Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Saryusz-Wolski: To jest sukces - Unia tnie budżet, a my dostajemy więcej

Sławomir Sowa
Jacek Saryusz-Wolski
Jacek Saryusz-Wolski Krzysztof Szymczak
Z Jackiem Saryusz-Wolskim, deputowanym do Parlamentu Europejskiego, rozmawia Sławomir Sowa:

Więc mamy dostać z Unii Europejskiej prawie 106 miliardów euro, czyli około 441 miliardów złotych. To wynik średni, dobry, bardzo dobry?
Jak na te warunki to jest bardzo dobry wynik. Negocjacje toczyły się w najtrudniejszych warunkach, jakie można sobie wyobrazić. Budżet na kolejną siedmiolatkę był uchwalany na samym dnie kryzysu. W skali całej Unii nastąpiła jego redukcja o 2 procent, podczas gdy nasza kwota wzrosła o 4 procent. To jest po prostu mistrzostwo świata.

Dariusz Joński, rzecznik SLD, mówił, że trzeba świętować. Ale Jarosław Kaczyński dwa dni temu mówił, że Donald Tusk powinien przywieźć z Brukseli nie 444, ale 470 miliardów złotych...
To absolutnie nierealna kwota, nie wiem w ogóle skąd takie wyliczenia.

A gdyby te 106 miliardów euro rozbić na fundusz spójności i wspólną politykę rolną?
Na tę sumę składa się 72,8 miliarda euro na politykę spójności i 28,5 miliarda euro na wspólną politykę rolną. Do tego trzeba dołożyć 4,7 miliarda na inne programy, np. na bezpieczeństwo.

Dość nieoczekiwana była wiadomość, że dostaniemy 200 milionów euro ekstra na zwalczanie bezrobocia wśród młodzieży. Skąd nagle te pieniądze, o których nikt wcześniej nie mówił?
To są pieniądze z programu na zwalczanie bezrobocia wśród młodzieży w całej Unii Europejskiej. Generalnie jest to program dedykowany zwalczaniu bezrobocia wśród młodzieży w krajach Południa, gdzie bezrobocie w tej grupie sięga 50-60 procent, jak na przykład w Hiszpanii. Te 200 milionów euro dla Polski ma być przeznaczone dla tych regionów, gdzie bezrobocie wśród młodzieży przekracza 25 procent, o ile dobrze pamiętam.

Ale z tego wynika, że te pieniądze trafiły nam się niejako przy okazji.
Dokładnie. Przy okazji programu adresowanego do kogoś innego.

Dziennik "Daily Telegraph" doniesienie z Brukseli zatytułował "Zwycięstwo Camerona". Czy jesteśmy uprawnieni do tytułu "Zwycięstwo Tuska"?
Jak najbardziej. Zwiększenie środków dla Polski przy kurczącym się budżecie unijnym trudno nazwać inaczej. Natomiast zwycięstwo Camerona polega oczywiście na czymś innym - budżet został pod jego presją pocięty, choć nie tak, jak domagał się tego na początku.

Odstawmy na razie Donalda Tuska i polskich negocjatorów. Jakie czynniki wpłynęły na to, że negocjacje w sprawie budżetu zakończyły się dla Polski akurat takim wynikiem?
Budżetu jak najmniej pociętego w obszarze polityki spójności broniło 15 krajów tak zwanego klubu przyjaciół polityki spójności pod przywództwem Polski, Komisja Europejska i Parlament Europejski. Po drugiej stronie była mniejszość, tak zwany klub skąpców, który domagał się cięć. Na ostateczny rezultat wpłynęła pozycja Polski, zorganizowanie szerokiej koalicji na rzecz obrony polityki spójności i porozumienie z Francją na rzecz polityki rolnej.

Cieszymy się, ale już są obawy, czy Parlament Europejski zaakceptuje porozumienie w takim kształcie.
Jest zbyt wcześnie, aby na ten temat wyrokować. Przewodniczący Parlamentu Europejskiego Martin Schulz mówił, że jeżeli ten budżet będzie poniżej pewnego minimalnego poziomu oczekiwanego przez Parlament, to Parlament może go odrzucić. Wiele będzie więc zależało od stopnia rozczarowania Parlamentu kolejnymi cięciami - bo to już była trzecia faza tych cięć. Teraz przyjdzie czas na analizy.

Czeka nas więc kolejna nerwówka. Jak długo będziemy czekać na decyzję Parlamentu Europejskiego?
Najpierw budżet musi zostać przetłumaczony na język uszczegółowionego dokumentu finansowego. Do Parlamentu Europejskiego może trafić najwcześniej za miesiąc, najpóźniej za dwa miesiące, tak więc finał będzie przed wakacjami.

A gdyby Panu przyszło w procentach określić szanse na zaakceptowanie tego porozumienia przez Parlament Europejski?
Nie odważę się na taką prognozę. Choćby dlatego, że nigdy w historii Unii Europejskiej nie było tak, żeby budżet na kolejne siedem lat był niższy niż poprzedni. Na pewno będzie wielu rozczarowanych w innych krajach, że ich interesy nie zostały uwzględnione, czyli ci, którzy najmniej dostali i ci, którzy najwięcej płacą.

Już podczas negocjacji pojawiły się w Polsce głosy, że ważniejsze od samych pieniędzy będzie ich rozumne wydatkowanie.
Najpierw trzeba mieć pieniądze, żeby je wydawać, a przecież nie mamy jeszcze pewności, ile ich będzie. Ale rzeczywiście pieniądze w tej kolejnej siedmiolatce trudniej będzie wydać, bo nie będą one przeznaczone tylko na lanie betonu, mówiąc w uproszczeniu, ale na nowe technologie, rozwój przedsiębiorczości, energooszczędność, konkurencyjność. Nad mądrym ich wydaniem trzeba będzie naprawdę mocno popracować.

Rozmawiał Sławomir Sowa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki