Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Remont parku Helenów. Park Helenowski wkrótce ma odzyskać swój wyjątkowy blask. Historia parku Helenów i rodziny Anstadtów [ZDJĘCIA]

Anna Gronczewska
Grzegorz Gałasiński/archiwum Dziennika Łódzkiego
Park w Helenowie był jednym z najbardziej znanych w Królestwie Polskim. Założyli go spadkobiercy Karola Anstadta, znanego łódzkiego browarnika. Teraz ma odzyskać dawny blask. Urząd Miasta Łodzi uzyskał pieniądze na jego rewitalizację.

Ogród powstał w dolinie rzeki Łódki. Można było podziwiać w nim cieplarniane rośliny, był staw, sztuczne wodospady i wodotryski. Wszystko ozdobione chińskimi lampionami. Po stawie pływano łódkami w kształcie gondoli. Była też restauracja, która mogła pomieścić tysiąc osób... Nie brakowało cukierni, lodziarni. Był też „okrężny” tor kolarski i muszla koncertowa.

Goście mogli też spotkać inne atrakcje. Na przykład obejrzeć dzikie zwierzęta. Były pary niedźwiedzi, danieli, jeleni, dzików, a także trzy sarny i kilka zająców. Z czasem wybudowano pawilon, w którym można było podziwiać tresowanego szympansa. Jak podawała ówczesna prasa, cieszył się on dużą sympatią wśród łodzian. Na drugi brzeg stawu przechodziło się specjalnym mostkiem. Tam można było podziwiać piękne rabaty kwiatowe, ale i wodotrysk, który dziś nazwalibyśmy fontanną. Przedstawiał on dziewczynę z łabędziem, którą otaczały żabki. Z ich pyszczków wytryskiwała woda. Drugi wodotrysk znajdował się na skarpie. Ten przedstawiał karzełka z parasolem. W pobliżu ustawiono sztuczną grotę z wulkanicznych tufów.

W helenowskim ogrodzie organizowano liczne festyny, wyścigi cyklistów, gry zwane tombolą. Za wstęp do tego parku trzeba było płacić, ale chętnych do jego odwiedzenia nie brakowało. Tak jak w 1898 roku, gdy mogli podziwiać balon, który wzniósł się na wysokość 3 tys. stóp.

Zapamiętano też m.in. festyn, który zorganizowano tu z okazji XXXV-lecia Straży Ogniowej w Łodzi. Na cyklodromie zbudowano japoński ogród, w którym urzędowało czterysta dziewczyn przebranych za gejsze. Obsługiwały licznie zgromadzoną publiczność - m.in. wpinały gościom w klapy marynarki chryzantemy. W pewnym momencie na japońskiej wieży pojawił się ogień... Przybyły oddziały straży, zaczęły go „gasić” i wynosić gejsze. Oczywiście pożar był zainscenizowany. Potem strażacy rozpoczęli paradny pochód, na czele którego kroczyła orkiestra.

Łodzianie chętnie odwiedzali ogród helenowski, by wziąć udział w zorganizowanej przez Stowarzyszenie Komiwojażerów „Nocy nad Bosforem”, „Zabawie neapolitańskiej” czy „Święcie w Sewilli”. Grała na nich 50-osobowa orkiestra mandolinistów Wacława Korotkiewicza, która zamieniała się w Turków, Neapolitańczyków czy Hiszpanów. Podczas „Święta w Sewilli” tańczył balet z kastanietami z ul. Nowomiejskiej. Odbyła się też walka byków. Jednak nie zakończyła się sukcesem. Jak donosiła prasa, walka trwała 20 minut, a byki na widok torreadora machały ogonami i skubały trawę. Ówcześni dziennikarze szybko wyjaśnili takie zachowanie byków. Okazało się, że torreadorzy tak bali się byków, że je przez tydzień głodzili. Zwierzęta były za słabe by walczyć... W 1895 roku zorganizowano w nim pierwszą w Łodzi wystawę rzemieślniczo-przemysłową. Trzeba też pamiętać, że ogród helenowski nie był parkiem publicznym, dostępnym dla wszystkich. By korzystać z jego atrakcji trzeba było wcześniej wykupić bilet.

Remont parku Helenów. Park Helenowski wkrótce ma odzyskać sw...

Ten piękny ogród, centrum wiosenno-letniej rozrywki łodzian nie powstałby, gdyby nie rodzina Anstadtów, która pochodziła z Saksonii, z miasta Plauen. Karol Anstadt przybył na ziemie polskie w latach trzydziestych XX wieku. Osiadł w Turku, gdzie założył drukarnię tkanin. Pod koniec lat trzydziestych przyjechał do Łodzi. Razem z żoną Teresą zamieszkali przy ul. Północnej. Tu kontynuował działalność, którą rozpoczął w Turku. Otworzył drukarnię perkalu.

- Przez jakiś czas praca opierała się na pracy ręcznej - pisał Leszek Skrzydło w książce poświęconej łódzkim fabrykantom. - W 1845 roku zainstalował maszynę drukarską, którą poruszał kołowrót na dwa konie. Zatrudniał już wtedy 23 robotników i drukował blisko 150 tysięcy łokci perkalu. Nie były to rekordowe ilości. W tym samym czasie Ludwik Geyer wypuszczał pięć razy więcej gotowych towarów, a i Karol Scheibler też był lepszy.

Tak więc Karol Anstadt nie należał do największych łódzkich fabrykantów. Poza tym dla drukarzy tkanin nadeszły ciężkie czasy. - Dawała się im we znaki zwłaszcza silna konkurencja rosyjskich fabryk - wyjaśniał Leszek Skrzydło. - Doszło do tego, że na rynku w Łodzi ostały się tylko trzy największe zmechanizowane drukarnie: Geyera, Fesslera i Steinerta. Ale Karol Anstadt jakoś się trzymał. Przetrwał nawet kryzys bawełniany z początku lat sześćdziesiątych XIX wieku. Zaczął jednak intensywnie rozmyślać nad zmianą profesji.

Wybudowanie i prowadzenie browaru nie było prostą sprawą. Na początku lat 60. XIX wieku działał w Łodzi tylko jeden. Ale w 1866 roku zniesiono tzw. podatek konsumpcyjny. Wielu przemysłowców uznało, że na prowadzeniu browaru można jednak zarobić. Należał do nich Karol Anstadt. W 1866 roku zaczął budować browar. Decyzja o zmianie branży nie była trudna. Liczne zawirowania w przemyśle włókienniczym, kryzysy, rosnąca konkurencja sprawiły, że po 25 latach Karol Anstadt postanowił rozpocząć nowy etap przemysłowego życia. Po roku browar wyprodukował pierwsze piwo. Siedzibę miał przy ówczesnej ul. Średniej 34 (obecna Pomorska). Znajdował się pobliżu rzeki Łódka, co w przypadku browaru miało duże znaczenie.

Leszek Skrzydło opisując historię rodu Anstadtów zauważył, że Karol zmieniając branżę miał już 65 lat. Był ojcem pięciu synów i dwóch córek. Starsza z nich, Teresa, została żoną Roberta Moenke, który był właścicielem tkalni wyrobów bawełnianych. Młodsza Amalia Natalia wyszła za Juliusza Handkę, który też był przemysłowcem, właścicielem mydlarni. Najmłodszy z synów Karola Anstadta, Aleksander, był poważnie chory, leczył się za granicą. Umarł, gdy miał 26 lat. Chory był też inny z jego synów, Fryderyk. Był sparaliżowany, poruszał się na wózku inwalidzkim, figurował w dokumentach jako udziałowiec browaru. Formalnie brał udział w jego zarządzaniu. Lecz największy udział w kierowaniu browaru mieli trzej kolejni synowie Karola- Karol junior, Zenon i Ludwik.

Karol Anstadt zmarł w 1874 roku. Rodzina nie podzieliła browaru. Postanowili kontynuować dzieło ojca. Dyrektorem został Ludwik, a Zenon zajmował się sprawami handlowymi. Dla firmy nadszedł ciężki czas, bo blisko wyrósł im poważny konkurent. Był nim browar braci Gehling.

- Był to jednak dobry okres dla browarnictwa - zauważał Leszek Skrzydło. - Ludności w Łodzi przybywało z każdym rokiem, tanie były surowce do produkcji, tania była robocizna, rosło spożycie piwo. Anstadtowie modernizowali browar i rozbudowywali go na nabytych po sąsiedzku działkach.

Anstadtowie należeli do stałych klientów Towarzystwa Wzajemnego Kredytu Przemysłowców Łódzkich, które udzielało niskoprocentowych pożyczek. Inwestycje finansowali także z własnych zysków. Jak podaje Leszek Skrzydło, na terenie browaru zbudowali parterową willę dla siebie i służby. Wznieśli też piętrowy dom dla robotników i ich rodzin. Wszyscy, a było ich około dwudziestu, mogli mieszkać na terenie browaru. Niewielką liczbę pracowników limitowała podobno technologia produkcji. Nawet w szczytowym okresie rozwoju firmy zatrudniano w niej około stu robotników. Anstadtom udało się zamontować maszynę parową, która bardzo ułatwiała pracę.

- Dzięki stałym modernizacjom browar Anstadta mógł produkować piwo w najwyższym gatunku, między innymi bawarskie i pilzneńskie - pisał Leszek Skrzydło. - Potwierdził to dyplom zdobyty na Wystawie Higienicznej w Warszawie za „wyrównujące oryginalnemu” piwo pilzneńskie.

Największym problemem browaru Anstadtów była woda. Zapewniała ją rzeka Łódka. Dawała tzw. wodę powierzchniową. Po schłodzeniu lub w postaci lodu sprawiała, że obniżała się temperatura piwa. Gdy brakowało wody, trzeba było kupować lód. Jednak samo piwo nie wytwarzano z wody pochodzącej z Łódki, ale ze studni głębinowych. W 1882 roku „Kurier Poranny” opisywał proces, w którym po dwóch stronach barykady stanęli Robert Biedermann i łódzki magistrat, który wspierało kilkunastu łódzkich fabrykantów, w tym bracia Anstandtowie. Proces ciągnął się kilka lat. Anstadtowie skarżyli się, że ich sąsiad Robert Biedermann utrudniał im dostęp do wody w rzece Łódce. Stało się tak, bo niemal na środku ul. Północnej zbudował staw i spiętrzył wodę. Te działania sprawiły, że w zasadzie przestała istnieć ulica Północna. Biedermann tłumaczył przed sądem, że to jego prywatna własność i może robić co chce. Sprawę rozstrzygał sąd piotrkowski. Powołał losowo wybranych dwunastu najstarszych obywateli miasta Łodzi. Ci pod przysięgą zeznali, że ulica Północna nigdy nie istniała i teren ten był zawsze własnością prywatną.

Tak więc Anstadtowie musieli sobie radzić mimo niekorzystnego wyroku sądu. Po śmierci Karola-seniora browarem zarządzali: wdowa po nim, Teresa oraz wspomniani już synowie - Karol junior, Ludwik, Zenon i Fryderyk. Teresa umarła w 1887 roku. Po jej śmierci powołano do życia Towarzystwo Akcyjne Browaru Parowego Sukcesorów K. Anstadta. Mogli się pochwalić, że było to trzecie towarzystwo akcyjne w przemyśle spożywczym na terenie Królestwa Polskiego. Jego kapitał zakładowy wynosił 600 tysięcy rubli. Oprócz czterech synów, akcjonariuszką została też ich siostra, Amalia Natalia. Kapitał podzielono na 120 imiennych akcji. Każda z nich była warta 5000 rubli. Jeden z akcjonariuszy mógł mieć nie więcej niż 30 akcji. Tak, by żaden z nich nie uzyskiwał przewagi nad innym udziałowcem. A nie mogli narzekać. Browar rozkwitał. Od czasów Karola seniora jego tereny były pięć razy większe. Szybko też browar Anstadta stał się największym producentem piwa w Łodzi i okolicach. Zmieniał się też wygląd imperium Anstadtów. Zaprojektował go Hilary Majewski, ceniony łódzki architekt. Na ul. Średniej stanęła efektowna brama wjazdowa, zdobiony budynek słodowni. Stał się on znakiem rozpoznawczym browaru Anstadta. Zbudowano kolejne domy dla robotników. Browar wyposażono w najnowocześniejsze maszyny parowe. Browar kwitł, bo w Łodzi coraz chętniej pito piwo. W 1879 roku przeciętny łodzianin wypijał 35 litrów piwa, a w 1899 roku już 64! Jak podkreślał Leszek Skrzydło, średnia dla Królestwa Polskiego wynosiła... 10 litrów. Dziś powiedzielibyśmy, że Anstadtowie byli świetnymi specjalistami od marketingu. Składy swojego piwa zakładali nawet w Warszawie, choć tam mieli wielką konkurencję w postaci lokalnych browarów. Proponowali dostawę piwa bezpośrednio do domu. Otwierali własne lokale. W Łodzi mieli ich pięć. Między innym restaurację w Helenowie, gdzie można było kupić piwo helenowskie.

W 1885 roku synowie Karola Anstadta - Zenon, Fryderyk, Ludwik i Karol junior otworzyli park Helenów. Nazwany został na cześć żon Zenona i Ludwika, które miały na imię Helena.

Bracia Anstadtowie wspólnie zarządzali browarem do roku 1900. Wtedy Ludwik założył swój własny na Radogoszczu, przy ul. Sędziowskiej. Tam też wybudował sobie willę. Zachował jednak udziały w browarze utworzonym przez ojca. Prezesem spółki został Juliusz Handke, mąż Amalii Natalii. W browarze pracowało wtedy od 80 do 140 osób. Byli to głównie mężczyźni. Tymczasem już w 1892 roku umarł Karol junior Anstadt. Udziały dostały jego dzieci - Piotr Leopold i Teresa. Ludwik nie cieszył się długo swoim browarem, bo umarł w 1902 roku. Przeżył go jeżdżący na wózku inwalidzkim Fryderyk, który zmarł w 1911 roku. Dla browaru zaczęły się trudne lata. Łodzianie zaczęli pić mniej piwa, potem wybuchła I wojna światowa. Po jej zakończeniu browar Anstadtów zaczął odbijać się od dna. Zmienił nazwę na Browar i Fabrykę Kwasu Węglowego Sukcesorów K. Anstadta S.A. Rocznie produkował 66 tysięcy hektolitrów piwa, zatrudniał 112 robotników.

Archikolegiata w Tumie (na zdjęciu) Kościół wzniesiony w XII wieku, znajdujący się w pobliżu dawnej lokalizacji wczesnośredniowiecznego grodu. Należy do najlepszych przykładów architektury romańskiej w Polsce. Zbigniew Nienacki, jak pisze w posłowiu do powieści "Pan Samochodzik i święty relikwiarz" (pierwotny tytuł Uroczysko), opis fikcyjnej występującej w fabule książki „kolegiaty w Opornej”, właśnie na archikolegiacie w Tumie. Według starszych badań z fundacji Bolesława Chrobrego i z udziałem świętego Wojciecha powstało tu pierwsze w Polsce (założone prawdopodobnie w 997) opactwo benedyktynów pod wezwaniem Najświętszej Marii Panny i św. Aleksego. (Wikipedia)Wejście jest darmowe. Warto z niego skorzystać.

Co warto zobaczyć w weekend? Pomysły na wycieczkę niedaleko ...

Po II wojnie światowej browar został upaństwowiony i kilka razy zmieniał nazwę. Był Browarem Łódzki Zdrój, Fabryką Kwasu Węglowego, Zakładami Piwowarskimi w Łodzi - Browar nr 1. Browary Łódzkie istnieją do dziś, produkują znane w całej Polsce Mocne Łódzkie. Losy rodziny Anstadtów ułożyły się różnie. Wielu z nich spoczywa w części ewangelickiej Cmentarza Starego w Łodzi. Tak jak Karol i Teresa Anstadt, czy ich syn Ludwik. Leszek Skrzydło szukał śladów rodziny Anstadtów. Dotarł do części rodu związanej z Zenonem Astadtem. Jego żoną została Helena Lemm. Mieli troje dzieci - Karola Gustawa Rudolfa, Oskara i Ellę Małgorzatę Teresę. Jeszcze przed wybuchem I wojny światowej Oskar przeniósł się z rodzicami do Zduńskiej Woli. Tam założyli browar. Zenon zmarł około 1914 roku. W Zduńskiej Woli prowadzili browar do końca lat dwudziestych XX wieku, wtedy został sprzedany przez Oskara. Ella Małgorzata została żoną Karola Fryderyka Arnolda. W 1902 roku urodziła się im córka Małgorzata. Jej mężem został Edmund Friszke, pastor kościoła ewangelickiego. Mieli dwie córki - Edytę Irenę i Gabrielę Stefanię. Leszek Skrzydło dotarł do Gabrieli Stefanii, która nazywała się Necel i mieszkała we Wrocławiu. Opowiadała, że jej ojciec Edmund Friszke w czasie wojny był więziony w obozie w Dachau. Jej babcia Ella Małgorzata rzadko odwiedzała córkę i wnuczki. W 1945 roku wyjechała do Niemiec i zamieszkała w okolicy Lubeki. W czasie ucieczki z Polski, a przed końcem wojny mieszkała w okolicach Grudziądza, została ograbiona. Zmarła w niemieckim domu starców.

Po II wojnie park helenowski przeszedł na własność miasta. Uporządkowano go i stał się Parkiem im. 19 stycznia. W jego wschodniej części utworzono klub Społem Łódź, gdzie wybudowano tor kolarski. Organizowane były tu wyścigi kolarskie, loty balonem, zimowa ślizgawka.

Sam park utracił jednak dawną świetność. Teraz jest szansa, że zostanie ona przywrócona. Na jego rewitalizację przeznaczono ponad 6 mln zł, z czego 89 proc. stanowi dofinansowanie ze środków unijnych, z Regionalnego Programu Operacyjnego dla Województwa Łódzkiego. Wyremontowane zostaną między innymi alejki parkowe, znajdujące się tam obiekty małej architektury. Wyremontowany będzie też pawilon dawnej restauracji Anstadtów.

- Tak jak dawniej, w budynku pojawi się lokal gastronomiczny, którego dzisiaj w Helenowie tak bardzo brakuje - zapewnia Hanna Zdanowska, prezydent Łodzi. - Urządzona zostanie także przestrzeń dla wydarzeń kulturalnych - spektakli, koncertów, czy plenerowych pokazów filmowych - amfiteatr z widownią na skarpie. Przypomnę, że sami łodzianie czynnie brali udział w tworzeniu tej koncepcji. Podczas spotkań konsultacyjnych zorganizowanych na przełomie sierpnia i września 2018 roku pytaliśmy, co ich zdaniem należy w parku poprawić, na co zwrócić szczególną uwagę, jakie są ich potrzeby i jak wyobrażają sobie idealną przestrzeń do spędzania czasu wolnego w otoczeniu przyrody.

ZOBACZ RANKING

Z kolei Maciej Riemer, dyrektor Departamentu Ekologii i Klimatu UMŁ mówi, że rewitalizacja sprawi, że park stanie się bardziej atrakcyjny.

- Utworzone zostaną ścieżki edukacyjne, zaplanowano adaptację drewnianego budynku dawnej restauracji Anstadtów oraz utworzenie infrastruktury gastronomicznej - dodaje Maciej Riemer. Odnowienie tego drewnianego obiektu będzie najdroższym zadaniem całego projektu. Kolejnym elementem będzie budowa „Ogrodu kultury” i widowni na skarpie. Po rewitalizacji park Helenów stanie się częścią ciągu wyremontowanych trzech parków wzdłuż rzeki Łódki. Z jednej strony jest to park Staromiejski, z drugiej park Ocalałych.

Ogłoszenie przetargu na projekt zaplanowane jest na czerwiec tego roku. Przetarg na rozpoczęcie prac budowlanych zostanie ogłoszony w połowie 2021 roku.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Czy warto kupować dzisiaj mieszkanie?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki