Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rektor UŁ: studenci będą spędzać więcej czasu na badaniach [WYWIAD]

Redakcja
Prof. Włodzimierz Nykiel
Prof. Włodzimierz Nykiel Krzysztof Szymczak/archiwum
Z prof. Włodzimierzem Nykielem, rektorem Uniwersytetu Łódzkiego, rozmawia Piotr Brzózka.

Jest Pan trochę jak Donald Tusk - na początku drugiej kadencji. Premier zaczął od niepopularnych decyzji, bolesnej dla wielu zmiany dotyczącej emerytur. A czy Uniwersytet czeka jakaś rewolucja za Pana sprawą?
Program na drugą kadencję składa się z dwóch części. Będzie i kontynuacja działań podjętych w pierwszej kadencji, i nowe elementy. Przeprowadziliśmy już głęboką reformę systemu zarządzania uczelnią. Przekazaliśmy kompetencje, ale także pieniądze na rzecz wydziałów, z poziomu uczelni. Ta reforma się powiodła, przyniosła dobre wyniki finansowe, zaowocowała też znakomitą postawą pracowników, która do tych wyników doprowadziła. W drugiej kadencji będziemy tę reformę kontynuować. Pogłębimy ją, wydziały również powinny opracować reguły na jakich zasadach będą przekazywać pieniądze katedrom, a także na jakich zasadach pracownicy będą mogli uzyskać zwiększone wynagrodzenia. Poza tym na szczeblu uczelnianym rozmawiamy o rozwiązaniach, które wymagają udoskonalenia.

Na przykład?
O regułach przyznawania pewnych środków wydziałom na premie. Ale to są szczegóły. One nie wnoszą zmian do idei reformy. Natomiast chciałbym powiedzieć o nowych ważnych kierunkach działania. Do końca września 2011 roku uczelnie były skrępowane co do programu studiów, były ministerialne ograniczenia, listy obowiązkowych przedmiotów, kanony związane z poszczególnymi kierunkami. Nowe regulacje odblokowały możliwości uczelni. Chcemy wykorzystać tę swobodę. Przygotowywaliśmy się do tego wcześniej śledząc programy studiów, kompozycję kierunków na różnych uniwersytetach w Polsce i w wiodących uniwersytetach europejskich. Mamy już opracowanie, które będzie materiałem najpierw do przemyśleń, a później takiego ułożenia oferty programowej, żeby ona najbardziej odpowiadała potrzebom i żeby umożliwiała najbardziej efektywne kształcenie studentów. To będą istotne zmiany.

W kierunku?
Mogę powiedzieć, co wynika z raportu, choć nie był on jeszcze poddany dyskusji. Na przykład powinniśmy przywiązywać więcej wagi do samodzielnej pracy studentów. Aby mieli nieco mniej zajęć obowiązkowych, a więcej czasu poświęcali na samodzielną pracę w bibliotece, w laboratorium. Oczywiście pod nadzorem pracowników naukowych. To wynika z porównania naszych sposobów studiowania z czołówką zagraniczną. Tam studenci więcej czasu spędzają na swoich badaniach. To zresztą bardziej odpowiada sensowi słowa "studiować". To jedna idea. Ale są też inne pomysły. Chcemy pomóc w pozyskiwaniu mieszkań przez adiunktów. To jest bardzo duża grupa młodych pracowników, którzy często szukają mieszkań. Przygotowaliśmy wstępną koncepcję, do której realizacji najprawdopodobniej przystąpimy w przyszłym roku. To będzie pomoc finansowa, co najmniej pożyczka. Na dużo lepszych warunkach, niż kredyt bankowy.

Chcemy też pomagać pracownikom w prezentowaniu wyników ich badań. Jesteśmy oceniani, przyznawane są nam punkty za publikacje. Żeby ułatwić dotarcie do najlepszych naukowych publikatorów, zorganizujemy służby, które zdejmą w znacznym stopniu z pracowników naukowych ciężar tłumaczeń na obce języki, zwłaszcza angielski, co ułatwi docieranie do tych publikatorów.

Chcemy także, by pracownicy naukowi w tych dziedzinach, które najbardziej się do tego nadają, podejmowali działalność gospodarczą - we współpracy z uczelnią. Prowadzone są przecież badania, które mogą być komercjalizowane. Będziemy do tego przywiązywać większą wagę. Chcemy także rozwijać działalność badawczą polegającą na przygotowywaniu dużych projektów, milionowych, a nie takich za 200-300 tysięcy złotych.

Porozmawiajmy o kuchni wyborów na rektora. Jak to się robi, że się nie ma kontrkandydatów? Zwłaszcza, że nie tylko Pan, startując na drugą kadencję, ich nie miał.
To różnie bywa, ale rzeczywiście nawet u nas na uczelni kandydowanie na drugą kadencję nie pierwszy raz wygląda w ten sposób.

Ale przecież nie zakłada Pan chyba, że wszyscy byli z Pana zadowoleni. Dlaczego teraz i w innych przypadkach brakowało kontrkandydatów?
Jasne, nie uważam, że wszyscy, zresztą pokazał to wynik wyborów, 17 osób głosowało przeciw. Dlaczego nikt nie startował? Myślę, że niektórzy uważają, że rektorowi powinno się dać więcej czasu, niż tylko jedna kadencja. Żeby swoje wizje miał czas realizować. Ale pewnie nie jest to jedyny czynnik.

Mimo że nikt się nie ujawnił w czasie wyborów, myśli Pan, że miał jakąś opozycję?
Okazało się, że nie ma chętnych. Wcześniej można było usłyszeć, że ktoś ma ochotę startować, ale nigdy to nie były poważne oświadczenia. Bardziej temat rozmów, niż poważne przymiarki. Choć oczywiście nie wszystko wiem.

W poniedziałek wybory prorektorów. Jak wyglądają? Kogo Pan widzi na tych stanowiskach?
Wybory wyglądają tak, że rektor elekt zgłasza swoje kandydatury. Głosuje to samo kolegium elektorskie, co w wyborach rektorskich. Zgłosiłem następujących kandydatów na prorektorów; moim pierwszym zastępcą będzie nadal prof. Bogdan Gregor - prorektor ds. ekonomicznych, prorektorem ds. nauki będzie prof. Antoni Różalski, od współpracy z zagranicą - prof. Zofia Wysokińska, od spraw studenckich prof. Zbigniew Góral oraz od programowych i jakości kształcenia prof. Jarosław Płuciennik.
Zmieniają się dwie osoby. Zamiast pana rektora Maślanki będzie pan rektor Góral, zamiast pani rektor Jabłkowskiej będzie pan rektor Płuciennik.

Jest coś w poprzedniej kadencji, co się Panu nie udało?
Większość z tego co zamierzaliśmy, udało się zrobić. Jest jedna rzecz, która jest na mniejszym poziomie zaawansowania, niż planowałem. To jest wprowadzenie systemu informatyczno-księgowego. Wydawało mi się, że przed zakończeniem kadencji będzie wdrożony, ale jeden z przetargów zakończył się niepowodzeniem. Firma chciała dużo więcej pieniędzy, niż mogliśmy na ten cel przeznaczyć. Przetarg ruszył od początku, jest już wyłoniony wykonawca, jesteśmy przed wdrażaniem. To jest duża rzecz, system, który pozwoli prawie na bieżąco znać wydatki i osiągane przychody, a tym samym pozwoli na lepsze zarządzanie finansami uczelni. Mamy prawie 400-milionowy budżet, a pieniądze wydaje się w centrali i na wszystkich wydziałach UŁ.

UŁ dużo inwestuje. Gmach filologii będzie sztandarowym dokonaniem tej kadencji?
Tak. W pierwszej kadencji realizowaliśmy projekty, które w sumie pochłonęły ponad 120 mln zł z Unii Europejskiej. To był wydział Ekonomiczno-Socjologiczny - gmach po przychodni Palma. To jest piękny budynek na ul. Matejki, który przekazaliśmy Biologii. To jest modernizacja Fizyki, która dziś wygląda pięknie, a wyglądała okropnie. To jest nowe lokum dla Chemii na ul. Tamki. No i stacja terenowa w Spale.

Jednocześnie zabiegaliśmy o pieniądze na nowy budynek Filologii, dlatego że wydział jest dziś ulokowany w siedmiu budynkach. Z ekonomicznego punktu widzenia jest to bardzo niekorzystne. Jest siedem portierni, siedem razy płaci się za ochronę, jeżeli się nie chce chodzić między budynkami, jest nacisk, żeby wszędzie były biblioteki. Początkowo nie udawało nam się pozyskać pieniędzy na nowy budynek, ale ostatecznie pani minister Barbara Kudrycka zaakceptowała naszą koncepcję. I w ubiegłym roku ruszyły prace budowlane. To będzie najważniejsza inwestycja tej kadencji. Można powiedzieć, że będzie to dokończenie budowy podstawowej substancji Uniwersytetu. Bo tylko wydział Filologii jest tak rozproszony.

Wyjdźmy na chwilę poza mury uczelni. Cieszy się Pan, że nie będzie referendum w sprawie odwołania prezydent Łodzi?
Tak. Uważam, że normalne, zwykłe mechanizmy demokratyczne wystarczą. Ocenę wyborcy formułują w czasie wyborów. Referendum to dla mnie rzecz zupełnie nadzwyczajna. Oczywiście to jest przewidziane w przepisach, ale na szczególną sytuację. Miałem zresztą taką samą opinię w związku z poprzednim referendum, które odbyło się na kilka miesięcy przed upływem kadencji. Już nie pamiętam, jakie były jego koszty, ale na pewno były niepotrzebne.

Pytam nie przypadkiem, bo panowie rektorzy napisaliście list, wyrażając sprzeciw wobec referendum. Za co spotkaliście się również z krytyką. Liczył się Pan z tym?
Jeżeli się formułuje jakiś pogląd, zabiera głos w dyskusji politycznej, to jasne, że ma się zwolenników i przeciwników. Spodziewałem się różnych opinii na ten temat. Zwłaszcza ci, którzy uważali, że referendum powinno się odbyć, przyjęli to bez wątpienia z niezadowoleniem.

Jak się układa współpraca na linii Uniwersytet - miasto?
Układa się dobrze. Mamy wiele spraw do załatwienia. Na przykład kwestie dotyczące nieruchomości. Wystarczy powiedzieć, że mamy w mieście ponad 70 budynków. Niekiedy występują jakieś problemy prawne, nie wszystkie zostały rozwiązane, ale je rozwiązujemy. Niedawno nawet spotkałem się z panią prezydent i będzie to wyglądało tak, że dwie osoby z urzędu i dwie od nas będą pracowały nad kolejnymi problemami.

Na przykład?
Na przykład w myśl nowych planów ulica Uniwersytecka zostanie przedłużona, będzie biegła tam, gdzie mieści się nasz dawny Wydział Prawa - dziś zajęcia mają tam studenci Wydziału Nauk o Wychowaniu. Co oznacza masę problemów. Tracimy budynki dydaktyczne. Po drugie Wydział Studiów Międzynarodowych i Politologicznych zostanie odcięty od tej części uczelni, gdzie mieści się kilka jego katedr i od budynku rektoratu. Te problemy powinny być jakoś wspólnie rozwiązywane. Podałem jeden przykład, ale jest ich więcej. Myślę, że mamy wspólny interes, którym jest dobro Łodzi. Dobro Uniwersytetu nigdy nie było z nim sprzeczne.

Rozmawiał Piotr Brzózka

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki