Prezydent Łodzi Hanna Zdanowska powołała w połowie sierpnia miejską komisję ds. szacowania szkód w gospodarstwach rolnych, spowodowanych niekorzystnymi zjawiskami atmosferycznymi. Pięcioosobowa komisja sprawdza, jakie straty ponieśli łodzianie, którzy utrzymują się z roli. Wbrew pozorom rolników w Łodzi nie jest mało.
Jak podaje Urząd Miasta Łodzi, w granicach miasta jest prawie 18,5 tysiąca gospodarstw. Najwięcej rolników gospodarzy na Widzewie. Najczęściej uprawiają zboża ozime i jare oraz kukurydzę, zarówno na ziarno, jak i kiszonkę.
Marzena Lenart, przedstawicielka łódzkich rolników, ma w okolicach Lasu Łagiewnickiego dwa hektary sadu, który odziedziczyła po dziadkach. Wraz z mężem ma również sad w Głownie. Wcześniej uczęszczała do technikum ogrodniczego na ulicy Żubardzkiej. Jak twierdzi, wybrała tę ścieżkę życia z pasji:
- Zawsze chciałam uprawiać ziemię. Nie jest to jednak łatwy kawałek chleba. Nie ma co się oszukiwać, działki w mieście są głównie małe, a przy obecnych cenach nie można się utrzymać z dwóch hektarów...
Łącznie użytków rolnych w granicach miasta jest 12.234 ha. Średnia wielkość gospodarstwa to około 3,5 hektara. To mało. Dla porównania, z danych Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa wynika, że średnia wielkość gospodarstwa w województwie łódzkim to 7,57 hektara.
Praca na roli nie należy do łatwych zadań, a dodatkowe trudności pojawiają się, gdy gospodarstwo znajduje się w obszarze zurbanizowanym. Różnicę widać chociażby podczas załatwiania spraw papierkowych.
- We wtorek byłam w Urzędzie Miasta Łodzi i spędziłam tam mnóstwo czasu. W porównaniu z urzędem w Głownie sprawy załatwia się w Łodzi o wiele dłużej, a papierkowej pracy mamy jednak sporo - mówi Marzena Lenart.
Z rozmów z łódzkimi gospodarzami wynika jeszcze jedna przykra sprawa...
- Generalnie nie ma aż tak dużej różnicy między wsią a miastem. Ziemia to ziemia - mówi Stefan Kmiecik, prezes Rolniczej Spółdzielni Produkcyjnej "WISKITNO", nieprzerwanie funkcjonującej w Łodzi od ponad 60 lat. - Bywały jednak sytuacje, że ktoś dla zabawy podpalał słomę na polu. Zrezygnowaliśmy też z uprawy kukurydzy i ziemniaków, bo sporo ludzi przychodziło na wykopki i kradło z pola.
Innym miejskim mankamentem, na który nieoficjalnie narzekają rolnicy, jest potrzeba przykładania większej wagi do ubezpieczeń maszyn rolniczych. Przejazd ciągnikiem bez ważnego przeglądu technicznego i OC jest w mieście bardziej ryzykowny niż na prowincji.
Przez dwa lata ukrywała się w lesie, dała się zwabić jabłkami. Krowa Matylda ma nowy dom. Źródło: TVN24/X-news
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?