Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sąd uznał, że nauczyciel z Pabianic nie zabił żony

Wiesław Pierzchała
Sąd uznał, że nauczyciel z Pabianic nie zabił żony
Sąd uznał, że nauczyciel z Pabianic nie zabił żony Paweł Łacheta
Nie ma przekonujących dowodów na to, że emerytowany nauczyciel i dyrektor z Pabianic, 60-letni Krzysztof W., zabił swoją żonę. Dlatego po poszlakowym procesie został w poniedziałek uniewinniony przez Sąd Okręgowy w Łodzi. Wyrok jest nieprawomocny i prokuratura zapowiada apelację.

Nie było świadków zdarzenia ani wyraźnego motywu zabójstwa. Na dodatek z opinii biegłego wynikało, że kobieta mogła sama sobie zadać cios nożem. W mieszkaniu nie znaleziono jednak zakrwawionego noża, co oznacza, że ktoś go schował. Zrobiła to ciężko ranna kobieta? Wątpliwe. Jednak wątpliwości w tej sprawie zostały rozstrzygnięte na korzyść oskarżonego.

Podczas procesu Krzysztof W. nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień.

Do tragedii doszło wieczorem 10 sierpnia 2011 r. w kamienicy przy ul. Zamkowej w centrum Pabianic. Tego dnia małżonkowie wrócili autem z wczasów. W drodze powrotnej doszło między nimi do sprzeczki, która w mieszkaniu przerodziła się w awanturę. Według prokuratury, 60-latek uderzył nożem żonę. Następnie przez pomyłkę zadzwonił do straży pożarnej i powiedział, że żona uderzyła się nożem.

Na miejsce przyjechała karetka pogotowia, której załoga przystąpiła do reanimacji kobiety. Rana okazała się śmiertelna. O godz. 22.20 ratownicy stwierdzili zgon. Wcześniej zawiadomili policjantów, którzy zatrzymali oskarżonego. Miał 0,8 prom. alkoholu w organizmie. Stwierdził, że nie wie, w jakich okolicznościach żona została zraniona.

Podczas procesu sędzia Elżbieta Barska-Hermut odczytała wyjaśnienia 60-latka ze śledztwa. Wynikało z nich, że przez 31 lat byli przykładnym małżeństwem. Zdaniem oskarżonego żona w ostatnich miesiącach zmieniła się i z tego powodu dochodziło między nimi do kłótni, ale nie do rękoczynów. Feralnego dnia wrócili z wczasów, kupili alkohol i trochę wypili.

- W pewnym momencie zabrałem żonie okulary - mówił w śledztwie były nauczyciel. - Zaczęła krzyczeć, ja także. Uderzyła mnie, ale jej nie oddałem. Potem wyszła z pokoju. Oznajmiła, że idzie po papierosy. Gdy wszedłem do kuchni, żona oddychała chrapliwie. Uderzyłem ją kilka razy lekko dłonią w twarz. Nie reagowała. Położyłem ją na podłodze i wtedy zauważyłem krew na bluzce.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki