Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rodzice walczą z wszawicą w szkole

Joanna Barczykowska
Dzięki determinacji rodziców w bałuckiej podstawówce higienistka znów sprawdza czystość głów.
Dzięki determinacji rodziców w bałuckiej podstawówce higienistka znów sprawdza czystość głów. archiwum Polskapresse/Janusz Wojtowicz
Córka pani Doroty po raz pierwszy przyniosła wszy ze szkoły pod koniec zeszłego roku. Mimo że pani Dorota od razu zastosowała profilaktykę i myła córce włosy specjalnymi preparatami, insekty wciąż pojawiały się we włosach dziewczynki.

Okazało się, że w klasie podstawówki na Bałutach, do której chodzi córka pani Doroty, panowała wszawica. W wakacje problem zniknął. We wrześniu, kiedy dzieci wróciły do klasy, znów zaczęły drapać się po głowach. Kilkoro wróciło do domu z wszawicą. Rodzice mieli tego dosyć i zaczęli alarmować o powracającym problemie dyrekcję szkoły i nauczycieli. Niestety szkolna higienistka miała związane ręce, bo prawo dziś nie pozwala na naruszenie godności i cielesności dziecka. A rutynowe sprawdzanie czystości głów mogło być tak potraktowane.

- Kiedy chodziłam do szkoły, wszystkim dzieciom sprawdzano głowy. Jak u kogoś pojawiły się wszy, to od razu powiadamiani byli rodzice i stosowało się specjalne preparaty. Przecież można je kupić bez problemu w aptekach bez recepty - wspomina pani Dorota.

Wszawica w szkole przy ul. Tybury, do której chodzi córka pani Doroty, stała się tak dokuczliwa, że niektórzy rodzice przestali przyprowadzać dzieci do szkoły. Żądali od dyrekcji szkoły reakcji. Niestety, dyrekcja nie mogła odgórnie rozpocząć akcji profilaktycznej.

- Mamy w szkole pielęgniarkę, ale nie na etacie. Przychodzi trzy razy w tygodniu z ZOZ-u Bałuty i pomaga w nagłych wypadkach. Zgodnie z obowiązującym prawem, nie może ona jednak podejmować akcji sprawdzających higienę - tłumaczy Krzysztof Durnaś, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 35 w Łodzi.

Szkoła przy ul. Tybury nie jest jedyną w Łodzi, w której panuje wszawica. Podobne doniesienia co jakiś czas wpływają do Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Łodzi. Jak się okazuje, inspektorzy sanepidu też nie mogą zainterweniować.

- Powiatowy inspektor sanitarny nie może nawet wydać decyzji nakazującej uczniowi z wszawicą wstrzymanie się od uczęszczania do szkoły - tłumaczy Ewa Krawczyk, rzecznik sanepidu w Łodzi. - Do walki z wszawicą potrzebne są skoordynowane działania rodziców, nauczycieli i dyrekcji szkoły z pielęgniarką szkolną.

Niedawno, kiedy w klasie córki pani Doroty znów pojawiła się wszawica, rodzice postanowili działać. Wszyscy podpisali zgodę na sprawdzanie głów dzieci przez szkolną pielęgniarkę. W ślad za nimi poszli rodzice z innych klas. Spośród rodziców 400 dzieci tylko kilku nie podpisało zgody.

- Dzięki temu, że prawie wszyscy rodzice wyrazili zgodę, mogliśmy przeprowadzić kontrolę. Dzieci wchodziły jednak do gabinetu pojedynczo, żeby nie czuły się skrępowane. Przesłaliśmy też informację rodzicom, żeby podjęli działania profilaktyczne. Dzięki temu wszawica zniknęła - mówi Krzysztof Durnaś. - Wiem, że dla wielu ten temat jest wstydliwy, ale uważam że nie ma powodu. W XXI wieku też zdarzają się takie przypadki i trzeba z nimi walczyć.

Damy ci więcej - zarejestruj się!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki