Teodory leżą kilka kilometrów za Łaskiem. Tu swoją bazę ma szesnaście F-16, najnowocześniejszych samolotów w polskim wojsku.
F-16 mogą latać z prędkością przekraczającą 2 tysiące kilometrów na godzinę. W ciągu piętnastu minut pokonają drogę z Łasku nad brzeg Bałtyku. Przeciążenie pilota dochodzi do 3 G! Oznacza to, że w powietrzu przyciąganie jest dziewięć razy większe niż na ziemi! Pilot jest wyposażony w spadochron, ale też tratwę, kamizelkę ratunkową, które otwierają się po zetknięciu z wodą. Ma zapas jedzenia, picia, dwie radiostacje, środki sygnalizacyjne, a nawet... żyłkę z haczykiem, by w razie potrzeby złowić rybę.
Siadając za sterami F-16 zakłada specjalnie spodnie. - Przeciwprzeciążeniowe - wyjaśnia chorąży Maciej Rozwalak, zajmujący się sprzętem pilotów F-16. - Składają się z pięciu komór powietrznych. Jedna jest na brzuchu, po dwie na udach i łydkach. W czasie lotu, gdy zwiększa się przeciążenie, te komory są dopompowywane. Uciskają brzuch, uda, łydki. Zapobiega to odpływowi krwi do mózgu. Dzięki temu pilot nie straci w powietrzu przytomności.
Po wylądowaniu i omówieniu lotu major Łukasz Piątek ma chwilę wolnego. Tak jak reszta pilotów spędza ten czas w specjalnym pokoju. Jego wyposażenie, a więc stoły i fotele, zrobione są z... części MIG-a 21, przez lata podstawowego myśliwca polskiej armii. Major Piątek ma 31 lat i już siedzi za sterami jednego z najnowocześniejszych samolotów świata.
Rodzinna tradycja
Pochodzi z Górnego Śląska. Jego ojciec służył w wojskach przeciwlotniczych - miał zestrzeliwać wrogie samoloty.
- Tata pokazywał mi książeczkę wojskową z lat 80. - opowiada Łukasz Piątek. - Były w niej narysowane sylwetki samolotów, do których miał strzelać, a wśród nich... F-16.
Łukasz od dziecka interesował się lataniem. Należał do harcerstwa, organizacji "Strzelec". Gdy skończył podstawówkę, pojechał do Dęblina, by w liceum lotniczym spełniać swoje marzenia.
W liceum zaczął latać na szybowcach i balonach, a także skakać ze spadochronem. Po liceum poszedł do wyższej szkoły oficerskiej w Dęblinie. Skończył ją z bardzo dobrym wynikiem i mógł wybrać jednostkę, w której chce służyć. Padło na Poznań. Słyszał, że tam będzie się szkolić pilotów latających na F-16. A to było jego marzenie. Trafił tam w 2003 roku. W 2005 r. znalazł się w grupie kandydatów na pilota F-16. Przeszedł badania. Piloci śmiali się, że tak ostrych testów nie mają nawet Amerykanie.
Wymogi są bardziej rygorystyczne niż w wypadku astronautów. Piloci odpadali, bo mieli minimalną wadę kręgosłupa lub tendencje do powstawania wady wzroku. Państwo inwestuje w pilota wielkie pieniądze, więc chce mieć gwarancję, że jest zupełnie zdrowy, choć dziś polscy piloci F-16 mogą latać w okularach czy szkłach kontaktowych.
- Przyjeżdżają do nas piloci z USA i noszą okulary - mówi major Piątek. - Idealny wzrok nie jest pilotowi tak potrzebny jak choćby w czasach drugiej wojny światowej. Kto wypatrzył pierwszy wrogi samolot, miał przewagę. Teraz samoloty są wyposażone w sensory, radary. Wykryją przeciwnika w promieniu stu kilometrów.
Szkoła życia i latania
Łukasz Piątek poleciał na szkolenie do USA. Nie ukrywa, że była to szkoła życia. Spotkał tam ludzi o innej mentalności. - Ludzie są tam może mniej otwarci, ale bardziej uśmiechnięci - podkreśla. - Dwa lata mieszkałem i szkoliłem się w różnych stanach.
Zaczynał w Teksasie. Egzamin zdawało się tylko na początku szkolenia. Potem już nikt nie sprawdzał jego wyników. Następnie przeniósł się do Missisipi. Zaczął szkolenie na samolotach. Latał na T-38. Na tych maszynach piloci przygotowują się do lotów nie tylko na F-16, ale również F-15 czy F-22. - Lataliśmy tylko z instruktorem - zaznacza major.
Po 8 miesiącach przenieśli się do Georgii. To był czas "unitarki". Wtedy depcze się osobowość, wkłada do "foremki" i sprawdza się, czy kandydat może być pilotem. - W USA piloci mają tworzyć zespół - wyjaśnia major. - Ktoś może być superpilotem, ale gdy jest indywidualistą, to dziękuje się mu za współpracę.
Te 3 miesiące szkolenia były bardzo ciężkim czasem, ale udało się przetrwać. W nagrodę czekała ich przeprowadzka do słonecznego Huston. Tam major mógł wsiąść sam do wymarzonego F-16. Było to 10 maja 2007 roku. Tę datę zapamięta do końca życia. - Kiedy wsiadam do samolotu, zamyka się kabina F-16, zapominam o całym świecie - przyznaje. - Jestem tylko ja, samolot i zadanie, które mam wykonać. I jeszcze ogromna przyjemność.
Potem wrócił do Polski, do Krzesin. Stamtąd przeniósł się do Łasku, do 32. Bazy Lotniczej.
Rodzinna tradycja
Major Norbert Chojnacki pochodzi z Tomaszowa Mazowieckiego. Jego tata też był zawodowym wojskowym.
- Nie był lotnikiem, ale służył w jednostce lotniczej - wyjaśnia major Chojnacki. - Wychowałem się więc u boku braci lotników.
Zaczął chodzić na zajęcia do Aeroklubu Piotrkowskiego, potem skończył Wyższą Szkołę Sił Powietrznych w Dęblinie. W 1996 r. rozpoczął służbę w Łasku. Latał przez 3 lata na radzieckich MIG-21, potem przesiadł się na Iskry, a w końcu na F-16. - Zawsze marzyłem, by latać na nowym samolocie, bo MIG-i 21 były stare, technicznie odbiegały od tego co jest na świecie - wspomina.
2 tys. kilometrów na godzinę to dla przeciętnego człowieka niewyobrażalna prędkość. Piloci F-16 żyją z nią na co dzień. - Gdy leci się nisko, to czuje się tę ogromną prędkość - przekonuje major Chojnacki. - Im lecimy wyżej, tym to uczucie bardziej znika.
Jak w grze komputerowej
Gdy wsiadają do samolotu, nie boją się. Gdy odrywają się od ziemi, dochodzi też frajda. F-16 to samoloty naszpikowane elektroniką. W kabinie jest niezliczona liczba przycisków, które trzeba perfekcyjnie obsługiwać. - To jak skomplikowana gra komputerowa - tłumaczy Norbert Chojnacki. - Tyle że tam w powietrzu nie można się pomylić. Trzeba nacisnąć właściwy przycisk. Inaczej bomba spada nie tam, gdzie trzeba.
Każdy z lotników ma pseudonim, czyli cosing. Posługują się nim w powietrzu. Widnieje nawet na mundurze. Major Piątek to FUZ. Śmieje się, że pochodzi od angielskiego, niezbyt cenzuralnego słowa. - Każdy ma jakieś wpadki i ten cosing pilota musi do tego nawiązywać - wyjaśnia major Łukasz Piątek. Ale jego cosing FUZ to zasługa pewnego amerykańskiego oficera. Major latał z nim w parze. Kiedy wylądowali, Amerykanin stwierdził, że lądowanie nie było równe, więc powinno się je powtórzyć. Ale Łukasz stał już na ziemi. Amerykanin poleciał sam. A że tego amerykańskiego żołnierza nikt specjalnie nie lubił, więc major Piątek został FUZ-em.
Niedawno do jednostki w Łasku przybył na szkolenie nowy pilot. Długo nie miał cosingu. Ale w końcu ustalono, że będzie No Gas, czyli bez paliwa. Wcześniej latał na MIG-29, a te zabierają niewielką ilość paliwa.
Nadawanie cosingu podlega specjalnej procedurze. Zainteresowanemu przedstawia się kilka propozycji. Jeśli mu się nie podobają, to może je "wykupić". - Tak więc te pierwsze nie są ciekawe - śmieje się major Piątek.
Major Chojnacki mieszka w Łasku z żoną i synami - 6- i 16-letnim. W domu nie rozmawiają o lataniu. Żona przyzwyczaiła się do tego, co robi mąż. Major nie ukrywa, że chciałby, aby jeden z synów poszedł w jego ślady. Łukasz Piątek też z żoną mieszka na osiedlu wojskowym w Łasku. Zapewnia, że małżonka nie denerwuje się jego lotami. Latanie to jego wielka pasja. Ale ma też inne hobby. Zbiera białą broń - szable, sztylety. Interesuje się też historią - okresem napoleońskim i II Rzeczypospolitej. Nie tylko wojskowością.
Podczas wigilijnej kolacji rodzina, przyjaciele będą życzyć pilotom, także tym z F-16, jednego. Tyle samo startów co lądowań.
Tak jest w każde święta.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?