Co ciekawe, w I półroczu 2020 r. zmarło o ok. 6 tys. osób mniej niż w pierwszych sześciu miesiącach 2019 r. i o blisko 8,5 tys. mniej niż w I półroczu 2018. Zwraca na to uwagę prof. Piotr Kuna, pulmonolog, kierownik II Katedry Chorób Wewnętrznych Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.
- Należałoby porównać śmiertelność w marcu, kwietniu, maju, czerwcu, lipcu, sierpniu do śmiertelności w tych miesiącach w latach 2018 i 2019. Z danych, które posiadam, wynika, że ta śmiertelność była niższa w tym roku niż w minionych latach. I tłumaczymy ją tym, że lęk przed covidem spowodował próby utrzymania dystansu społecznego przez jakiś czas, mycie rąk, noszenie maseczek - generalnie zmniejszył liczbę infekcji wirusowych - mówi prof. Kuna.
- Ale pojawił się nowy problem. Wielu pacjentów ma od marca ograniczony dostęp do leczenia, jednostki ochrony zdrowia zbudowały bariery dla chorych. To się może teraz obrócić przeciwko naszym pacjentom i liczba zgonów zacznie rosnąć - ostrzega prof. Kuna.
CZYTAJ DALEJ>>>>
Duży wpływ na jesienny wzrost liczby zgonów mogło mieć także unikanie placówek służby zdrowia. Pacjenci, bojąc się zakażenia, rezygnowali z wizyty u specjalisty. O tym zjawisku niedawno alarmowali tomaszowscy onkolodzy, którzy zachęcali mieszkańców do korzystania z badań profilaktycznych, bo zwlekanie z nimi przez wiele miesięcy może spowodować, że nowotwór będzie już nieuleczalny.
Ponadto panująca obecnie sytuacja jest wyjątkowo stresogenna, a co za tym idzie osoby mające problemy z sercem, zwłaszcza starsze, mogą mieć dodatkowe kłopoty.