Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rodzice zabrali Antosia z przedszkola w Piotrkowie. Placówka nie chciała podawać dziecku insuliny

Karolina Wojna
Karolina Wojna
Antoś ma mierzony poziom cukru niemal co dwie godziny. Tęskni za przedszkolem. Na zdjęciu z mamą Marią
Antoś ma mierzony poziom cukru niemal co dwie godziny. Tęskni za przedszkolem. Na zdjęciu z mamą Marią Fot. Karolina Wojna
Rodzice 5-letniego Antosia zabrali dziecko z przedszkola w Piotrkowie, bo placówka nie chciała się podjąć mierzenia poziomu cukru i podawania insuliny. Kierownik referatu: - Nikogo do tego nie zmuszę

U 5-letniego Antosia Pietrzaka z Piotrkowa cukrzycę wykryto półtora roku temu. Chłopczyk schudł, dużo pił, dużo sikał, był apatyczny, ale dwóch pediatrów kładło to na karb pierwszych dni w przedszkolu. Dopiero lekarka na SOR od razu rozpoznała cukrzycę. Chłopiec miał cukier na poziomie 800 mg/dl. - Lekarze powiedzieli nam, że gdyby wtedy zasnął, to... - wspomina Daniel Pietrzak, tata chłopca, który dziś, z powodu pompy, mówi o sobie „kabelkowy Antek”.

Chłopczyk dużo szybciej przyzwyczaił się do życia z chorobą niż jego rodzice.

- Podporządkowaliśmy jej całe życie - przyznaje Maria Pietrzak i pokazuje zeszyt, w którym odnotowują każdy pomiar cukru, każdy łyk soku, każdą zważoną porcję ziemniaków. - Po początkowym szoku, Antoś wrócił do przedszkola, chcieliśmy żeby miał kontakt z dziećmi i żył w miarę normalnie - opowiada pani Maria.

Czytaj:Cukrzyca u dzieci. Edukatorzy przygotują szkołę na przyjęcie chorego ucznia

Życie przedszkolaka wiązało się z całodzienną obecnością taty Antka w przedszkolu samorządowym nr 11 w Piotrkowie. Mierzył synowi cukier, podawał insulinę. Rodzice chwalili sobie postawę przedszkola i wychowawczyni Antka, która chciała te obowiązki przejąć od rodziców. - Wszystko zmierzało w dobrym kierunku - mówi Daniel Pietrzak, który z powodu choroby syna zrezygnował z pracy, ale wierzył, że będzie mógł do niej wrócić. Tak się jednak nie stało, bo nowa wychowawczyni 5-latka odmówiła badania poziomu cukru, a tym bardziej podawania insuliny. Ojciec wrócił więc na przedszkolny korytarz, co z czasem, zaczęło powodować konflikty z kadrą placówki. Licząc na wolę współpracy, rodzice przedstawili swoje oczekiwania. Zaoferowali pomoc w organizacji szkoleń, kupienie telefonu z kartą dla pracownicy, która się podejmie opieki nad Antosiem, podpisania z nią umowy cywilno-prawnej, wyrazili gotowość przyjazdu na każde wezwanie. - Ale spotkanie potoczyło się w nieprzyjemnym kierunku. Okazuje się, że jesteśmy odbierani jako osoby roszczeniowe - mówią rodzice i pokazują pisemną odpowiedź przedszkola.

Czytamy w niej, że przedszkole nie ma możliwości prawnej, by wyrazić zgodę na podawanie insuliny przez pracowników, bo nikt z kadry nie ma przeszkolenia medycznego. To samo tłumaczenie rodzice usłyszeli w piątek w referacie edukacji w UM w Piotrkowie. Ich wizyta odniosła jednak skutek, bo Radosław Kaczmarek, kierownik referatu, zadeklarował rozwiązanie problemu.

Czytaj:W Łódzkiem wciąż przybywa dzieci z cukrzycą

- Nie już, nie w kwietniu, ale od września - mówi. I dodaje, że w piątek po raz pierwszy usłyszał o problemie, po raz pierwszy zetknął się z cukrzycą insulinozależną. Urzędnik zapewnia, że jest gotowy na współpracę z Ogólnopolską Federacją Organizacji Pomocy Dzieciom i Młodzieży Chorym na Cukrzycę i nawiązanie kontaktu z placówkami w Polsce, które znalazły sposób na pogodzenie oczekiwań rodziców i przepisów.

- Nie mogę nikogo zmusić, żeby wziął odpowiedzialność za chore dziecko - zaznacza przyznając, że nie wyobraża sobie także tego, że jako rodzic spędza cały dzień w przedszkolu. - Chcę się jeszcze spotkać z rodzicami, na spokojnie porozmawiać. Gotowość w przyjęciu z powrotem Antosia deklaruje też PS nr 11.

Z podobną sytuacją kilka lat temu spotkał się jeden z rodziców przedszkolaka w Bełchatowie. - Usłyszałem, że w przedszkolu nie mają pielęgniarki, a żaden z wychowawców nie będzie mierzyć dziecku cukru i podawać leku, bo to za duża odpowiedzialność - opowiada pan Maciek, który przeniósł dziecko do przedszkola prywatnego, gdzie nie było z tym problemów. Zupełnie inaczej sprawę przedstawia dyrekcja PS nr 1. - Ze strony rodziców nie było pełnej otwartości na współpracę, a przedszkole potrzebowało czasu, aby przeszkolić pracowników - mówi dyrektor Izabela Czaja. - Absolutnie nie boimy się dzieci z cukrzycą. Jeśli będziemy mieć takie dziecko, to przeszkolimy personel, ale potrzebna jest współpraca z rodzicami.

Jednak można

  • Dyrekcja przedszkola nr 14 w Łodzi nie widzi problemu w opiece nad dziećmi z cukrzycą. W tym roku jest tu sześciu takich przedszkolaków, w ubiegłym było ich 14. - To zasługa poprzedniej dyrektor, która napisała program i w porozumieniu z kuratorium oraz UM zatrudniliśmy dodatkową dietetyczkę i pielęgniarkę, która jest w stałym kontakcie z rodzicami - mówi dyrektor Beata Kiełczyńska, dodając, że zdrowe dzieci bardzo empatycznie i naturalnie podchodzą do „cukiereczków”. - Stwarzanie problemów w opiece, to jawna dyskryminacja.
  • W woj. łódzkim, jak podaje dr hab. Agnieszka Szadkowska

    z Kliniki Pediatrii, Onkologii, Hematologii i Diabetologii Katedry Pediatrii UM w Łodzi, jest ok. 700 dzieci (do 18. roku życia) chorych na cukrzycę I typu. Ta liczba rośnie. - Tygodniowo mamy kilku nowych pacjentów i są to coraz mniejsze dzieci - dodaje.
    KW


Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki