Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Robert Warsza: nie zmienię koncepcji budowy łącznika do S14 na Radogoszczu

Piotr Brzózka
Robert Warsz, dyrektor Miejskiej Pracowni Urbanistycznej w Łodzi.
Robert Warsz, dyrektor Miejskiej Pracowni Urbanistycznej w Łodzi. Krzysztof Szymczak/archiwum
W tym konkretnym planie kością niezgody jest łącznik prowadzący do trasy S14. Studium zawiera jednak przesądzenia co do tego przebiegu, a naszym zadaniem jest realizacja planów zgodnie ze studium. Naszym zadaniem jest przygotowywanie planów, przywilejem radnych jest ich uchwalanie. Nie muszą tego robić, byłoby tylko szkoda, gdyby praca merytoryczna szła na marne. Ale my nie jesteśmy w stanie proponować rozwiązań, które są niezgodne z polityką miejską ustaloną w roku 2010. Z dr Robertem Warszą, dyrektorem Miejskiej Pracowni Urbanistycznej, rozmawia Piotr Brzózka

Rozmawiamy w Pana gabinecie przy ulicy Wileńskiej. Ciche to zazwyczaj miejsce i trochę na uboczu. Ostatnio jednak gorąco było wokół Miejskiej Pracowni Urbanistycznej. Nie boi się Pan, obejmując fotel jej dyrektora?

Nie boję się, bo podchodzę do zadania z pełną świadomością tego, w jakim stanie jest Pracownia, jakie jest zaawansowanie miejscowych planów, które robi Pracownia, jaki jest procent pokrycia planistycznego i jakie byłyby oczekiwania. I zdaję sobie sprawę z rozmijania się oczekiwań z chwilowymi możliwościami. Zdawałem sobie też sprawę - i to nie zmieniło się w ciągu ostatniego miesiąca - jaki ogrom pracy trzeba włożyć, żeby MPU lepiej funkcjonowała.

To w jakim stanie jest Pracownia?

O stanie pracowni świadczą efekty jej pracy. Czy jako mieszkańca Łodzi zadowalają pana te efekty?

Nie.

I to jest jednoznaczna odpowiedź. Dlatego pewien model pracy, zarówno pod względem efektywności, jak i jakości efektów, powinien ulegać zmianie. Zmienić się musi ilość, szybkość, sposób powstawania planów oraz myśl w nich zawarta. Przepraszam, że krążę wokół i omijam jednoznaczne sformułowania...

Roman Wieszczek, który półtora roku temu obejmował to stanowisko, miał bardzo podobne spostrzeżenia.

Jestem pierwszym dyrektorem od kilku lat, który jest urbanistą. Dla mnie nie są to rzeczy nowe pod względem zawodowym. Nie jestem zaskoczony i strukturą tej instytucji i nie jestem zaskoczony systemem i sposobem planowania.

Ile procent powierzchni miasta jest pokryte planami? 6 procent? Półtora roku temu było 4,5 proc. W tym tempie dotarcie do celu zajmie nam całe stulecie.

Dokładnie mówiąc obecnie jest 5,4 procent. W ubiegłym roku było uchwalonych 5 planów, dotyczących 0,95 proc. powierzchni miasta. Były to plany dotyczące głównie obszarów zabytkowych. Miasto zainicjowało robienie planów ochronnych na nieduże obszary o dużych wartościach kulturowych.

Czy fakt, że są one dość trudne do wykonania, tłumaczy niewielki postęp prac liczony w procentach?

One rzeczywiście są skomplikowane, jeśli chodzi o opis materii. Są tam elementy struktury urbanistycznej, ale też architektonicznej, są obiekty zabytkowe - nie można tego opisywać tak, jak zabudowę na przedmieściach.

Poprzednicy zostawili Panu rozpoczęte plany. Na jakim są etapie? Czy wkrótce będzie Pan spijał śmietankę?

Właśnie cały problem polega na tym, że Pracownia robi dużo planów, ale bardzo znacząca ich część jest na wstępnym etapie. One postępują zgodnie z harmonogramem, pozostaje jednak aktualne pytanie, dlaczego tak wiele jest na wstępny etapie, choć Pracownia działa kilka lat? Dobrze działająca Pracownia powinna mieć równomiernie rozłożoną pracę. Część tematów powinna być na początkowym etapie, część środkowym, część powinna się kończyć, co dawałoby szansę uzyskiwania równomiernych efektów. A tak pozostaje składanie obietnic, że efekty będą za dwa lata. Dlaczego mamy 5,4 procent? Wynika to z wieloletnich zaniedbań planistycznych

Załóżmy, że obecne władze skończą kadencje zgodnie z planem, jesienią przyszłego roku. Jakich Pan się spodziewa wyników do tego czasu.

Nie chcę w tej chwili odpowiadać na to pytanie. Jestem umówiony z panią prezydent Zdanowską i panem prezydentem Cieślakiem na sprawozdanie w przyszłym tygodniu. Nie chcę tego odkrywać teraz na łamach gazety, bo byłaby to niewłaściwa kolejność.

To zostawmy procenty i porozmawiajmy o rzeczach bliższych ludziom. Na początku roku burzę wywołał miejscowy plan dla osiedla Radogoszcz Zachód, który ustalał przebieg fragmentu łącznika do trasy S14. Radni nie przyjęli planu, nie dopuszczając nawet do głosowania nad nim. Dokument nie trafił jednak do kosza. Co Pan zamierza z nim zrobić: forsować ponownie, schować do szuflady, poszukać innych rozwiązań?

Plany są sporządzane zgodnie z prawem, na podstawie opracowania strategicznego, jakimi jest studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego. W tym konkretnym planie kością niezgody jest łącznik prowadzący do trasy S14. Studium zawiera jednak przesądzenia co do tego przebiegu, a naszym zadaniem jest realizacja planów zgodnie ze studium. Naszym zadaniem jest przygotowywanie planów, przywilejem radnych jest ich uchwalanie. Nie muszą tego robić, byłoby tylko szkoda, gdyby praca merytoryczna szła na marne. Ale my nie jesteśmy w stanie proponować rozwiązań, które są niezgodne z polityką miejską ustaloną w roku 2010. Jeżeli istnieją przesłanki do zmiany tej polityki, to powinny one być wprowadzone na etapie studium.

CZYTAJ TEŻ: Domaszewicz: Ludzie wiedzieli o drodze, ale miasto nie chroniło korytarza [WYWIAD]

To znaczy, że plan który wywołał tyle kontrowersji, będzie Pan jeszcze raz kierował pod głosowanie rady miejskiej?

On teraz nie może być głosowany, musi minąć rok, ale w lutym to będzie ponownie możliwe. Czy prezydent, przewodniczący rady będą chcieli wprowadzić ten plan, w jakim terminie, jak będą starali się zbudować koalicję do podjęcia jakiejś decyzji - to wszystko wychodzi poza kompetencje MPU. To jest kwestia bardziej polityczna, kwestia umiejętności radzenia sobie z decyzjami trudnymi. Jeżeli chodzi o MPU -plan który jest zrobiony, nie będzie wycofany, nie będzie jego redefinicji.

Powstał alternatywny, tak zwany społeczny wariant przebiegu łącznika. Żeby Pan mógł się nad tą propozycją pochylić, najpierw radni musieliby zmienić studium?

Tak. Plan to jest tylko wycinek, pół procent obszaru miasta. Ta droga przebiega przez kilka takich wycinków. W niektórych miejscach plany zawierające łącznik są uchwalone, gdzie indziej są prawie skończone, gdzie indziej są dopiero zaczynane. Zastanawianie się, czy ten wariant jest dobry, nie może się odbyć tylko na podstawie spojrzenia na ten jeden mały obszar. To musi być ocena całościowa, jeśli ta droga ma połączyć dwa punkty, przebiegając przez duży obszar miasta. Jeżeli już szukać innego przebiegu, to też w większej skali. Więc jedynie opracowanie studialne jest w stanie to przesądzić. Ale jeśli będziemy te wszystkie problemy odkładać do następnego studium, to znaczy że przez kilka następnych lat w zasadzie nic nie powinniśmy planować. Bo takie problemy, jak na Radogoszczu, w mniejszej lub większej skali pojawiają się wszędzie. Zawsze jest jakaś grupa osób, która traci i inna, która zyskuje. Nie ma planów bezkonfliktowych.

ZOBACZ TAKŻE: Prezydent Zdanowska donosi na Radę Miejską! Sprawę zbada prokuratura

Robicie też plan dla okolic ul. Brzezińskiej. Tam też będą problemy?

Ustalając harmonogram w roku 2012 sprecyzowano, że plany w pierwszej kolejności powinny być sporządzane dla miejsc, na których miastu zależy najbardziej, gdzie ten chaos związany z brakiem planów może tylko narastać. W każdym planie jest moment wyłożenia, składania uwag. I w każdym przypadku są jakieś protesty.

Rozbudowa Brzezińskiej: protestują przeciwko protestującym [ZDJĘCIA]

Może być tak, że znów ktoś zmobilizuje grupę radnych i pewnego dnia się Pan dowie, ze robota poszła na marne?

Może tak być, przecież to jest demokracja. Zarządzając procesem tworzenia planów, powinienem zrobić wszystko, aby planów było w opracowaniu dużo. Żebym wiedział, że w wyścigu bierze na tyle dużo koni, że część z nich ma szansę dobiec. A część stanie ze względu różne przeszkody, decyzje, protesty.

Mieszkańcy mogą właśnie oglądać dwa plany przygotowane dla centralnych kwartałów miasta - chodzi o rejon ul. Wólczańskiej, Zachodniej, Próchnika, Więckowskiego? Co te plany nam mówią?

Realizujemy grupę planów w centralnym obszarze miasta. To są plany historyczne. Są mało kontrowersyjne, bo ich obszar jest mały i został tak sprecyzowany, żeby skupiać się tylko na formach ochrony obiektów zabytkowych. Jesteśmy w MPU wysoce niezadowoleni z faktu, że w wyniku działań inwestycyjnych znikają w różnych miejscach różne zabytki.

Możecie je skuteczniej chronić, niż konserwator?

To jest pytanie, czy papier jest w stanie skutecznie chronić zabytki. Plan jest prawem nadanym w pewnym obszarze. Część obiektów, które w przeszłości zniknęły z powierzchni ziemi, to były obiekty, które nie zostały objęte ochroną prawną konserwatora. Nie były wpisane do rejestru zabytków. A ponieważ na tym obszarze nie było planów, forma ochrony była słaba. To był trochę Dziki Zachód. Konserwator protestował, ale czasami inwestor go wyprzedzał, nie było już czego chronić. Plan daje jasne wskazanie, co można robić na danym obszarze - określa funkcje, gabaryty, formę architektoniczną inwestycji. Dlatego nie zawsze trzeba pisać, że coś jest zabytkiem. Wystarczy tak opisać system inwestowania na danym obszarze, że w zasadzie możliwa jest tylko adaptacja tego, co uważamy za wartościowe, w taki sposób, by nie doszło do zniszczeń.

Szykujecie plany dla Nowego Centrum Łodzi. To nie jest trochę abstrakcja?

Projekt jest ciekawy. 90 hektarów to dużo. Jest to próba wykreowania nowego oblicza miasta, skoncentrowania możliwości inwestycyjnych na małym obszarze, żeby osiągnąć jak największy efekt. W Łodzi są prowadzone różne inwestycje, bo Łódź jest dużym miastem, ale są rozproszone. Przez to tego nie widać, nie uzyskuje się efektu synergii. Próba skumulowania tego w jednym miejscu może dać efekt samonapędzającego się mechanizmu.

Możliwości tego miasta są ograniczone. Inwestycji nie jest wiele i nie spodziewajmy się, że w przyszłości będzie ich zatrzęsienie. Nie obawia się Pan, że ich kumulacja na terenie NCŁ doprowadzi do ruiny resztę miasta?

Sprzeciwiam się takiemu myśleniu. Rzeczy, które mogą się skumulować w NCŁ, w pozostałych częściach miasta nie dają żadnych efektów większej skali.

Ale reszta miasta jest dziurawa. Te nieliczne inwestycje pozwalają łatać choć część dziur, które dziś są dzikimi parkingami.

Ale w takich dziurach nie ma nic, co mogłoby zachęcić do inwestycji dużą firmę, o zasięgu ogólnopolskim albo światowym. Miasto - między innymi za pomocą planów - powinno dbać, żeby w dziurach pojawiły się rzeczy adekwatne do danego obszaru.
Rozmawiał Piotr Brzózka

Dr Robert Warsza jest nowym dyrektorem Miejskiej Pracowni Urbanistycznej

WARTO PRZECZYTAĆ:
Nieprzyjęcie planu dla Radogoszcza odsunie budowę drogi S14?

emisja bez ograniczeń wiekowychnarkotyki
Wideo

Strefa Biznesu: Czterodniowy tydzień pracy w tej kadencji Sejmu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki