Reforma oświaty PiS. W Łodzi pracę straciło 153 nauczycieli

153 nauczycieli zwolnionych po ubiegłym roku szkolnym to liczba podana w piątek przez Tomasza Trelę, wiceprezydenta Łodzi, odpowiedzialnego za edukację. Oświadczył on, że magistrat domaga się od Ministerstwa Edukacji Narodowej zwrotu kosztów odpraw dla zwalnianych, czyli 3,2 mln zł.

Trela pytany, czy urzędnicy przeprowadzili szacunki zwolnień dla sytuacji, w której w życie nie weszłaby reforma oświaty, autorstwa MEN, odpowiedział, że na pewno nie byłoby zwolnień wśród nauczycieli wygaszanych gimnazjów (dotknęły 53 uczących dotąd w szkołach tego typu). Przypomnijmy, że, zdaniem MEN, reforma tworzy miejsca pracy, a likwiduje je niż demograficzny.

Jak twierdzą urzędnicy magistratu, za sprawą reformy pogłębił się problem „wędrujących nauczycieli”, czyli pracujących w więcej niż jednej szkole - aby poskładać godziny potrzebne do całego etatu. 338 nauczycieli robi to teraz w 2 placówkach, 103 - w 3.

Pokazane w piątek przez Trelę pismo do Anny Zalewskiej, szefowej MEN (z podpisem Hanny Zdanowskiej, prezydent Łodzi) to kolejny list do resortu. Na przełomie sierpnia i września obie strony już ze sobą korespondowały, bo władze miasta domagają się od MEN także zwrotu kosztów związanych z wdrażaniem rządowej reformy edukacji w mieście (czyli: m.in. zakupy mebli i pomocy naukowych do pracowni biologicznych, chemicznych i fizycznych). Trela wyliczył te koszty na prawie 4 mln zł. MEN nie zamierza tej sumy płacić i wskazuje, że Łódź mogła dostać część tych pieniędzy, gdyby wdrożyła tzw. sieć szkół (czyli m.in. włączyła wygaszające gimnazja do podstawówki). Prawnicy magistratu rozważają wytoczenie MEN procesu.

**

**