Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sekretarzu, czy ci nie żal? [WYWIAD]

Joanna Leszczyńska
Józef Niewiadomski, były I sekretarz Komitetu Łódzkiego PZPR i były prezydent Łodzi
Józef Niewiadomski, były I sekretarz Komitetu Łódzkiego PZPR i były prezydent Łodzi Jakub Pokora
Z Józefem Niewiadomskim, byłym I sekretarzem Komitetu Łódzkiego PZPR i byłym prezydentem Łodzi, rozmawia Joanna Leszczyńska:

Bije Panu mocniej serce, kiedy nadchodzi 22 lipca, w którym to dniu było niegdyś najważniejsze święto państwowe PRL?

Przypomina mi się wtedy Manifest PKWN, a właściwie pierwsze słowa tego Manifestu: "Rodacy, wybiła godzina wyzwolenia". To musiało przemawiać do Polaków. Manifest mówił o reformie rolnej i nacjonalizacji przemysłu. Mnie to przypomina zapowiedź ogromnych zmian w Polsce, które miały nastąpić po wyzwoleniu w 1945 roku. Tak, wiem, polska prawica nigdy nie wybaczy lewicy nacjonalizacji przemysłu i reformy rolnej.

Ale wtedy był Pan dzieckiem i chyba nie przeżywał Pan jeszcze tak bardzo Manifestu lipcowego?

No tak... Wtedy, jako jedenastolatek, rzecz jasna, nie znałem go jeszcze.

Żal Panu, że od 22 lat już go nie ma w kalendarzu świąt państwowych?

Trudno mi powiedzieć, czy mi szkoda, czy nie, ale ze wzruszeniem myślę dziś o tym święcie. Jestem wychowankiem harcerstwa i robiłem wszystko dla tej Polski, która realnie istniała. Polska Ludowa nie była wymysłem tylko lewicy. Dzisiaj się o tym zapomina, że decyzja o kształcie powojennego świata zapadła w Jałcie i myślę, że przynajmniej część świadomej polskiej lewicy robiła wszystko, żeby zachować to, co polskie.

Jak wyglądały przygotowania do tego święta? Wyobrażam sobie, że było mnóstwo narad, może nawet były wstrzymane urlopy na ten czas...

To gruba przesada. 22 lipca to był szczyt urlopów. Pamiętam, że kiedy Bolesław Koperski był I sekretarzem Komitetu Łódzkiego PZPR w Łodzi, to zwykle miał urlop w lipcu.

W Warszawie z okazji tego święta oddano Pałac Kultury i Nauki, Trasę Łazienkowską, ruszyła produkcja fiata. Nie wszystkie inwestycje były skończone na czas, ale mimo to otwierano je z pompą...

A jak było w tym roku z autostradą A2? Każda formacja, sprawująca władzę, chce pokazać się z jak najlepszej strony. Ale ja się bardzo cieszę z tej autostrady. Nie należę do ludzi, którzy uważają, że im gorzej, tym lepiej. Cieszę się, że autostradę oddano w takim stanie, w jakim była, bo teraz się dokończy i już. Podobnie było z tamtymi zobowiązaniami. Może nie wszystkie były do końca wykonane na samego 22 lipca, ale przynajmniej skończono na przykład na 30.

A w Łodzi jakie znaczące inwestycje oddano na 22 lipca?

Nie bardzo już pamiętam, ale na pewno pierwsze przejście podziemne przy Kilińskiego przy Dworcu Fabrycznym. Oddawano mnóstwo różnych rzeczy. Przede wszystkim wymieniłbym budownictwo mieszkaniowe. W tamtych latach mieszkaniówka była priorytetem.

Była priorytetem, ale trzy pokolenia gnieździły się w jednym mieszkaniu. Oj, ciężko było o mieszkanie.

Zaraz pani coś powiem. Według statystyk z 1938 roku średnie zagęszczenie izby w Łodzi wynosiło 4,5 osoby. Kiedy odchodziłem z urzędu prezydenta Łodzi (w 1985 roku - przyp. red.), ten współczynnik wynosił 0,90. Wiem, że wszelkie średnie są zawodne. To 0,90 też jest zawodne, bo w dzielnicach robotniczych w Łodzi mówiło się, że rodzice spali w głowach, a dzieci w nogach. Denerwuje mnie, kiedy teraz wiceprezydent Łodzi mówi: "Co po tej komunie tu zostało? Trochę tych bloków?". Taki nieodpowiedzialny facet nie powinien być wiceprezydentem miasta. Ja wiele nie wymagam od prezydentów i ich zastępców, ale przynajmniej trochę znajomości historii. Gdy obejmowałem prezydenturę, w Łodzi było 840 kominów, a jak odchodziłem, dzięki zbudowanym elektrociepłowniom, czynnych było około 20.

Wróćmy do 22 lipca. Kojarzą mi się z nim też czyny społeczne. Dziś wielu Polaków śmieje się z tych czynów...

Bardzo duża grupa ludzi z chęcią uczestniczyła w tych czynach.

Nie wierzę. To była często prowizorka.

Ja nie mówię, że wszyscy lubili te czyny. Ale była duża grupa, która chętnie na nie chodziła. To był wolny dzień od pracy. Ludzie się ze sobą przy okazji spotykali. Pewnie, że część siedziała tylko w oknach i się przyglądała, jak inni pracują, ale część naprawdę z zapałem pracowała, żeby upiększyć miasto. Pamiętam, że sam uczestniczyłem w takim czynie przy parku Poniatowskiego, robiliśmy skarpy. Równaliśmy teren i przygotowywaliśmy jego część do zalania betonem, a część do posiania trawy itd.

Nikt tego potem nie rozkopał? Kolega opowiadał mi, jak w ramach czynu z okazji 22 lipca na skrzyżowaniu Przybyszewskiego i Puszkina zrobiono trawnik, ale wkrótce go zniszczono i zaczęto jakąś inwestycję.

Te prace przy parku Poniatowskiego nie poszły na marne. Wszyscy z tego korzystamy do dzisiaj. Dziś też by się przydały takie czyny, by Łódź przestała być brudnym miastem. Myślę, że w tamtych czasach Łódź była czyściejsza niż teraz.

Kto przygotowywał obchody tego święta?

Wydział propagandy Komitetu Łódzkiego PZPR .

Ile trwały przygotowania?

Nie bardzo rozumiem, co znaczy: przygotowania?

Przecież miasto było całe we flagach.

No tak, jakiś miesiąc czy dwa był potrzebny, żeby przygotować wystrój miasta. Oczywiście, miasto było udekorowane, ale plastycy przy okazji mieli chałtury. Artyści scen łódzkich też mieli trochę dodatkowych dochodów podczas imprez.

Dzisiaj lewica w Łodzi obchodzi to święto?

Tak, ludzie lewicy przy pomniku Czynu Rewolucyjnego na Zdrowiu. W ubiegłym roku też tam byłem, ale teraz siedzę na działce w Sokolnikach i nie ruszę się do Łodzi. Skoro pani pyta o 22 lipca, to właśnie podjąłem zobowiązanie, żeby doprowadzić do porządku działkę (śmiech).

Damy ci więcej - zarejestruj się!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki