Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

RECENZJA: "Tymoteusz wśród ptaków" w Teatrze Lalek "Arlekin"

Łukasz Kaczyński
materiały Teatru Lalek "Arlekin"
Teatr lalek dla najmłodszych nie zawsze musi olśniewać mnogością scenicznych środków, zaskakiwać odkrywczością konwencji. Podobnie jak w teatrze "dla dorosłych" dobrze zrobiona farsa czy operetka nie przynoszą wstydu zespołowi, tak tradycyjny spektakl parawanowy nie musi kojarzyć się z tanimi widowiskami obwoźnymi prezentowanymi w szkołach na prowincji. Recepta jest zawsze ta sama: dogłębne zrozumienie istoty konwencji, tekst z najwyższej półki, odpowiedzialny reżyser i co najmniej dobre aktorstwo. Realizuje ją "Tymoteusz wśród ptaków", najnowsza premiera w łódzkim Teatrze Lalek "Arlekin".

Wydarzenie było okazją do uczczenia jubileuszu 55-lecia pracy reżyserskiej Stanisława Ochmańskiego, wieloletniego dyrektora łódzkiego "Arlekina", jednego z większych majstrów w dziedzinie przedstawień parawanowych.

"Tymoteusz wśród ptaków" to jedna z sześciu sztuk z misiem Tymoteuszem jako bohaterem przewodnim, napisanych z myślą o najmłodszych i według najlepszych tradycji bajkopisarstwa przez Jana Wilkowskiego. Historia jest prosta, ale językowa gracja tcha w nią dowcip, postaciom przydaje wyrazistości.

Pewnego dnia Tymek znajduje porzucone kukułcze jajo. Chce je wysiedzieć, lecz mieszkańcy lasu nie godzą się na zmianę ustalonego porządku rzeczy. Tymoteusz nie daje jednak za wygraną. Szuka kogoś, kto podjął by się zadania. Do akcji włącza się, dumny ze swej niedźwiedziowatości, Tata Tymka. Jednocześnie na jajo ostrzy sobie apetyt Lis, imając się najróżniejszych sposobów, by pyszna jajecznica nie przeszła mu koło nosa.

"Tymoteusz..." napisany jest z wyczuciem teatralnej sceny, co Ochmański bezbłędnie podejmuje. Akcja zachowuje rytm, a zmiany scen należytą płynność i dynamikę. Urozmaiceniem są świetne piosenki (mogłyby być wykonywane na żywo, choć efekt nie musiałby być równie dobry) i wpadająca w ucho muzyka Michała Makulskiego.

Scenografia Joanny Hrk zawiera prosty, ale jakże płodny pomysł. W miejsce drzew na parawanie widnieją pionowe liście. Odsłonięcie ich pozwala zajrzeć do gniazd, gdzie ptasi kolektyw oczekuje na wyklucie się potomstwa. Barwy są soczyste, a kształty i materiały użyte do wykonania scenografii dają wrażenie faktury obrazu, na który farba nakładana była grubą warstwą. Bez należytego oświetlenia wrażenie byłoby pewnie uboższe.

W przedstawieniu wykorzystane są lalki klasyczne jak idea parawanu: kukły i pacynki. Uznanie dla warsztatów plastycznych "Arlekina" jest w pełni uzasadnione - lalki prezentują się wspaniale. Ale niepowtarzalnymi osobowościami obdarzają je dopiero aktorzy.

Znakomite role przygotowali Waldemar Presia, Tomasz Pieczątkowski i Małgorzata Wolańska. Animowane przez nich postaci śmiało mogą walczyć o popularność z bohaterami filmów w stylu "Toy Story".

Lis (Presia ma rewelacyjny kontakt z młodym widzem) z pasją goni za kukułczym jajem, ale zamiast lęku jego machlojki budzą salwy śmiechu. Tata Miś (Pieczątkowski) poczciwością i prostodusznością dorównuje nawet Uszatkowi, a obdarzona zmysłem handlowym Kura Wolańskiej to kwintesencja dumnego kurzego charakterku.

Dobrze wyczuło konwencję młode pokolenie: Jerzy Dowgiałło (rezolutny Tymoteusz), Agata Butwiłowska (Sikorska) i Karolina Zajdel (Kukułka).

W "Arlekinie" czar parawanu, pozornie niedzisiejszy, działa nieprzerwanie.

Damy ci więcej - zarejestruj się!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki