Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Siatkówka: challenge, czyli sędzia nie chce widzieć swoich błędów

Paweł Hochstim
System challenge, który jest siatkówce bardzo potrzebny, w realiach polskiej PlusLigi zbyt często jest niedoskonały
System challenge, który jest siatkówce bardzo potrzebny, w realiach polskiej PlusLigi zbyt często jest niedoskonały Dariusz Śmigielski
- O tak, wyraźnie przeszedł linię - mówił podczas jednego z ostatnich meczów siatkarskiej PlusLigi komentator Polsatu Sport oglądając powtórkę. A za chwilę... sędzia podejmował przeciwną decyzję. System challenge, który miał uzdrowić siatkówkę staje się jej zakałą.

Challenge w siatkówce to polski wynalazek, który ostatnio zaczęli kopiować i ulepszać Włosi. Prawdopodobnie konkurencja sprawiła, że w turnieju finałowym Pucharu Polski oraz od półfinałów PlusLigi zespoły mogą prosić również o sprawdzenie, czy piłka dotknęła bloku. Wychodzi jednak z tego kabaret, tym bardziej, że coraz częściej zdarza się, że co innego pokazują kamery Polsatu, a co innego kamery challengu. Jest to tłumaczone najczęściej faktem, że kamery Polsatu są mniej dokładne. Problem jednak w tym, że czasem w Polsacie widać dokładnie, że np. zawodnik dotyka siatki, a challenge jakimś cudem tego nie pokazuje.

Jednym z rozwiązań jest udostępnienie przez Polsat obrazu z własnych kamer dla potrzeb systemu challenge. To oczywiście nie załatwiłoby problemu, ale przynajmniej zlikwidowałoby kontrowersje związane z faktem, że widzowie w telewizji widzą co innego, a sędziowie w monitorze co innego.

Ale jest jeszcze jeden problem - według przepisów obowiązujących w PlusLidze, sędzia ma każdorazowo obniżaną notę, jeśli system challenge pokaże, iż popełnił błąd. Jest zatem naturalne, że sędzia, który idzie do monitora sprawdzić decyzję, ma w głowie przede wszystkim chęć udowodnienia, że... błędu nie było. A w sporcie takim, jak siatkówka, w którym sytuacji spornych nie brakuje, nastawienie sędziego jest bardzo istotne.

Korzystanie z systemu challenge kosztuje PlusLigę (czyli de facto kluby) ponad milion złotych rocznie. Niestety, wyraźnie widać, że firma, która go obsługuje nie próbuje się rozwijać, choć otrzymuje wysokie wynagrodzenie. W wielu sytuacjach challenge jest oczywiście potrzebny, ale zbyt często też kompromituje PlusLigę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki