Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ryszard Fremel - kat z ulicy Długiej

Anna Gronczewska
W budynku, w którym dziś mieści się Muzeum Tradycji Niepodległościowych, mieszkał mieszkał nawet kat i zbudowano szubienice.
W budynku, w którym dziś mieści się Muzeum Tradycji Niepodległościowych, mieszkał mieszkał nawet kat i zbudowano szubienice. archiwum
W budynku, w którym dziś mieści się Muzeum Tradycji Niepodległościowych, było przez wiele lat ciężkie więzienie. Mieszkał w nim kat i zbudowano szubienice.

Budynek stojący dziś u zbiegu Legionów i Gdańskiej przez wiele lat był więzieniem. Jego mury kryją wiele tajemnic. Wykonywano tam wyroki śmierci. Tam też mieszkał kat, który przed egzekucją zabawiał się z naczelnikiem. W łódzkim więzieniu przebywał też Józef Piłsudski ze swoją pierwszą żoną Marią.

Kiedy jeszcze ulica Gdańska nazywała się Długą Łódź była pod rosyjskim zaborem. Wtedy to, pod koniec XIX wieku, carskie władze uznały, że miasto potrzebuje nowego więzienia, a w zasadzie aresztu. Zaczęto go budować na rogu ówczesnej ul. Konstantynowskiej (Legionów) i właśnie Długiej. Zakończono ją we wrześniu 1885 roku, a już 9 października nowy areszt przyjął pierwszych więźniów. Byli nim członkowie partii robotniczej "Proletariat" z Łodzi i Zgierza - m.in. Franciszek Cobel, Franciszek Marciński i Wojciech Sławiński.

- Ciągle zwiększała się liczba więźniów politycznych, nad którymi trzeba było roztoczyć ścisły nadzór - mówią Maria Głowacka i Małgorzata Lechowicz z Muzeum Tradycji Niepodległościowych, zajmujące się badaniem losów więzienia przy ul. Długiej. - Dlatego już 30 marca 1886 roku władze carskie zdecydowały się na przemianowanie dotychczasowego aresztu sądowego na więzienie. Odtąd jego nazwa brzmiała Łodzinskaja Tiurma, czyli Więzienie Łódzkie.

W lutym 1890 roku trafił tam Józef Piłsudski i jego pierwsza żona Maria. Zatrzymano ich, gdy w kamienicy przy ul. Wschodniej pracowali nad wydaniem kolejnego numeru "Robotnika", organu PPS-u. Piłsudski przebywał w Łodzinskiej Tiurmie do 17 kwietnia. Jego żonę dzień wcześniej przewieziono do X Pawilonu Cytadeli Warszawskiej. Przyszły Naczelnik Państwa Polskiego okropnie wspominał pobyt w łódzkim więzieniu.

"Łódzkie więzienie, w którem spędziłem dwa miesiące i z którego mnie przewieziono do Cydadeli, dokuczyło mi okropnie" - pisał potem we swych wspomnieniach. "Przypominało mi ono najgorsze więzienie sybirskie. Wstrętny wikt, na którym prawdopodobnie robił majątek pan zawiadowca, malutka cela, bez kawałka mebla w niej, zakaz palenia tytoniu w niej - wszystko to obrzydziło mi tę wstrętną dziurę".

Małgorzata Lechowicz przyznaje, że warunki w celach były okropne. Na 8, 9 metrach kwadratowych przetrzymywano nawet do dziewięciu osób.

- Więźniowie spali na siennikach, słomie lub gołej podłodze - dodaje Maria Głowacka. - Pomieszczenia więzienne ogrzewano za pomocą pieców w kształcie walca, z których jeden przypadał na dwie cele. Na terenie więzienia nie było wody. Przynoszono ją z sąsiedniej posesji. Jedzenie często było nieświeże.

Jednak jeden z najtragiczniejszych okresów w historii więzienia przypada na lata 1907 - 1909. Nasilały się ruchy rewolucyjne, zakończyła się rewolucja 1905 roku, a wobec mieszkańców miasta stosowano masowy terror. W Łodzi działał Tymczasowy Sąd Wojenny, który wydał około 100 wyroków śmierci. Wykonywano je w więzieniu przy ul. Długiej. Jego naczelnikiem był znienawidzony przez więźniów Aleksander Modzelewski, zwany "Grubym".
Edmund Jarzyński w swojej książce "Tajemnice starych kamienic" pisze, że początkowo wyroki wykonywano przez rozstrzelanie. Stanisław Martynowski, były więzień gmachu przy ul. Długiej opisywał przygotowania do egzekucji. Najpierw "Gruby" z kilkoma kryminalistami jechał do lasu konstantynowskiego i kopali doły. Wieczorem do skazańca przychodził duchowny odpowiedniego wyznania i spędzał z nimi kilkanaście minut. Pomiędzy drugą o trzecią w nocy skazaniec był transportowany do lasku konstantynowskiego, drabiniastym wozem, w asyście kozaków.

- W lesie czekał już pluton żołnierzy lub kozaków z oficerem na czele - wspominał Stanisław Martynowski. - Egzekutorzy otrzymywali pod dwa ruble na osobę i dwa litry wódki dla wszystkich. Wyrok odczytywał prokurator, po czym skazańcowi zakładano na głowę worek sięgający prawie stóp. Tak niby wiązano oczy. Gdy te wszystkie czynności załatwiono, odbywała się krwawa robota. Oficer rzucał rozkaz. Jeśli skazańców było kilku, to każdorazowe machnięcie szablą oznaczało kres dla człowieka zupełnie świadomego nadchodzącej chwili.

Ale już w 1908 roku przy ul. Długiej wybudowano szubienice i egzekucje odbywały się na terenie więzienia. Nawet znane są nazwiska rewolucjonistów, którzy jako pierwsi na niej zginęli. Byli to Kacper Pilarek z PPS-u, bracia Stanisław i Wojciech Bartosiakowie z Narodowego Związku Robotników oraz Żurek Frenkiel z Bundu.

Stanisław Martynowski przebywał w więzieniu, gdy oni zostali powieszeni. Wspominał, że siedzieli w celi na parterze. W godzinach poprzedzających egzekucję, wszyscy więźniowie nerwowo wyczekiwali. O dwunastej przed więzienie zajechały karety.

- Potem było słuchać płacz jednego z Bartosiaków i krzyk drugiego: Niewinnie giniemy!- opowiadał potem Martynowski. - Po kilku minutach wszystko ucichło...

W archiwach Muzeum Tradycji Niepodległościowych, które mieści się dziś w budynku dawnego więzienia, zachowało się zdjęcie z jednej z takich egzekucji. Wykonano je na kilka minut przed powieszeniem niejakiego Władysława Głuszkowskiego. Przy szubienicy stoi elegancko ubrany pan, w kapeluszu. W muzealnych archiwach są jeszcze inne zdjęcia więźnia Głuszkowskiego. Kilka godzin przed egzekucją wziął on ślub na terenie więzienia z Julianną Krzemińską.

- Aż dziwne, że władze zezwoliły na ten ślub - mówi Małgorzata Lechowicz. - A odbył się on zapewne dlatego, że Głuszkowski chciał dać nazwisko swojemu dziecku, które miał z Julianną Krzemińską.
Katem w więzieniu przy ul. Długiej był Ryszard Fremel. Ale niesławna historia wiąże się też z jego bratem Augustem. Hodował gołębie. Przez tę pasję poznał naczelnika Modzelewskiego. Dostarczał mu ciekawe okazy gołębi. Z czasem często bywał gościem Modzelewskiego, uczestniczył w organizowanych przez niego libacjach.

- "Gruby" gościł młodego człowieka, przegrywał z nim karty i wyciągał różne informacje - pisał Edmund Jarzyński. - W ten sposób August Fremel stał się zaufanym i płatnym szpiclem. Gdy już zdradził wszystko co wiedział, wystąpił jawnie jako szpicel i prowokator.
Konspiratorzy postanowili go zgładzić. Rozeszła się informacja, że ma przyjść na przedstawienie do Teatru Wielkiego przy ul. Konstantynowskiej. Jeden z bojowników zaczaił się przed teatrem. Po przedstawieniu z budynku wyszedł też August Fremel. Ale przeczuł, że szykuje się coś złego. Wmieszał się w tłum, udał się w kierunku ul. Zawadzkiej, czyli dzisiejszej Próchnika. Zatrzymał się na krótko w jakiejś kawiarence, po czym skierował się na ul. Piotrkowską. Fremel wszedł do sklepu tytoniowego. Kiedy wyszedł, zamachowiec strzelił w jego kierunku. Kula rozerwała konfidentowi pierś.
Być może dzięki bratu, Ryszard Fremel otrzymał posadę kata. Był wysoki, ryży, zapamiętano, że miał stale wykrzywioną twarz. Mieszkał w więzieniu, naprzeciw naczelnika. Na drzwiach jego mieszkania wisiały pęta kiełbasy. Nosił jasne spodnie, świecące lakierki i czerwoną, jedwabną chusteczkę na szyi. Do "pracy" zakładał czerwony frak, cylinder i rękawiczki. Jego pomocnikiem był tzw. "gruby Jachu". Edmund Jarzyński twierdził, że to kryminalista od pokoleń. Za swoją pracę otrzymywał to co został po skazańcu, a więc ubranie, buty.

Podobno "Gruby" przed egzekucjami urządzał libacje. Zapraszał na nie szpiclów i łódzkie prostytutki. Libacje odbywały się w mieszkaniu naczelnika Modzelewskiego. Mieściło się ono w tym samym korytarzu co cele politycznych więźniów. Naczelnik puszczał gramofon. Płynęły z niego dźwięki "Boże caria chrani", albo jakieś polki, kujawiaki. Strzelały korki szampana, rozlegały się krzyki pijanych kobiet. Około północy przerywano libacje i wyciągano skazańca na egzekucje.

Jak pisał w swojej książce Edmund Jarzyński, kat Ryszard Fremel nie oszczędził nawet swojego szwagra niejakiego Kołuduńskiego, którego osobiście powiesił.

"Potem Fremel wyjechał do Berlina" - tak opisywał dalsze losy kata Jarzyński. "Tam w jakiejś knajpie został rozpoznany przez łódzkiego emigranta i dostał kuflem w szczękę. Od tego uderzenia pozostał mu ślad na całe życie".

Podczas pierwszej wojny światowej łódzki kat miał być szpiegiem przy niemieckim dowództwie. Czy tak jednak było? Potem podobno wyjechał do Kalisza, a stamtąd na front ryski i ślad po nim zaginął.
Po odzyskaniu niepodległości ulica Długa stała się Gdańską, ale dalej było tam więzienie. Przebywali do niego tymczasowo aresztowani i więźniowie mający wyroki nie dłuższe niż trzy lata więzienia. Tu więziony był między innymi Władysław Gomułka, Mieczysław Moczar, Ignacy Log-Sowiński czy Włodzimierz Sokorski, prominentni działacze PRL-u.

Władysław Gomułka, późniejszy I sekretarz Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, został ujęty przez przedwojenną policję w Łodzi, gdy był działaczem Komunistycznej Partii Polski. Organizował tu strajk. Został postrzelony w nogę podczas tzw. akcji na Młynku. Rana była poważna. Po tym zdarzeniu do końca życia miał niedowład nogi.

Po wybuchu drugiej wojny światowej Niemcy utworzyli przy ul. Gdańskiej więzienie dla kobiet. Przetrzymywano w nim głównie Polki, konspiratorki z AK, czy podziemnych organizacji lewicowych. W sumie więziono w nim 14 tysięcy kobiet. Wiele prosto z łódziego więzienia trafiło do obozów koncentracyjnych, gdzie straciły życie.

W wielu materiałach pojawia się informacja, że po wojnie przy ul. Gdańskiej mieściła się szkoła milicyjna. Nie jest to do końca prawdziwa informacja. Szkoła dla milicjantów powstała, ale znacznie później.

Ale do 1953 roku więziono tu kobiety, uznane za wrogów Polski Ludowej, znajdujące się w dyspozycji Urzędu Bezpieczeństwa, na czele którego stał Moczar, był więzień tego więzienia. Część z kobiet czekała tu na transporty do innych zakładów karnych. Te, które miały niższe wyroki odbywały tam karę. Szkołę Milicyjną utworzono w 1953 roku, po likwidacji więzienia. W 1958 roku budynek zaadaptowano na muzeum. Do 1990 roku było to Muzeum Historii Ruchu Rewolucyjnego. Od 1990 siedzibę ma tu Muzeum Tradycji Niepodległościowych.

============25 (tm) Cytat 17/19 serifa(19157341)============
W łódzkim więzieniu siedział m.in. Józef Piłsudski z żoną

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki