Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

RECENZJA: Żelazna Dama [TRAILER]

Dariusz Pawłowski
Best Film
Wielka aktorka i mierny scenariusz. Niestety, zarówno Meryl Streep, jak i Margaret Thatcher zasługują na znacznie lepszy film.

Żelazna Dama

The Iron Lady
USA/Wlk. Brytania, biograficzny, 110 min.
reż. Phyllida Lloyd
wyst. Meryl Streep, Jim Broadbent, Olivia Colman
dystr. Best Film

To, że Meryl Streep potrafi zagrać wszystko, wiemy od dawna. Rola w "Żelaznej Damie" to wysokiej klasy potwierdzenie jej fenomenalnego talentu. Aż szkoda, że nie zagrała tu wszystkich ról (co nie znaczy, że towarzyszący jej aktorzy grają źle). Może nawet byłoby jeszcze lepiej, gdyby "zagrała" rolę scenarzysty.

Rzeczywiste dylematy i kontrowersje polityczne związane z premier Margaret Thatcher, a przede wszystkim ich dzisiejsza ocena i wpływ na współczesne uprawianie polityki, nie były dla reżyser Phyllidy Lloyd ("Mamma Mia!") najbardziej interesujące. Twórczyni filmu skoncentrowała się na sentymentalnej wartości opowieści o silnej kobiecie w świecie męskiej polityki; każąc nam wzruszać się ceną, którą musiała (?) zapłacić za swój sukces.

Już samo skonstruowanie filmu w formie retrospekcji dokonań życia cierpiącej na alzheimera starszej wdowy, wymusza współczucie i takie, a nie inne ustosunkowanie się do głównej bohaterki. Później reżyserka i scenarzysta już tylko trzymają się tej emocjonalnej nuty. Takie rozwiązanie ułatwia również rezygnację z trudnych czy bardzo kontrowersyjnych wątków - no przecież oglądamy wspomnienia cierpiącej na zaniki pamięci staruszki...

Lloyd tworzy raczej swoje wyobrażenie o Żelaznej Premier, niż rzeczywistą biografię. Fakty, które dostajemy, to te najbardziej znane i oczywiste. Wyraźnie też stara się nikomu nie zaszkodzić, a już najbardziej samej Thatcher. Oglądamy więc pozory przedstawiania różnych stron osobowości legendarnej Brytyjki, w postaci scen wyrzutów sumienia, chwil zwątpienia, prywatnej słabości po konieczności wkładania zbroi walczącej polityk na forum publicznym. Wszystko to jest przedstawione w sposób bezpieczny, nie przekraczający moralnych dylematów wykreowanych z poziomu kanapy. W zamian dostajemy jedynie ciepły i powierzchowny portret kobiety, która wykonywała jakąś tam pracę wcześniej zarezerwowaną dla panów. Oczywiście, dla widza z przymusem wzruszania się.

Na szczęście o występ w roli głównej poproszono Meryl Streep. I tylko z tego powodu warto było zrobić ten film. Aktorka tworzy nieprawdopodobnie świadomą kreację, panując nad każdym gestem, najdrobniejszym ruchem mięśni twarzy, barwą głosu. Opowiada o swojej bohaterce znacznie więcej, niż znalazło się w materiale, który dostała od twórców filmu. Ba, w swoim poszukiwaniu prawdy o powierzonej jej postaci odkrywa rzeczy, których zapewne sama Żelazna Dama nie była świadoma. Meryl Streep jako Margaret Thatcher jest lepsza niż Margaret Thatcher.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki