliwej interpretacji Krystyny Jandy. Potem idzie Dulska z roku 1954, osaczona rzeczywistością tuż po śmierci Stalina, zmęczona życiem i byciem córką takiej matki (dosadna Katarzyna Figura). W końcu pojawia się pokolenie trzecie, Dulska współczesna, egzaltowana i zapatrzona w siebie, reżyserka filmowa gotowa dla osiągnięcia sukcesu wyjawić skrywane tajemnice rodziny, bo „ekshibicjonizm jest wielkim moralnym osiągnięciem ostatnich lat, ponieważ zmusza do mówienia prawdy” (nieco przerysowana, nie do końca zasadnie, Maja Ostaszewska) - jej jedynym problemem jest to, że owych tajemnic znaleźć nie może. Odwiedza więc dawno nie widzianą matkę z Rainerem Dulskym (dobry drobiazg Władysława Kowalskiego), profesorem psychiatrii ze Szwajcarii, by przekonać się, że rodzina Dulskich ma wiele na sumieniu…

Zakłamanie, obłuda, dbanie o pozory, pranie brudów we własnym domu - wszystko to, co kojarzymy z „dulszczyzną” Bajon traktuje nie tyle jako mieszczańskie przywary i objawy kołtuństwa, co konsekwencje wiary w wyższe racje. Dulska-Janda trzyma całą rodzinę w garści, bo wierzy, że pilnowanie słabości zapewnia ład i spokój. Jednocześnie ma dla słabości swoiste zrozumienie i tolerancję, bo jest przekonana, że mimo niebezpieczeństwa skandalu „na wszystkie gazety” każde potknięcie da się naprawić. Bajon rysuje w niej pewną czystość i naiwność zamiast przebiegłości - do tego stopnia, że to ją, tę największą ponoć megierę, są w stanie podle oszukać ci, którzy mieli być przez nią „gnębieni”.

Reżyser i scenarzysta zarazem zgrabnie i płynnie rozpisuje swoją opowieść na różne epoki, w których się ona rozgrywa, mocno ulegając inscenizacyjnym walorom, wynikającym z jego pomysłu. Wszystko się tu pięknie uzupełnia - a gdy trzeba kontrastuje ze sobą, znakomicie zostały wyeksponowane detale (scenografia Anny Wunderlich - pierwsza klasa!), zmiana kostiumów zdaje się naturalna i świetnie podkreśla stałość blasków i cieni międzyludzkich relacji, niezależnie od okoliczności. Stawia się tu duży nacisk na klimat, urok wzięty ze starych zdjęć, powab i moc wielowarstwowych, meblowanych przez lata obrazami, drobiazgami i wspomnieniami mieszkań kamieniczników, które próbujemy teraz rewitalizować, co wychodzi nam tylko powierzchownie. Bajon daje tu błyskotliwy przykład reżyserskiego widzenia, a wszystko celnie mu fotografuje Łukasz Gutt.

Twórca filmu idealnie też skonstruował obsadę swojego filmu. Krystyna Janda doskonale czuje konwencję i bardzo dobrze wie, jak grać takie role, by zachwycić publiczność. Katarzyna Figura wywołuje dreszcze, gdy na jedną scenę porządkuje wokół świat i jego uczestników wobec UB-eckiego zagrożenia. Oprócz wymienionych Ostaszewskiej i Kowalskiego, przedni epizod daje Olgierd Łukaszewicz; wydobywa całą dwulicowość swojej postaci Katarzyna Herman; warto też podkreślić, iż pozwala się zauważyć „nasza”, bo nagrodzona przez łódzkich dziennikarzy świeża absolwentka Szkoły Filmowej, Barbara Wypych. A oglądamy jeszcze m.in. poprawnych Sławomira Orzechowskiego, Sebastiana Fabijańskiego i Mateusza Kościukiewicza oraz taką samą jak zawsze Sonię Bohosiewicz. Jako ciekawostkę warto odnotować sympatyczny dziecięcy występ Maliny Masłowskiej, córki pisarki Doroty.

Film Bajona jest przewidywalny, dlatego może nieco rozczarować tych, którzy poszukują w kinie wciągających opowieści, należy go raczej traktować jako wariację, ilustrację twórczego odczytania i rozwinięcia klasyki. Reżyser podjął też, na szczęście, humor Zapolskiej, dodając swoje złośliwości, m.in. na temat dzisiejszych polskich produkcji filmowych. Może nie stawia, jak autorka „Moralności pani Dulskiej”, lustra przed widzem, raczej bawi się formą, próbując lekko rozbroić kilkupokoleniowy bagaż, który - chcemy czy nie chcemy - na co dzień dźwigamy. I słusznie, bo brudy, które próbowała ukryć pani Dulska, są pyłkiem wobec tego, co w ostatnich latach udało się odkryć...

Panie Dulskie
Polska, komedia,
reż. Filip Bajon,
wyst. Krystyna Janda, Katarzyna Figura, Maja Ostaszewska

https://www.youtube.com/v/ULfJzd67fO0&autoplay=1

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo

Materiał oryginalny: RECENZJA: "Panie Dulskie" [ZWIASTUN] - Dziennik Łódzki

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki