Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Reforma edukacji w Łodzi. Miasto grozi MEN prawnikami

Maciej Kałach
Maciej Kałach
Urząd Miasta Łodzi domaga się od MEN ponad 8 mln zł jako zwrot kosztów reformy. Kurator wytyka władzom Łodzi błędy. Wszyscy jednak zapewniają, że szkoły są gotowe do pierwszego dzwonka

3 mln 757,4 tys. zł – tyle kosztowało budżet Łodzi wprowadzenie rządowej reformy edukacji. A przynajmniej tak oszacował te koszty Tomasz Trela (SLD), wiceprezydent miasta odpowiedzialny za oświatę. W piątek przedstawił list do minister edukacji narodowej Anny Zalewskiej, w którym domaga się zwrotu tych pieniędzy z budżetu państwa. – Reforma, według MEN, miała być bezkosztowa, ale taka nie jest – stwierdził Trela.

W swoim piśmie podsumował, że „dla 73 podstawówek, a także dla: dwóch Zespołów Szkół Ponadgimnazjalnych, trzech Zespołów Szkół Specjalnych, dwóch Specjalnych Ośrodków Szkolno-Wychowawczych oraz Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego konieczne było kupienie mebli szkolnych, tablic oraz szaf na pomoce naukowe, co kosztowało 1.114.354 zł”.

**CZYTAJ TEŻ:

Reforma edukacji. Łódź nie będzie miała nowej siatki szkół

**

Trela wyliczył też, że „na doposażenie pracowni fizycznych, chemicznych i biologicznych w niezbędne pomoce dydaktyczne” miasto wydało 992,8 tys. 811 zł. Koszty te wynikają z wydłużenia szkoły podstawowej (w klasach VII i VIII nauczana będzie fizyka, chemia i biologia).

Łódzki magistrat do kosztów reformy oświatowej doliczył też wycenę zamieszania związanego z obniżeniem wieku szkolnego. Obowiązek posyłania 6-latków do szkoły wprowadził poprzedni rząd, obecny rząd decyzję w tej sprawie zostawił rodzicom. Rodzice zaś w zdecydowanej większości posłali 6-latki do przedszkola. „W 11 przedszkolach konieczne było zaadaptowanie nowych pomieszczeń, aby utworzyć w nich dodatkowe oddziały, co kosztowało 695.500 zł” – wyliczył Tomasz Trela.

Ale to nie wszystko. Wiceprezydent Łodzi zapowiedział wysłanie do MEN drugiego pisma – z żądaniem zwrotu odpraw dla zwalnianych nauczycieli (ok. 5 mln zł). Trela twierdzi, że zwolnienia są skutkiem reformy. Zagroził, że jeśli MEN nie zapłaci, magistrat będzie szukał „formuły prawnej na uzyskanie tych pieniędzy”.

**CZYTAJ TEŻ:

Reforma edukacji. Urzędnicy radzili zwalnianym nauczycielom, co robić w życiu

**

Co na te wyliczenia Łódzki Urząd Wojewódzki i kurator oświaty, które pilnują wdrażania reformy w naszym regionie?
W piątek o przygotowaniach do roku szkolnego mówili Karol Młynarczyk, wicewojewoda i kurator Grzegorz Wierzchowski. Podkreślili, że Łodzi zwrot z budżetu państwa się nie należy, bo władze miasta nie opracowały nowej siatki szkół, zakładającej m.in. łączenie wygasających gimnazjów z podstawówkami (gimnazja w Łodzi wygasną jako samodzielne szkoły).

– Lublin, który sieć opracował, otrzymał zwrot kosztów reformy w wysokości ok. 1 mln zł – poinformował wicewojewoda Młynarczyk.

Przypomnijmy, że Łódź nie przyjęła nowej siatki szkół w wyniku sporu magistratu z kuratorem. Kurator chciał, by większa liczba gimnazjów zmieniła się w nowe podstawówki. Magistrat stał na stanowisku, że szkoły postulowane przez kuratora będą stały puste, a ponadto kurator nie ma uprawnień, aby narzucać miastu liczbę nowych podstawówek. Tę opinię potwierdził sąd administracyjny.
Wicewojewoda przypomniał, że rząd w 2017 r. po raz pierwszy objął subwencją z budżetu państwa 6-latków w przedszkolach, co dało Łodzi 18 mln zł.

Dla uczniów i ich rodziców pocieszające jest, że i Trela, i Młynarczyk z Wierzchowskim zgodni twierdzą, iż placówki oświatowe zostały przygotowane do nowego roku szkolnego.

„Łódź jest gotowa do przyjęcia uczniów do klas VII w szkołach podstawowych” – napisał Trela w liście do MEN.

CZYTAJ TEŻ: Reforma oświaty. Kto na niej zarobi?

Reforma czy niż?
Władze Łodzi i kurator odnieśli się też do zwolnień nauczycieli. Tu także obie strony bardzo się różnią.

Wcześniej magistrat podawał, że zwolnionych zostanie 200 nauczycieli. Teraz wiceprezydent miasta twierdzi, że przez reformę oświaty etaty straci stu pedagogów.

Kurator z kolei podkreśla, że nauczyciele tracą pracę z powodu niżu demograficznego. Ponadto w woj. łódzkim są samorządy, które tak zaplanowały nową siatkę szkół, że zwolnień nie ma. Kurator przypomniał też, że na spotkanie zorganizowane przez magistrat dla zwalnianych łódzkich nauczycieli z pracownikami urzędu pracy przyszło tylko ośmiu pedagogów. A to – zdaniem kuratora – świadczy, że „zwolnieni przez reformę nauczyciele” nową pracę w szkole już znaleźli.

ZOBACZ |Wydarzenia minionego tygodnia w Łódzkiem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki