Speedrower, pchnięcie kulą i zabawy z młotem
Szesnaście lat temu młociarka Skry Warszawa jeździła na speedrowerze w swoim rodzinnym Rawiczu. - Mój tata Andrzej był prezesem w Pavarcie Rawicz, klubie speedrowerowym. Brat Karol też uprawiał tę dyscyplinę, więc od dziecka miałam kontakt ze sportem. W 2001 roku, kiedy okazało się, że jestem jedyną dziewczyną w Polsce ścigającą się na rowerze, postanowiłam pójść na pierwszy trening lekkoatletyczny w miejscowym Kadecie. Chciałam pchać kulą, ale trener powiedział, że widzi mnie w rzucie dyskiem. Dla zabawy rzucałam też młotem - wspominała 30-letnia zawodniczka, która jeszcze dziś najchętniej relaksuje się podczas jazdy na rowerze. Czasami można ją nawet spotkać na przejażdżce w okolicach Mostu Siekierkowskiego w Warszawie.
Pod skrzydła słynnego poznańskiego trenera młociarzy, Czesława Cybulskiego, trafiła we wrześniu 2004 r. - Wcześniej reprezentowałam barwy Kadeta Rawicz i często przyjeżdżałam na zawody do Poznania. Po jednym z występów podszedł do mnie trener i powiedział, ile będę rzucać i co mogę w życiu osiągnąć. Podobało mi się, że był konkretny i nie owijał w bawełnę. Zapowiedział katorżniczą pracę i... słowa dotrzymał - dodała Włodarczyk.
Zanim wypłynęła na szerokie wody (stało się to po zdobyciu złota na MŚ w 2009 r. w Berlinie) rzucała młotem pod mostem św. Rocha w Poznaniu. Mogła to robić na stadionie Olimpii, ale nie chciała marnować czasu na przejazdy, podobnie zresztą jak jej opiekun, Czesław Cybulski, który wychował mistrza olimpijskiego z Sydney, Szymona Ziółkowskiego.
Rozstanie z Cybulskim i przeprowadzka do stolicy
Drogi Cybulskiego i Włodarczyk rozeszły się przed MŚ w Berlinie w 2009 r. Zaiskrzyło na zgrupowaniu w Cetniewie. Padły o dwa słowa za dużo i z przyjaciół oboje stali się wrogami na całe życie. Mimo to Cybulski o potencjale swojej byłej podopiecznej zawsze wypowiadał się w ciepłych słowach.
- Największe pokłady niewykorzystanych możliwości kryją się oczywiście w technice i jej Anita powinna poświęcać najwięcej czasu. Dlatego ta dziewczyna bije rekordy świata, ale wciąż może rzucać dalej i wciąż ma przed sobą wielką przyszłość - przekonywał poznański szkoleniowiec.
Po MŚ w Berlinie zastąpił go Krzysztof Kaliszewski, do współpracy z którym namówił ją Ziółkowski (potem rozstał się z Kaliszewskim w mało sympatycznych okolicznościach). Przez rok wicemistrzyni olimpijska była niezrzeszona, choć na niektórych imprezach przy jej nazwisku pojawiał się Kadet Rawicz. W rodzinnym mieście zawsze była bohaterką i chlubą kibiców. Jesienią 2009 r. przeprowadziła się do Warszawy, a półtora roku później związała się z miejscową Skrą. Kilka miesięcy temu mówiło się, że rekordzistka świata szykuje się do kolejnej zmiany barw (Włodarczyk otrzymała propozycję od AZS AWFiS Gdańsk), ale władze stolicy w porę się przebudziły.
300 dni poza domem
Nasza kandydatka do złota rzadko bywa u siebie, bo na obozach i mityngach spędza prawie 300 dni w roku. - Wolny czas wykorzystuję na spotkania ze znajomymi, na wyjścia do restauracji i na przebywanie w domu. Najchętniej odwiedzam Starówkę, a poza Warszawą rodzinę w Rawiczu. W stolicy nie lubię korków i szybkiego rytmu życia, a podziwiam ofertę kulturalną i duży wybór ścieżek rowerowych - mówiła młociarka Skry.
Od planowania wyjazdów, dawkowania intensywności treningów i stosowania właściwej diety, ma szkoleniowca, który dążenie do rekordów musi łączyć ze świadomością zagrożeń. - Jeśli Anita miałaby więcej zdrowia, to stać ją byłoby nawet na rekord podobny do mężczyzn. Niestety, ma ograniczenia związane z problemami z kręgosłupem. Na szczęście w tym roku nic złego się nie działo - przyznał Kaliszewski. I oby tak zostało do 15 sierpnia, bo wtedy jest zaplanowany w Rio finał rzutu młotem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?