Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rynki Łodzi i targowiska na starych fotografiach. Dawny handel po łódzku

Anna Gronczewska
Anna Gronczewska
Archiwum Państwowe w Łodzi
Jarosław Janowski, łódzki przewodnik, który oprowadził po naszym mieście niejedną wycieczkę, zapewnia że przed wojną nie było w Łodzi takich centrów handlowych, jak dziś Manufaktura, Galeria Łódzka czy wcześniej Central lub Uniwersal. Ale były miejsca, które wcześniej spełniały taką rolę.

- W Łodzi były składy handlowe - wyjaśnia Jarosław Janowski. - Tak nazywano kiedyś sklepy. Większość fabryk znajdowało się w południowej części miasta, w południowym ciągu rzeki Jesień. Ale tam, w zasadzie oprócz robotników, nie mieszkało wielu ludzi. Brakowało klientów. Dlatego większość fabryk, mniejszych i większych, otwierało swoje składy handlowe w centrum Łodzi. Głównie na ulicy Piotrkowskiej, na odcinku od dawnej ulicy Dzielnej (dziś Narutowicza) do Rynku Nowego Miasta (Plac Wolności).

Składy handlowe stanowiły przedstawicielstwa łódzkich fabryk, ale też pabianickich czy zgierskich. Czasem były ich filiami. Na przykład Karol Scheibler posiadał taki skład handlowy w swojej kamienicy, która znajdowała się na rogu ul. Piotrkowskiej i Południowej (Rewolucji 1905 roku). Ludwik Geyer miał skład na rogu ul. Piotrkowskiej i Pasażu Meyera.

Ważną rolę na handlowej mapie przedwojennej Łodzi stanowiły tzw. konsumy. Można zaryzykować nawet twierdzenie, że był to łódzki wynalazek.

- Była to rzeczywiście łódzka specyfika - przyznaje Mieczysław Wojalski, emerytowany nauczyciel fizyki, zajmujący się od lat historią Łodzi. - Mają prawie 150-letnią tradycję. To po prostu sklepy fabryczne otwierane przez fabrykantów. Robotnicy część wypłaty dostawali w bonach, za które mogli robić zakupy właśnie w tych konsumach.

Jarosław Janowski dodaje, że dzięki konsumom łódzcy fabrykanci mogli obracać pieniędzmi bez konieczności wyjmowania ich z kieszeni.

Taki konsum znajdował się na Księżym Młynie pod numerem 14. Był również przy ul. Emilii 5, czyli dzisiejszej Tymienieckiego. Zjednoczone Zakłady Grohmana i Scheiblera prowadziły natomiast konsum przy Wodnym Rynku 12.

Natomiast "Wi-ma", czyli Widzewska Manufaktura, prowadziła konsum na Widzewie, na rogu ulic Szpitalnej i Rokicińskiej, dziś Piłsudskiego. Bogumił Zawadzki, łódzki przewodnik, opowiadał nam, że był to chyba pierwszy łódzki hipermarket. Otwarto go przed wojną. Sprzedawano w nim artykuły spożywcze, tekstylne. Wszystko było w nim droższe niż w innych sklepach.

- Ale pracownicy dostawali talony na zakupy w "konsumie", więc chętnie tu kupowali - mówił nam Bogumił Zawadzki.

Konsum przy ul. Szpitalnej działał jeszcze długo po wojnie. W tym piętrowym sklepie można było kupić odzież, a także gramofony, radia i pierwsze magnetofony kasetowe, marzenie wszystkich nastolatków na początku lat 70. Widzewski konsum zniknął razem z kamienicą w której się znajdował, gdy wybudowano drugą nitkę al. Piłsudskiego.

Ale Mirosław Wojalski wspomina, że jeszcze na początku wieku, dokładnie w 1908 roku, utworzono miejsce, które też można by nazwać prototypem centrum handlowego.

- To hala targowa, która mieściła się na ulicy Kościelnej 8, na tyłach prezbiterium kościoła Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny - wyjaśnia. - Dotarłem kiedyś do reklamy tej hali. Z rysunku reklamowego wynika, że powstała w 1908 roku. Reklamowała się jako pierwsza hala targowa w Łodzi. Po wojnie w tym miejscu sprzedawano meble.

Podobna do niej była hala na ul. Północnej, naprzeciw parku, pomiędzy ulicami Nowomiejską a Zachodnią.

- Tak jak na ulicy Kościelnej, pośrodku był tam wolny plac, a po obu stronach rzędy sklepików - dodaje Mirosław Wojalski.

Jarosław Janowski przypomina jeszcze inne miejsce, ul. Bazarową. Tam przed wojną znajdował się tzw. Plac bazarowy, gdzie kwitł handel i można było kupić niemal wszystko.

Ale w dawnej Łodzi można było odwiedzić wiele eleganckich sklepów. Był nim m.in. sklep przy ul. Piotrkowskiej 46. To skład Gebethnera i Wolffa. Można było w nim kupić różne wydawnictwa, ale też pianina i fortepiany. Tu też zamawiało się wizytę w domu stroiciela fortepianów.

- W tym składzie znajdowało się przedstawicielstwo "Kuriera Codziennego" - opowiada Jarosław Janowski. - Podobno na tyłach tego składu przez pierwsze dwa miesiące swego pobytu w Łodzi mieszkał Władysław Reymont. Przyjechał tu jako wysłannik "Kuriera Codziennego".

Ul. Piotrkowska była wtedy głównie ulicą handlową. Na parterze niemal każdej kamienicy znajdował się sklep. Na przykład pod numerem 54, na rogu z ul. Dzielną, znajdowała się składnica win M. Sprzączkowskiego.

- Ale oprócz win, wódek można było w nim kupić też artykuły kolonialne - mówi Mirosław Wojalski. - Jeszcze przed wojną ten sklep przestał istnieć. Został zajęty przez bank.

Na ul. Piotrkowską przychodziło się kupić przede wszystkim tzw. delikatesowe towary. Np. taki magazyn eleganckich wyrobów męskich, damskich i uczniowskich przy ul. Piotrkowskiej 98 prowadził Emil Schmechel. To słynny Dom Buta. Ale tę nazwę nadano mu dopiero po wojnie, kiedy jego właścicielem stał się Powszechny Tom Towarowy i sprzedawał w nim właśnie buty.

Nieopodal, pod numerem 100, stoi piękny secesyjny budynek "Esplanady". W 1909 roku firma handlowa Hugo Smechela i Juliana Rosnera wydzierżawiła na 10 lat część tej posesji od łódzkiego Zgromadzenia Majstrów Tkackich. Zbudowali tam jeszcze w tym samym roku dom konfekcyjny. W 1926 nowy dzierżawca Wawrzyniec Gerbich, otworzył tu kawiarnię i cukiernię. Potem kamienicę wyremontowano i otwarto w niej restaurację Esplanadę. Po wojnie przejęła ją Powszechna Spółdzielnia Spożywców. Jak donosił "Kurier Codzienny" z lipca 1946 roku, w ciągu jednej nocy, z 5 na 6 lipca, dawną kawiarnię przekształcono w Dom Towarowy.

Przed wojną, na ul. Piotrkowskiej 40, swój sklep miała łódzka gazownia. Składał się on z trzech działów. W pierwszym sprzedawano przybory do gazu, w drugim uiszczało się rachunki. A w trzecim dawano pokazy pieczenia, prasowania na gazie.

- Znalazłem reklamę z 1926 roku, która głosiła, że takie pokazy odbywały się we wtorek, każdego tygodnia o godzinie piątej po południu - mówi Mirosław Wojalski. - Zaznaczano, że pokazy są bezpłatne. Była to swoista akcja promocyjna. Przypominam, że gaz kiedyś służył tylko do oświetlenia. Do gotowania zaczęto go używać na krótko przed wybuchem pierwszej wojny światowej i po jej zakończeniu. Dlatego w tej akcji promocyjnej chciano pokazać łodzianom, że gaz może też służyć do innych celów.

Od końca XIX wieku do dziś na ul. Piotrkowskiej 33 znajduje się zakład optyczny. Dziś prowadzą go Paweł i Marek Zaborscy, ale udało im się ustalić, że ich sklep istnieje od 1894 roku. Znaleźli starą pieczątkę na której podano, że Magazyn Optyczny egzystuje od tego właśnie roku.

- Trzeba pamiętać, że sklepy znajdowały się nie tylko na frontach kamienic, ale również w podwórkach - twierdzi Jarosław Janowski. - Podwórka też stanowiły takie swoiste centra handlowe. Na starych zdjęciach, na przykład z 1935 roku, widać jedno z takich podwórek, a w nim szyldy: firanki, skóry, wyroby pończoszane, fartuchy.

Szczególne miejsce stanowiła ul. Wschodnia. Uchodziła za żydowską ulicę. Było na niej mnóstwo małych zakładów krawieckich, szewskich.

- Z opowieści rodziców, dziadków wiem, że gdy przed wojną szło się ulicą Wschodnią, to często łapano przechodnia za łokieć i wciągano do podwórka i namawiano by odwiedził mały sklepik - opowiada Jarosław Janowski.

Mirosław Wojalski dodaje, że podobnie działo się na przedwojennej ul. Nowomiejskiej. Była to ulica też zamieszkała przez wielu Żydów. Prowadzili na niej w podwórkach sklepiki. Słynęły one z tego, że sprzedawano w nich ubrania.

- Tu również po ulicy chodzili naganiacze - mówi Mirosław Wojalski. - Wciągali klientów do środka i oferowali marynarki, płaszcze. Często stawali z klientem przed lustrem, ściągali z tyłu marynarkę i zapewniali, że bardzo dobrze leży. Dopiero w domu taki delikwent zauważał, że jest za duża...

Ul. Nowomiejska wyglądała zupełnie inaczej niż teraz. Była cała zabudowana. Nikt z okolicznych mieszkańców nie przypuszczał, że kiedyś w okolicy powstanie park "śledzia". Założono go dopiero po drugiej wojnie na terenach wyburzonych przez Niemców. Zburzyli znajdujące się tam domy, sklepy i utworzyli tzw. strefę sanitarną od getta.

A przed wojną, przy krótkiej ul. Nad Łódką, znajdowało się dziesięć sklepów meblowych.

- Ulica ta wiodła koło rzeki Łódki, którą jeszcze przed wojno wprowadzono pod ziemię - wyjaśnia Mirosław Wojalski.

Od ul. Nad Łódką do ul.Północnej na parterze każdego z domów działał sklep. Tam też można było kupić podobno najlepsze śledzie w mieście.

- Stąd po wojnie powstały tam park nazwano parkiem śledzia - dodaje Mirosław Wojalski.

Na przykład na ul. Północnej 23 sprzedawano też ryby morskie, a na ul. Wolborkiej 8 w sklepie Rzeźnictwo Gęś-Pol podobno najlepsze gęsi w Łodzi. Były jeszcze owoce cytrusowe ze sklepu "Tel Aviv" czy kawa z palarni przy ul. Południowej 28... Centra handlowe zastępowały łodzianom targowiska - Górniak, Wodny Rynek czy Rynek Bałucki...

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki