Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rutkowski kontra Jaroszewicz. Sądowy pojedynek, którego stawką jest 500 tys. zł [ZDJĘCIA]

Wiesław Pierzchała
Wiesław Pierzchała
Grzegorz Gałasiński
Rutkowski do Jaroszewicza: „Nie zamknęliśmy pana w piwnicy”. I odpowiedź słynnego rajdowca: „Pan to wszystko perfidnie zorganizował”.

Między byłym rajdowcem i synem premiera PRL Andrzejem Jaroszewiczem a słynnym łódzkim detektywem Krzysztofem Rutkowskim zaiskrzyło wczoraj na rozprawie odwoławczej w Sądzie Apelacyjnym w Łodzi. Spór sądowy jest pokłosiem pamiętnej, sfilmowanej przez TVN, akcji patrolu Rutkowskiego z 8 sierpnia 2005 roku w ogródku gastronomicznym Esplanady na ulicy Piotrkowskiej w Łodzi. Jaroszewicz jest oburzony, że został wtedy potraktowany jak przestępca, przez co dużo stracił na gruncie towarzyskim i biznesowym. Dlatego domaga się od detektywa 500 tys. zł zadośćuczynienia. Rutkowski nawet nie chce słyszeć o takiej kwocie.

CZYTAJ: Krzysztof Rutkowski zapłaci pół miliona złotych za akcję na Piotrkowskiej?

- Po zatrzymaniu obywatelskim pan Jaroszewicz nie został przez nas zamknięty w piwnicy, lecz przekazany policji. To absurd, że sąd go potem aresztował, a ja mam za to ponieść odpowiedzialność - przekonywał Rutkowski.

- Zostałem brutalnie zatrzymany jedynie po to, aby pan Rutkowski zrobił sobie reklamę przed wyborami do Sejmu, w których startował z listy Samoobrony. Pan to wszystko perfidnie zorganizował - ripostował Jaroszewicz.

Pełnomocnik detektywa Łukasz Pietruczuk oznajmił, że Jaroszewicz został zatrzymany, bo była obawa, iż będzie się ukrywał. Potem - decyzją sądu na wniosek prokuratury - byłego rajdowca aresztowano na trzy miesiące.

- Krzywda i ostracyzm towarzyski, jakie potem dotknęły Andrzeja Jaroszewicza, pojawiły się nie z powodu zatrzymania, ale aresztowania, na co Krzysztof Rutkowski nie miał wpływu - mówił Pietruczuk.

CZYTAJ TEŻ: Jaroszewicz domaga się 500 tys. zł od detektywa Rutkowskiego

Pełnomocnicy syna premiera PRL, Zbigniew Wędzina z Łodzi i Jakub Horoch z Warszawy, przekonywali, że nie było to żadne zatrzymanie obywatelskie, tylko pokaz siły w wykonaniu komanda Rutkowskiego, które Jaroszewicza potraktowało jak terrorystę. Podkreślali, że były rajdowiec został osaczony i rzucony na ziemię przez ośmiu rosłych osobników - uzbrojonych, w kominiarkach i ciskających petardami. Na tym upokorzenie Jaroszewicza nie skończyło się, bowiem przez 40 minut był przetrzymywany w ogródku gastronomicznym i przechodnie mogli mu robić zdjęcia telefonami komórkowymi.

- Wydarzyło się wtedy coś przykrego i okrutnego. Było to nacechowane podstępem i prowokacją - podsumował mecenas Wędzina. Wyrok w tej sprawie zapadnie w grudniu.

O tym mówiło się w Łodzi i w regionie w ubiegłym tygodniu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki