Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Reżyserował pokazy Lagerfelda i Diora. Waldek Szymkowiak chwali też łódzki Fashion Week [WYWIAD]

Redakcja
Waldek Szymkowiak z asystentką Giorgią Pucci doglądają każdego szczegółu pokazu
Waldek Szymkowiak z asystentką Giorgią Pucci doglądają każdego szczegółu pokazu Artur Kostkowski
Nie porównujmy Fashion Week w Łodzi do tego w Mediolanie czy Paryżu. To są miasta modowe. Porównujmy się z Pragą i Niemcami. To ten poziom - mówi Waldek Szymkowiak, reżyser pokazów na Fashion Week w Łodzi

Pracujesz przy reżyserii pokazów Fashion Week w wielu krajach, m.in.: Francji, Londynie, Włoszech czy Niemczech. Łódzki Fashion Week Poland może równać się z edycjami zagranicznymi, mamy się czym chwalić?
Produkcyjnie jest naprawdę dobrze. Jeżeli ktoś narzeka, to nie zna realiów. Nie ma jednak sensu stawiać w jednej lidze łódzkiej imprezy modowej z Paryżem czy Mediolanem. To są miasta wyjątkowe. One były modowe, są i będą. Porównujmy się z Pragą czy Berlinem. I właśnie Fashion Week w Łodzi jest na poziomie tego niemieckiego. Ale Łódź jest znana za granicą z Fashion Week. Tu jest bardzo wielu młodych projektantów z rewelacyjnymi kolekcjami i pomysłami, którzy często biorą udział właśnie w zagranicznych pokazach, wtedy sale pękają w szwach. Na przykład Ola Bola, która w jesiennej edycji FWP w Łodzi pokazała swoją kolekcję, czy Piotr Drzał.

Myślisz, że Łódź może zaistnieć na arenie światowej mody?
W Łodzi podobają mi się wszystkie offowe rzeczy. Taki klimat wpisuje się w to miasto i na tym powinno się kreować. Gdyby ten atut został wykorzystany, myślę, że w Łodzi mogłaby być jedna z najlepszych imprez offowych na świecie.

Czym zajmuje się reżyser pokazów mody?
Moja praca nazywana jest często choreografią, ale to nie jest to. Jestem odpowiedzialny za każdy element pokazu od oświetlenia, przez zachowanie modelek na wybiegu, po muzykę i efekty wizualne. Wiele też zależy od tego, czy projektant ma jakąś wizję czy polega na nas. Są tacy projektanci, którzy otwarcie przyznają, że nie znają się na tym, dlatego współpracuję z muzykami i producentami. Z reguły jednak projektant ma koncepcję i zgłasza się do mnie na kilka tygodni przed pokazem. Często projektanci wiedzą już, jak chcą pokazać swoją kolekcję. Opisują, że podczas pokazu np. nad głowami ma być coś zielonego, ale nie wiedzą, jakich środków do tego użyć. Ja muszę stworzyć ten klimat, jaki chce projektant. Ale nie jesteśmy od wymyślania samego pomysłu na projektanta, bo od tego jest sztab innych ludzi.

Z jakimi projektantami lubisz pracować?
Lubię pracować z osobami, które wiedzą, czego chcą. Łatwiej jest się sprzeczać o koncepcję, niż pracować z kimś, kto nie potrafi się określić. Przyjemniejsza jest praca z kimś, dzięki któremu i ty możesz się rozwijać, kto prowokuje cię do tego rozwoju.

Młodzi projektanci są leniwi?
Cała generacja młodych projektantów to osoby przygotowane perfekcyjnie. Mają wizję, koncepcję, wiedzą, dlaczego chcą tę muzykę, a nie inną, jaki ma być make-up i cała stylizacja. To już nie są osoby, których pasją jest tylko szycie. Oni interesują się kulturą, sztuką, filmem, często sami robią wizualizacje do pokazów, sami komponują muzykę, jak np. Jackob. Są bezkompromisowi i to robi różnicę. Starsza generacja projektantów to dobrzy krawcy, oni nie interesowali się muzyką na swoim pokazie czy modelkami.

Pamiętasz swój pierwszy pokaz, który reżyserowałeś?
Oczywiście. Moim pierwszym pokazem był pokaz Prady w Mediolanie. Byłem młody, początkujący, przerosło mnie to, że musiałem zadbać o każdy element. Pamiętam, że nie sprawdziłem wszystkiego przed pokazem, zapomniałem zastawić jednego wejścia na salę i na wybieg wszedł nam intruz. Teoretycznie mogło się to wydarzyć, ale dopóki tego nie przeżyjesz, to wychodzisz z założenia, że nie ma sensu dmuchać na zimne. Teraz wiem, że jeśli czegoś osobiście nie skontroluję, to nigdy nie mam pewności, że wszystko pójdzie zgodnie z planem. Przyjeżdżasz na imprezę i za każdym razem pracujesz z innymi ludźmi. Opowiadasz im, co się będzie działo, odliczasz do rozpoczęcia i gdy trzeba zacząć, nie włączają się światła. Podobną sytuację miałem w Chinach. Osoby, z którymi pracowałem, kiwały głową, że wszystko jest gotowe, a gdy zacząłem odliczać do rozpoczęcia, jeden z nich nagle wstaje i chce iść do toalety...
Upatrzył Cię Karl Lagerfeld. Jak się pracuje z ikoną światowej mody?
Karl bardzo mi pomógł. Jedną z naszych wspólnych historii jest pewien pokaz, który mu kiedyś zrobiliśmy, a on był zadowolony. Później była konferencja prasowa, na którą zaprosił też mnie. Niecodzienne i zarazem miłe było to, że niektóre pytania kierował w moją stronę, że chciał pokazać mój udział. To dużo mi dało, bardzo ułatwiło mi pracę. Fajnie jest, kiedy docenia cię taka osoba.

Pracowałeś też przy reżyserowaniu olimpiady w Azji.
Tak, dostałem informację od agencji, która przygotowywała całość imprezy. Zrobiliśmy pokaz taneczno-wizualny z projekcjami i elementami sztuk walki. Najpierw próbowaliśmy to w Dusseldorfie, a potem w Azji. Ceremonia otwarcia wydarzyła się tak naprawdę dwukrotnie. Obawiano się protestów, więc nagrano ją wcześniej, by dla telewizji był przygotowany backup, gdyby faktycznie coś się wydarzyło i nagrania zostały przerwane. Logistycznie była to olbrzymia impreza. Fajnie jest być częścią takiego projektu.

Reżyseria pokazów zmienia się?
Tak. Myślimy o zintegrowaniu pokazów z mediami społecznościowymi. Przedsmak wyjścia do społeczności zrobiliśmy podczas światowej prezentacji znanej marki kosmetycznej. Wszystkie osoby, które przychodziły, były fotografowane, a ich zdjęcia później pojawiały się na ekranach podczas imprezy. Były częścią tego eventu. Facebook i Instagram już nie wystarczą, potrzeba czegoś więcej. Materiał, który przygotowujemy, musi być tak dobrze zaproponowany, by wszystkie zdjęcia i filmy w możliwie krótkim czasie i najlepszej jakości były dostępne. Ale tylko przez chwilę, by później zniknąć. Chcemy stworzyć coś, co nie jest do powielenia. Nie może być tak, że robimy materiał, ktoś nad tym pracuje przez tydzień i dopiero wtedy udostępnia. Za tydzień to już nikogo nie interesuje. Takie mamy czasy. Problemem nie jest znalezienie informacji, tylko wyselekcjonowanie jej.

Pracujesz też z Diorem. Czy duże domy mody nie boją się, że stracą przez to na ekskluzywności?
Nie. Ekskluzywność kiedyś polegała na niedostępności, teraz ekskluzywność to jakość.

Mieszkasz w Niemczech, pracujesz na całym świecie. Nie męczy Cię życie w ciągłym biegu?
To jest mój styl życia. Nie chciałbym inaczej funkcjonować. Jeśli praca jest twoją pasją, to nie odczuwasz zmęczenia fizycznego. Jestem w stanie pracować 10 godzin i po powrocie do domu nie odczuwam zmęczenia, jestem zadowolony z tego, co zrobiłem. Zupełnie inaczej jest, kiedy siedzę i nic nie robię, wtedy odczuwam zmęczenie. To jest tak, jak oglądasz maraton... ten sportowiec, który wygrywa, biegnie jeszcze jedną rundę w podskokach, a ten ostatni po przekroczeniu linii mety upada. Mam też luksus poznawania nowych ludzi, to jest fajne. Każdy nakleja ci cząstkę siebie i mam szansę czegoś się nauczyć. Zawsze coś może cię zaskoczyć.

*Waldemar Szymkowiak to znany i ceniony na całym świecie reżyser pokazów. Tworzył dla największych domów mody, jak: Cavalli, Dior, Dolce&Gabbana, Prada. Pracował także nad największymi wydarzeniami modowymi na świecie: Fashion Week w Mediolanie, Paryżu, Londynie, Tokio czy Mercedes FW w Berlinie. Odpowiadał za oprawę również Miss World Expo 2015. Na co dzień pracuje dla IMG na całym świecie. Jego pracę mogliśmy podziwiać podczas jesiennej edycji Fashion Week w Łodzi. Jego firma Choroegraffiti wygrała ponad 40 nagród za różne projekty, m.in. na New York Festivals World’s Best TV & Films.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki