Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Recenzja "Ptaki śpiewają w Kigali": Zło czeka na swoją chwilę

Dariusz Pawłowski
Dariusz Pawłowski
Na ekrany kin wszedł polski film „Ptaki śpiewają w Kigali” nawiązujący do ludobójstwa w Rwandzie. To ostatnie wspólne dzieło Joanny Kos-Krauze i zmarłego w 2014 roku Krzysztofa Krauze

Na ten film czekaliśmy niezwykle długo - prawie dziesięć lat. Joanna Kos-Krauze i Krzysztof Krauze podróżowali po Afryce, przez wiele lat przygotowywali się do tego projektu, zmieniał się scenariusz, pomysł na sposób opowiedzenia tej historii, kilka razy komponowano budżet (były nawet plany z amerykańskimi producentami oraz Nickiem Nolte’em w obsadzie). Temat stał się dla twórców osobistą emocją, wielokrotnie omówioną i przeanalizowaną relacją ze współczesnością, kondycją dzisiejszego człowieka. Napięcie autorów związane z przedsięwzięciem staje się mocno odczuwalne podczas projekcji. Pojawia się jednak również przekonanie, iż odważny w założeniu pomysł, by Europejczycy zagłębili się w kwestię ludobójstwa w Rwandzie, czyniąc wywołane nim traumy tym bardziej uniwersalnymi, „dźwigany” był zbyt długo, by na ekranie stworzyć zwartą opowieść.

Krauzowie ewidentnie uznali, że odtwarzanie na ekranie ludobójstwa, epatowanie nim, grozi banalizowaniem tragedii, sprowadzeniem jej do filmowej „atrakcji”. Wkraczają więc w ten świat już „po bitwie”, lecz w chwili, kiedy jeszcze słychać krzyk mordowanych, kiedy można wciąż poczuć zapach przelewanej krwi. Zbrodnia jest obecna, zło panoszy się za każdym rogiem, jednak autorów filmu bardziej interesuje to, co dzieje się potem z prześladowanymi, prześladującymi i świadkami porażających wydarzeń. W jaki sposób można żyć na tym „najpiękniejszym ze światów”, jeżeli tak łatwo zamienia się on w piekło...

By wzmocnić niepokój i podkreślić swój punkt widzenia, realizatorzy sięgnęli po radykalną, niewygodną formę, metodę operowania obrazem i narracją przywodzącą na myśl działania zmarłego przed kilku dniami Grzegorza Królikiewicza. Bo to i drapieżność, i silne operowanie przestrzenią pozakadrową, i niespieszne tempo. Nie zawsze to niestety działa, bo czasem forma wymyka się twórcom z rąk, film jest zbyt porwany, nie zawsze trafnie poskładany. Jak na mój gust, zbyt dużo tu też dopowiedzeń, zamieniania w banalne i płytkie sformułowania wypowiadane przez aktorów tego, co można było zniuansować, a zarazem obudować nowymi warstwami przy pomocy obrazu. Grzechem jest poza tym powierzchowne i płytkie wyłuszczenie źródeł tego, co się w Rwandzie wydarzyło. Czy naprawdę konstatacja, wypowiedziana przez jedną z bohaterek filmu, Annę, do wyjątkowo nieznośnego urzędnika: „Za ludobójstwo w Ruandzie odpowiedzialne były takie same białe chujki jak pan, tyle że wykształcone na Sorbonie!”, jest tym, co ma najpełniej oddać problem tej części Afryki?

Świetnie sfotografowany film kryje w sobie dotykającą grozę przyczajonego zła

Ważniejszym jednak od analizowania złożoności krwawego konfliktu między plemionami Tutsi i Hutu - kiedy to w ciągu stu dni zginęło około miliona osób - jest dla autorów filmu wniknięcie w pokiereszowaną psychikę jednostki, zastanowienie się nad ciemną stroną człowieka, przyjrzenie się urazom, ranom, rozpaczy, pragnieniu zemsty, ale i gotowości do przebaczenia. I pewnie dlatego bohaterkami „Ptaków...” zostały ostatecznie dwie kobiety, bo Krauzowie uznali, że przez ich perspektywę i emocjonalność opowieść o traumie stanie się mocniejsza, ciekawsza, bardziej przejmująca. Jedną z nich jest Polka, Anna, ornitolog, która przyjechała do Afryki, aby prowadzić badania nad spadkiem populacji sępów w Rwandzie. Gdy swoje żniwo zaczyna zbierać śmierć, Anna ratuje dziewczynę z plemienia Tutsi, Claudine, i pomaga ocalonej uciec do Polski. Po przylocie do kraju kobiety próbują otrząsnąć się z koszmarnych przeżyć, ale nie są w stanie wpisać się w rutynę codziennego życia. Po kilku latach Claudine decyduje się na powrót do ojczyzny. Anna postanawia wyruszyć w tę podróż wraz z przyjaciółką...

W nakreślonych przez autorów filmu ramach znakomite kreacje tworzą Jowita Budnik i Eliane Umuhire (obie nagrodzono w Konkursie Głównym tegorocznego, 52. MFF w Karlowych Warach). Aktorki nie tylko mocno wchodzą w swoje postacie, ale też czysto, energetycznie i delikatnie zarazem oddają wyjątkowość relacji pomiędzy Anną i Claudine, poszukujących oczyszczenia, wyzwolenia z przeszłości, a jednocześnie płacących za nią wysoką cenę. W dużej mierze dzięki nim ten nieprecyzyjny, chaotyczny film zyskał wymiar uniwersalny, domagający się od widza empatii, także w kontekście współczesnej, przepastnej rzeki uchodźców - ciągle chyba łatwiej nam ująć się za okrutnie doświadczoną, walczącą o swoją wolność i godność kobietą, niż za mężczyznami o posępnych twarzach.

Świetnie sfotografowany film (zdjęcia Krzysztof Ptak, Józefina Gocman i Wojciech Staroń) kryje w sobie dotykającą grozę. Zła, które niezależnie od kontynentu nieustannie czyha w przyczajeniu. I tylko czeka na swoją chwilę, by eksplodować. Nawet się nie zdążymy obejrzeć.

Ptaki śpiewają w Kigali, Polska, dramat, reż. Krzysztof Krauze, Joanna Kos-Krauze, wyst. Jowita Budnik | Ocena: 3/6

**

RESTAURACJA UTARTE CHRZANÓW. KUCHENNE REWOLUCJE CHRZANÓW. STARE MURY UTARTE KUCHENNE REWOLUCJE

**

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki