Na start przychodzą głównie młodzi, choć są i przedstawiciele starszych pokoleń. - Najmłodszy uczestnik miał 17 lat, najstarsi ponad 60 - powie później Darek Łapiński, współorganizator imprezy. Wszyscy z plecakami, karimatami, kijkami trekkingowymi - tłoczą się wokół stolików, przy których członkowie Studenckiego Koła Przewodników Beskidzkich rozdają mapy.
Trasa rozciąga się od Klęku w gminie Stryków po Mileszki, zahacza o Łagiewniki. Wzbudza respekt długością i skomplikowaniem. A przecież będzie pokonywana częściowo nocą… A jeśli któraś ze ścieżek okaże się niemożliwa do przejścia?
- Sprawdziliśmy trasę tydzień temu, nie powinno być niespodzianek - uspokaja Darek.
Przed wymarszem jeszcze krótkie omówienie zasad.
- Pamiętajcie, to nie wyścig - mówi Darek, przypominając o fair play i rozsądnym szafowaniu siłami. - Bawcie się dobrze na naszej imprezie urodzinowej! SKPB obchodzi trzydziestolecie istnienia. Park Krajobrazowy Wzniesień Łódzkich utworzono 15 lat temu.
O godz. 19 ruszamy. Część grupy natychmiast wyrywa do przodu. Wkrótce tracę ich z oczu.
Przyłączam się do dwójki rówieśników. Mimo połączenia sił, nie unikamy pomyłek. Idąc przez las pod Moskulami, wpadamy nagle na… rajdowiczów idących z przeciwka. Kto popełnił błąd - my, czy oni? Po wspólnej naradzie okazuje się, że… jedni i drudzy. Powrót na właściwy trakt kosztuje nas chyba kilometr i… telefon do organizatorów.
- Niektórzy musieli walczyć nie tylko ze zmęczeniem, ale i z niedoskonałościami w opisie trasy - przyzna potem Darek Łapiński.
Po północy meldujemy się na 25 kilometrze. Chyba niezłe tempo. Trudno nam uwierzyć, gdy wolontariuszka mówi: - Pierwszy uczestnik dotarł tu już około 22. Później dowiadujemy się, że jeden z biegaczy pokonał 100 km w 15 godzin i 18 minut.
Siły zaczynają mnie opuszczać. W końcu na Rogach rozdzielam się z grupą. Długo zbieram się do dalszego marszu. Powoli przechodzę jeszcze dwa punkty kontrolne, w końcu na 40 kilometrze postanawiam zjechać do bazy. Po przybyciu natychmiast zapadam w sen. Gdy się budzę, zakwasy w nogach nie dają o sobie zapomnieć.
W bazie są już inni uczestnicy, którzy zakończyli wędrówkę.
- Najtrudniej jest pod koniec - mówi pani Basia, debiutantka w dziedzinie rajdów pieszych.- Boli zwłaszcza pod kolanami. Ale są sposoby na zmęczenie, jak choćby wzajemne motywowanie się w grupie - dodaje.
- Gdyby nie siła woli, na ostatnich kilometrach człowiek by padł - potwierdza pan Andrzej. - Ale uroki trasy wszystko wynagradzają. Na niektórych odcinkach miałem wrażenie, że oglądam dolinę Rospudy! - przekonuje. Oboje myślą o następnych rajdach.
Gdy już wszyscy powrócili, czwartą edycję "Setki" uwieńczyło ognisko. - Każdy, kto stanął na starcie, już jest zwycięzcą - przekonywał Darek Łapiński.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?