Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Seksafera w więzieniu przy Kleczkowskiej? Ruszył proces

Redakcja
Pawel Relikowski / Gazeta Wroclawska
We wrocławskim więzieniu przy ul. Kleczkowskiej skazani za zgodą strażnika mogli "wynająć" osadzone w tym więzieniu kobiety na seks - przed kilkoma tygodniami ujawniliśmy to po wspólnym śledztwie portalu GazetaWroclawska.pl i Superwizjera TVN. Dziś przed wrocławskim sądem rozpoczął się proces czterech strażników i trzech więźniów z zakładu przy Kleczkowskiej. Jednego z nich prokuratura oskarża właśnie o płatne umożliwianie seksualnych spotkań więźniów i więźniarek.

Prokuratura postawiła oskarżonym w sumie 28 zarzutów. Śledczy oskarżają strażników, o to że otrzymywali od więźniów pieniądze za różnego rodzaju usługi. Oprócz umożliwiania skazanym seksu z więźniarkami z oddziału kobiecego, chodzi też o kupowanie od strażników alkoholu, narkotyków czy telefonów komórkowych. Za odpowiednią opłatą funkcjonariusze mieli także wystawiać więźniom pozytywne opinie potrzebne do przedterminowego zwolnienia. Za taką opinię, jeden ze strażników miał dostać nawet 15 tys. zł.

Jednym z oskarżonych jest funkcjonariusz Artur K. To właśnie jego prokuratura oskarża o to, że wziął od jednego z więźniów raz 50 zł, a raz 100 zł za umożliwienie seksu z więźniarkami. Strażnik jest także oskarżony o zlecenie pobicia więźnia. Prokuratura sugeruje, że zrobił to dlatego, że ten miał pisać na niego skargi. W 2012 r. Artur K. przeniósł więźnia do innej celi. Wcześniej uzgodnił ze skazanymi, którzy tam przebywali, że pobiją nowego „kolegę”. Zapewniał ich przy tym, że nie będą karani i w ogóle nikt się o sprawie nie dowie. Pokrzywdzony Łukasz K. był bity i kopany przez siedem godzin. Stracił przytomność. Następnego dnia rano został zaprowadzony do lekarza. Najpierw mówił, że go pobito, a potem wycofał te zeznania i opowiedział, że miał atak padaczki.

Więzienie jak dom publiczny. Kliknij i przeczytaj

Paweł W., który jest oskarżony o pobicie współwięźnia odmówił składania wyjaśnień przed sądem. Nie chciał też odpowiadać na pytania sędzi Elżbiety Wylegalskiej. Ta odczytała więc obszerne wyjaśnienia oskarżonego, które składał wcześniej. Wtedy Paweł W. przyznawał się do pobicia współwięźnia. - Pamiętam, kiedy został uderzony w wątrobę. Krzyczał, że oślepł i że pękła mu wątroba. H. Próbował na nim półobrotów – mówił Paweł W. Twierdził także, że słyszał iż jeden ze strażników dostarczał narkotyki jednemu z osadzonych na Kleczkowskiej. Mecenas Piotr Marański, obrońca Pawła W. poinformował, że będzie walczył o nadzwyczajne złagodzenie kary dla swojego klienta.

- To właśnie między innymi dzięki jego obszernym zeznaniom powstał ten akt oskarżenia - mówił mecenas Piotr Marański.

Artur K. do niczego się nie przyznaje. Twierdzi, że żadnych seksualnych spotkań za pieniądze nie organizował i nikogo nie nakłaniał do pobicia więźnia.

Na sali rozpraw pojawiła się grupka funkcjonariuszy służby więziennej z zakładu karnego przy ul. Kleczkowskiej. - Ten proces to kpina. Zeznania osadzonych są niewiarygodne. Prokurator nie zna warunków, w których wykonujemy swój zawód, wiele faktów, które są podane w akcie oskarżenie jest niemożliwe do zrealizowania – mówi portalowi GazetaWroclawska.pl jeden z pracowników zakładu przy ul. Kleczkowskiej. Koledzy Artura K. nie wierzą także w zarzuty dotyczące tego, że za pieniądze miał on umożliwić seks osadzonego z więźniarką. - Musiałby funkcjonować jako człowiek widmo. Miałby przejść z więźniem przez cały zakład? Nie widzieli go oddziałowi, czy osoby nadzorujące? To niemożliwe - mówił nam strażnik.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Seksafera w więzieniu przy Kleczkowskiej? Ruszył proces - Gazeta Wrocławska

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki