Zaniepokoiła mnie wypowiedź trenera Widzewa kilka dni przed meczem w Elblągu. Dobry fachowiec rzekł: „Bardzo istotne w takim meczu będzie to, żeby otworzyć wynik. Wtedy mielibyśmy większą kontrolę nad przebiegiem spotkania. Ewentualnie byśmy wtedy prowokowali przeciwnika do innej gry”.
CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNYM SLAJDZIE
I trener Widzewa Marcin Kaczmarek jest dobrą wróżką. Rzeczywiście, łodzianie otworzyli wynik, ale... za bardzo chcieli mieć kontrolę nad przebiegiem spotkania. I zamiast strzelić drugiego gola, zgodnie ze słowami szkoleniowca prowokowali przeciwnika do innej gry, co zakończyło się utratą wyrównującego gola. Rozpacz potęguje fakt, że rywale grali w dziesiątkę. Jak można było nie wykorzystać takiej przewagi? Byli za pewni swego. Rywal był już na łopatkach. Opacznie pojęli słowa trenera?
Złośliwi kibice już wytknęli widzewiakom: „Nie było karnego, nie było zwycięstwa”. W obu wygranych meczach jedenastki były.
Widzew jest dziś drużyną, która nie może w pełni cieszyć swoich sympatyków. Nie wymagamy od naszych ulubieńców, by osiągali wyniki, jak w 1996 roku, gdy zakończyli sezon ekstraklasy bez porażki. Niech tylko mecze, w których piłkarze sprawiają zawód, przydarzały się rzadziej. Były częściej przeplatane w pełni radosnymi wiktoriami. Tak było bardzo dawno temu. W październiku 2018 roku po meczu ze Skrą pisałem: „Można już obliczać, kiedy Widzew zapewni sobie awans do I ligi. Dziewięciopunktowa przewaga, a taka jest obecnie, gwarantuje nam awans na trzy kolejki przed końcem. Ale pewnie cieszyć się będziemy jeszcze wcześniej”.
Za bardzo piłkarze uwierzyli moim słowom. Od tego czasu Widzew rozegrał 24 mecze i zawiódł w 19 z nich. Tylko dwukrotnie z Ruchem, dwukrotnie z Gryfem i ostatnio w Łodzi z Błękitnymi dał pełną radość swym fanom. Jak można kibicować takiej drużynie?
Nie jest wesoło także w obozie lokalnego rywala. Piłkarze ŁKS też chyba za bardzo uwierzyli potężnej fali pochwał, jaka na nich spadła po awansie i udanej premierze w ekstraklasie. Odwrotnie niż w przypadku Widzewa, ŁKS częściej ostatnio radował niż smucił swoich fanów. Przed meczem z Wisłą wyliczyliśmy, że ŁKS od roku nie przegrał na wyjazdach. Tak to może grać naprawdę klasowy zespół. I ełkaesiacy w to uwierzyli. Woda sodowa uderzyła do głów, a tutaj trzeba zapier...