Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Referenda mogą zablokować trudne, a długofalowo niezbędne reformy, których Polsce brakuje

Błażej Lenkowski
Błażej Lenkowski
Błażej Lenkowski archiwum
Demokracja przedstawicielska w koegzystencji z gospodarką rynkową to system sprawowania władzy i organizacji społeczeństwa, który dał krajom świata zachodniego bezprecedensowy rozwój w połączeniu z równie niezwykłym z historycznego punktu widzenia poszanowaniem szans i podmiotowości obywatela.

W 1989 roku po latach niezwykle trudnej historii, m.in. komunizmu, tragedii wojen światowych, autorytaryzmu II RP - udało nam się rozpocząć tworzenie wymarzonego systemu. Ale już kilkanaście lat później wiele najaktywniejszych w życiu publicznym osób rozpoczęło drogę do - racjonalnie niezrozumiałej - ucieczki poza ten system.

Świetnym przykładem było zorganizowane w Łodzi spotkanie "Referenda dla obywateli" (organizator: INSPRO), w którym wzięło udział wiele organizacji pozarządowych i środowisk - od Krytyki Politycznej po Solidarność. Zasadniczym postulatem tych organizacji jest zwiększenie szans na organizowanie przez obywateli (czytaj organizacje pozarządowe lub organizacje wpływu) referendów w różnych sprawach.

Propozycje różnią się co do podejścia do spraw lokalnych czy ogólnopolskich - szczegóły na stronie INSPRO. Jednak wpisują się one w jasny trend - to nie politycy mają podejmować decyzje w wielu szczegółowych sprawach, tylko obywatele. Brzmi doskonale, ale niesie ogromne konsekwencje.

Po pierwsze: postulat zniesienia wymogu frekwencji dla ważności tematycznego referendum lokalnego może oznaczać, że w sprawach dla miasta kluczowych decydować będzie niereprezentatywna garstka osób, czyli przedstawicieli tychże organizacji.

Po drugie: decydenci przestają ponosić odpowiedzialność. Jeśli politycy podejmują błędne decyzje, w demokracji przedstawicielskiej możemy ich odwołać. Jakie konsek-wencje ponosi organizacja, która - mobilizując trzy procent wyborców - przeforsuje fatalne rozwiązanie? Żadnych.

Po trzecie - polityk, który wygrywa wybory i staje na czele instytucji, musi być odpowiedzialny za całość jej funkcjonowania. Musi ważyć, czy np. wybudowanie drogi x spowoduje, że nie będzie go stać na sfinansowanie obiadów dla biednych, zdolnych dzieci. Musi rozpatrywać hierarchie potrzeb i podejmować trudne decyzje. Przy referendach nie ma takiej perspektywy. Sprawa wydaje się słuszna, więc o nią walczymy, a ponieważ nie ponosimy odpowiedzialności za cały organizm miejski, państwowy czy instytucję - nie patrzymy, co będzie to oznaczało dla innych elementów tego organizmu, dla finansowania innych działań. Miarą sukcesu nie będzie zrównoważony rozwój miasta.

Podam radykalny przykład - sukcesem będzie namówienie ludzi, żeby sfinansować zacny pomysł obiadów dla biednych, zdolnych dzieci, inicjatorzy będą dumni, że wywalczyli tak wspaniałą sprawę. Nie będą martwić się ani nie poniosą odpowiedzialności za to, że przeniesienie finansowania na nowy cel będzie oznaczało zamknięcie ośrodka pomocy społecznej. To nie jest droga do sprawnego zarządzania czymkolwiek.

Jeśli ktoś chce decydować i rządzić, powinien być gotowy brać na siebie pełną odpowiedzialność. Na tym polega niezwykle ważna różnica pomiędzy partami politycznymi a organizacjami pozarządowymi. NGOS-y organizują wydarzenia kulturalne, społeczne, postulują rozwiązania, zajmują się lobbingiem. Jeśli to jest dla kogoś za mało, jeśli chce decydować i rządzić, to niech zapisze się do partii politycznej albo sam ją stworzy. Niech wygra wybory i weźmie pełną odpowiedzialność za rządzenie.

Jeśli gdzieś potrzeba zmiany, to potrzebne jest większe otwarcie systemu politycznego, a nie budowanie alternatywnego rządzenia. Idąc tą drogą, odbieramy politykom odpowiedzialność za ich czyny. Zawsze mają wówczas alibi - "to nie mój pomysł, ja to musiałem zaakceptować".

Na poziomie ogólnopolskim powszechne referenda mogą całkowicie zablokować trudne, a długofalowo niezbędne reformy, których i tak w Polsce bardzo brakuje. Bo czy ktokolwiek ma wątpliwość, jaki byłby wynik plebiscytu w sprawie podniesienia wieku emerytalnego? A przecież każdy, kto rozumie wagę zmian demograficznych, wie, że ta reforma jest niezbędna.

Partie polityczne w Polsce mają fatalny wizerunek. Słusznie. Należy jednak zadać pytanie, ile w tym winy polityków, a ile tych wszystkich zdolnych, aktywnych osób, które zamiast działać w bliskich sobie ideowo partiach, postanowiły obradować nad tworzeniem referendalnego, alternatywnego systemu sprawowania władzy…

Błażej Lenkowski
Autor jest politologiem, prezesem Fundacji Industrial (Liberte, Szósta Dzielnica, 4liberty.eu)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki