Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

RECENZJA: Życie Pi [TRAILER]

Dariusz Pawłowski
Imperial - Cinepix
Bohater "Życia Pi" szukał Boga wśród ludzi, a znalazł go na środku oceanu w towarzystwie zwierzęcia. W swoją niezwykłą wędrówkę wyruszał jako wyznawca hinduizmu, islamu i chrześcijaństwa, będąc przekonanym, że to pokoje tego samego domu. Zakończył ją jako przepełniony spokojem i miłością krzewiciel wiary w człowieka pogodzonego z Bogiem.

Życie Pi

Life of Pi
Chiny/USA, dramat, 127 min.
reż. Ang Lee
wyst. Suraj Sharma, Irrfan Khan, Tabu, Gerard Depardieu
dystr. Imperial - Cinepix

Opowiedz mi swoją historię - prosi pisarz, któremu brakuje tematu na powieść, dorosłego Pi Patela. Pi jest Hindusem, który stracił swoją rodzinę, by zyskać swoją duszę. Jego ojciec był w Indiach właścicielem zoo. Pewnego dnia, z powodu kłopotów finansowych, rodzina ze swoim zwierzęcym dobytkiem wyrusza w podróż morską do Kanady. Jednak sztorm zatapia ich statek. Pi udaje się przetrwać na szalupie ratunkowej z zebrą, orangutanem, hieną i tygrysem bengalskim...

To opowieść jest głównym "bohaterem" filmu. Opowieść zmieniająca tego, który ją usłyszy. Opowieść przynosi nam człowiek. Jest nieprawdopodobna, czy możemy zatem w nią uwierzyć? Jeśli nie potrafimy, możemy dostać drugą wersję, bardziej przyziemną. Co jednak jest piękniejsze: banał realizmu czy wiara?

Ang Lee zrobił film, zatem swoją opowieść zbudował obrazami. Niektóre są tak piękne, że zapierają dech w piersiach. Szczególnie gdy łączy ocean z niebem, znajduje czystość świata w wodzie, jednoczy człowieka, naturę i Boga. Być może infantylizuje w ten sposób to, co znajduje się w słowie, ale szczerze porusza. Sprawia, że łatwiej uwierzyć w opowieść piękniejszą. Nawet jeżeli zmusza nas do wiary oszustwem - przecież sam nie musiał szukać piękna po świecie z kamerą, skoro miał komputery...

Ang Lee wykazał się wrażliwością przedstawiając swoją olśniewającą opowieść nienachalnie, prosząc widza jedynie o otwarcie głowy (wspaniale wspiera go w tym piękna muzyka Mychaela Danny). Takie delikatne wprowadzanie widza w rzeczywistość zachwytu choć tylko w kinie dziś umożliwia pełnię doznań, to jednak w tymże samym kinie potyka się o wspomniany banał realizmu. W tym filmie trzeba się zatopić, a każde mlaśnięcie, stęknięcie, chichot, komentarz współczesnego kinowego widza z tego nastroju skutecznie wytrącają.

Jednak największe emocje wywołuje w filmie to, co jest też osią książki. Wielotygodniowa podróż przez ocean dwóch "przyjaciół", z których jeden w każdej chwili może skończyć w żołądku drugiego. Gdzie strach i ciągłe napięcie umożliwiają przeżycie, zmuszając do działania. Gdzie nieustanne zagrożenie staje się zarazem psychiczną podporą. Głębokie to, a jednocześnie jakie pierwotne...

Gdy po pięknej historii wrócimy na ziemię, nie mamy żadnego dowodu, iż to, co zobaczyliśmy i usłyszeliśmy, rzeczywiście się wydarzyło. Ale co jest w naszym życiu prawdą? Każdy musi odbyć własną podróż w tej sprawie. I każdy musi wybrać też tę opowieść, którą woli.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki