Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Scorpions wystąpili w Łodzi. Koncert legend rocka w Atlas Arenie [ZDJĘCIA]

Dariusz Pawłowski
Scorpions zagrali w sobotę (9 maja) koncert w Atlas Arenie. W Łodzi rozbrzmiały największe przeboje tej legendarnej grupy.

Nie wszyscy wierzyli, że zespół Scorpions jest jeszcze w stanie wypełnić widzami tak dużą halę, jak Atlas Arena w Łodzi. A tu proszę - nie tylko sprzedano niemal wszystkie bilety, ale także kilka pokoleń fanów "dostało" od muzyków udany koncert. Stara muzyka ma się dobrze.

Ponieważ wizyta w Łodzi była związana z jubileuszem 50-lecia niemieckiej formacji, nic dziwnego, że repertuar koncertu składał się z przeglądu utworów z blisko połowy płyt z dorobku grupy (łącznie z najnowszą, tegoroczną "Return To Forever") z największymi przebojami na czele. Wszystko na imponującej, budowanej w Arenie dwa dni scenie, wyposażonej w trzy ogromne, multimedialne ekrany, na których obraz z kamer miksowano z efektownymi wizualizacjami, silną baterię świateł, podesty dla gitarzystów, często wykorzystywany przez muzyków wybieg wychodzący w publiczność oraz podświetloną perkusję zamontowaną na podnośnikach.

Specjaliści od ballad zagrali zaskakująco energetyczny i dynamiczny koncert. Wystartowali "Going Out With A Bang", który otwiera również nową płytę zespołu, a następnie rozkręcali publiczność "Make It Real", "Is There Anybody There?", "The Zoo" czy świetnie zagranym instrumentalnym "Coast To Coast". Później usłyszeliśmy zgrabną składankę utworów z lat 70. i nową, niezłą kompozycję "We Built This House" oraz "Delicate Dance". Emocje zaczęły jednak wrzeć, gdy zgromadziwszy się na wybiegu tuż przed pierwszymi rzędami publiczności muzycy zagrali akustyczne wersje "Always Somewhere", "Eye Of The Storm" (nowość), "Send Me An Angel", chóralnie odśpiewane przez widownię. Gdy chwilę później w hali zabrzmiał charakterystyczny gwizdany wstęp do "Wind Of Change" - słynnej ballady powstałej dla podkreślenia zmian w naszej części Europy zachodzących na przełomie lat 80. i 90. ubiegłego wieku - stało się jasne, że zakochani w muzyce Scorpionsów, czy po prostu w rock'n'rollu, właśnie uczestniczą w wielkim wieczorze. Znakomicie reagująca publiczność oprócz powszechnych dziś na koncertach telefonów poodpalała nawet tradycyjne zapalniczki, wyśpiewała całą pieśń z frontmanem grupy Klausem Meine'em ("to piosenka tak samo aktualna dziś jak 25 lat temu" - podkreślał), by następnie zgotować zespołowi tak gorącą owację, że wokalista dotykając miejsca, gdzie zwyczajowo mieści się serce, nie krył swojego wzruszenia. No ale dla nas to przecież nie tylko znakomita piosenka, ale przede wszystkim hymn dziękczynny dla Solidarności... Między innymi dla takich chwil warto uczestniczyć w koncertach.

A rockowa kawaleria pędziła dalej. Scorpionsi "grzmotnęli" "Raised On Rock", "Dynamite", "In The Line Of Fire", a następnie nastąpiło to, co prawdziwi rockandrollowcy kochają najbardziej. Stanowisko z perkusją zaczęło się unosić i rozpoczął się "Kottak Attack", żywiołowego perkusisty Scorpionsów, Jamesa Kottacka. Amerykański muzyk szalał za bębnami, konwersował z fanami, podrywał ich do zabawy, oświadczył, że wszystko sprowadza się do trzech słów: "you kick ass!". A na koniec zerwał z siebie koszulkę z napisem: "Rock & Roll Forever", by pokazać, że dokładnie ten sam tekst ma wytatuowany na plecach. Z takimi artystami rock and roll rzeczywiście będzie trwał wiecznie...

Na finał podstawowej części koncertu usłyszeliśmy jeszcze "Crazy World", "Rock'n' Roll Band" (także z nowej płyty) i "Blackout". Ale przecież taki zespół, jak Scorpions nie może tak zakończyć wieczoru. Niezbędne więc były bisy i jeszcze trzy gigantyczne utwory: jedna z najsłynniejszych ballad - "Still Loving You", dynamiczne "Big City Nights" i rockowa potęga - "Rock You Like a Hurricane", znów wykrzyczana z całą szczęśliwą publicznością. Podczas tego niezwykłego koncertu spośród tych największych i najpopularniejszych utworów z repertuaru zespołu zabrakło może tylko "When The Smoke Is Going Down"...

Scorpionsi to już niemłodzi panowie, ale tenor Klausa Meine'a brzmi mocno (artysta dba o swój głos, w dniu koncertu i przez kilka dni przed występem stara się nawet unikać rozmów), a Matthias Jabs i Rudolf Schenker wciąż potrafią ze swych gitar wycisnąć wiele mocy. Oczywiście, wokalista drobnymi kroczkami nie przebiega już tyle po scenie co kiedyś, a Schenker nie wykonuje tylu podskoków, ale widać, że granie rockandrolla nieustannie ich cieszy i schodzą ze sceny niepokonani. Nadal też raduje ich występowanie przed publicznością i bawienie jej swoim show. Dlatego mamy nieśmiertelne rozrzucanie pałek perkusyjnych wśród widowni, zmieniane przez Schenkera gitary, w tym na jedną dymiącą, moc kolorów, wizualnych efektów, pstrokacizny. A także przejmowane od fanów flagi, które muzycy pozakładali sobie na szyje odwdzięczając się ciskanymi w widownię ręcznikami (głównie z potem Jamesa Kottaka). Doskonale w tej drużynie odnalazł się pochodzący z Wieliczki 48-letni basista Paweł Mąciwoda (oficjalnie w zespole od 2004 roku), który zamykając koncert podziękował uradowanej publiczności mową ojczystą.

Zaraz po koncercie muzycy wsiedli do auta i odjechali do Warszawy, gdzie wylądował ich samolot. Z zapowiedzi wynikało, że są w ostatniej trasie koncertowej i więcej ich w Polsce i Łodzi nie zobaczymy. Ale... Przecież Rock & Roll Forever!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Scorpions wystąpili w Łodzi. Koncert legend rocka w Atlas Arenie [ZDJĘCIA] - Dziennik Łódzki

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki